W tym specialu mam na imię Mai, ponieważ dziwnie brzmi jak ktoś mówi Misia xp
Chodziłam sobie bez większego celu po mieście. Z każdą chwilą robiło się coraz ciemniej.
Wszystko w zasięgu wzroku było przykryte pod białą pierzyną zwaną śniegiem.
Byłam ubrana w ciepłą kremową kurtkę i biały szalik.
Moje brązowe włosy były przykryte pod szarą czapką a zielone oczy błądziły po ulicach,
podziwiając wielkie ilości świątecznych ozdób. Nie lubiłam jakoś szczególnie zimy.
Moją ulubioną porą roku było lato. Mogłam wtedy jeść dużo lodów, wygrzewać się na
słońcu w upalne dni lub kąpać się w morzu. Chyba najbardziej lubiłam ćwierkanie ptaków.
Często gdy się budziłam wyglądałam przez okno i nasłuchiwałam ich śpiewu.
A teraz? Nie słychać ich. W tym momencie nie było niemal nic słychać. Wszyscy obchodzili święta ze swoimi rodzinami. Nie żebym nie lubiła świąt! Nawet tak nie myślcie.
Po prostu chyba nie czuję "ducha świąt", o którym mówią ludzie.
Przeszłam przez wielką bramę z napisem "Wesołych świąt", która prowadziła na bazar.
Gdy doszłam do swojego celu, zauważyłam wielką choinkę, ubraną w przepiękne
mieniące się na milion kolorów lampki. Wzdychnęłam wypuszczając ciepłe powietrze
przez co powstała lekka para.
Moi rodzice wyjechali na święta do dziadków a ja miałam obchodzić je z przyjaciółką - Yuri,
która nagle zmieniła zdanie. Zostałam sama, sama jak palec w Boże Narodzenie.
Z rozmyśleń wyrwało mnie bliskie spotkanie z śniegiem twarzą w twarz.
Poczułam coś ciepłego na plecach, co przygniatało mnie do ziemi i uniemożliwiało
jakikolwiek ruch. Nagle usłyszałam jak ktoś szybko powtarza "przepraszam" jak szalony.
Znałam ten głos. Ten ktoś ze mnie zszedł a po chwili ustawił do pionu.
Odwróciłam się i ujrzałam jego ciemnozielone oczy i różowe włosy.
-Nic ci się nie... Mai? Co ty tu robisz? - spytał się zaskoczony chłopak.
-Cześć Natsu. Ja? W zasadzie nic nie robię, oglądam sobie choinkę - odpowiedziałam mu
pokazując palcem na wielki świerk.
-Nie powinnaś teraz obchodzić świąt ze swoją rodziną? - dopytywał się.
-Mogę zapytać cię o to samo. Czemu nie jesteś w gildii?
-Nikt nie kupił ryby na wigilijny stół i oczywiście wysłali po nią mnie-
zaśmiał się i podrapał w tył głowy. Był naprawdę uroczy gdy się śmiał. -
dobra a teraz czas na twoje wyjaśnienia.
-Eh... - złapałam się za ramię i odwróciłam w bok spoglądając na choinkę -
ja nie obchodzę w tym roku Bożego Narodzenia.
-A to niby dlaczego? - Dragneel bardzo się zdziwił.
-Nie musisz wiedzieć.
-Mai masz mi powiedzieć - podszedł do mnie złapał za ramiona i odwrócił w
swoją stronę. Ujrzałam jego ciemnozielone oczy, które mówiły same za siebie, nie mam jak się wymigać od tego pytania.
-Eh... - odwróciłam głowę by zakryć rumieniec - moi rodzice wyjechali do dziadków
na święta a ja miałam obchodzić je z przyjaciółką, która mnie wystawiła. - odpowiedziałam
na jego pytanie na jednym wydechu.
-Tylko tyle? Na serio jesteś głupiutka! - zaśmiał się i poklepał mnie po głowie.
-Wcale nie jestem! - Salamander nic nie odpowiedział tylko złapał mnie za rękę i zaczął
gdzieś prowadzić.
-Natsu puść mnie! - krzyczałam i próbowałam się uwolnić, ale jego uścisk był za silny.
-Idziesz ze mną na poszukiwania ryby a potem idziemy do gildii.
-Ale ja nie chcę!
-Dlaczego? - zatrzymał się i spojrzał mi w oczy.
-Bo tak!
-Ale z ciebie uparciuch! Dalej chodź.
-Nie rozumiesz, że nie chcę! - krzyknęłam i odwróciłam się.
Chciałam sobie pójść ale poczułam jak chłopak przerzuca mnie przez ramie.
-Natsu! Puść mnie! - krzyczałam i uderzałam pięściami o jego plecy.
-Będziesz świętować z nami Boże Narodzenie i nie słyszę sprzeciwu.-
Po jakimś czasie zrozumiałam, że opór nic nie da. On jest za silny.
Podparłam się łokciami o jego plecy i spoglądałam na drogę, którą właśnie
przeszliśmy.
-E... Natsu. - nagle mnie olśniło.
-Co?
-Przecież dzisiaj wszystkie sklepy są pozamykane. Jak niby wysłali cię po rybę? -
Chłopak o dziwo nic nie odpowiedział tylko zaśmiał się pod nosem.
-Natsu, co ty knujesz?! - spytałam się przerażona.
-Zobaczysz.
-Boję się.
---------------
Gdy Natsu wreszcie puścił mnie i postawił na ziemi, byliśmy przy gildii.
-Wiesz.... nie musiałeś mnie nieść całą tą drogę. - powiedziałam oburzona.
-Ale wtedy byś uciekła!
-"Pff... i tak bym nie dała rady uciec przed tobą." - parsknęłam cicho pod nosem.
Natsu podbiegł do drzwi i otworzył je szeroko.
Gildia była pięknie wystrojona. Moim oczom ukazała się
wielka choinka ozdobiona pięknymi światełkami i tysiącami bombek.
Ale najbardziej uwagę przykuwał wielki napis "Wesołych świąt!"
zawieszony nad gildią. A pod nimi wszyscy członkowie gildii i... Yuri?
Blondynka dosłownie rzuciła się na mnie i przewróciła na ziemię.
-Przepraszam! Przepraszam! - krzyczała jak szalona.
-Yuri... dusisz...
-Przepraszam! - dziewczyna puściła mnie i spojrzała na mnie. Widziałam jej
złote oczy i łzy spływające po policzku.
-Dlaczego płaczesz? - uśmiechnęłam się i starłam ręką jej łzę.
-No bo... Ja... e....
-No wysłów się kobieto! - zganiłam ją.
-To ja wszytko wymyśliłam - odpowiedziała podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Jak... wszystko?
-To, że cię wystawiłam... Zrobiłam to byś przyszła do gildii.
-Czyli, że spotkanie z Natsu też było zaplanowane? - zdziwiłam się.
-No tak...
-A to, że przygniótł mnie swoim grubym cielskiem też?
-Wcale nie jestem gruby! - oburzył się różowowłosy i pomógł mi wstać.
-Hai, hai... - odpowiedziałam uśmiechając się.
-Natsu cię przygniótł? - do rozmowy wtrąciła się Lucy. - on miał tylko za zadanie
sprowadzić cię tutaj. - Wszyscy spojrzeli na chłopaka.
-No co? Musiałem coś wymyślić! Gdybym powiedział by poszła ze mną do
gildii to by się nie zgodziła!
-Ale nie musiałeś od razu kazać mi całować się z podłogą imbecylu! - krzyknęłam,
aż chłopak się wzdrygnął.
-Nie rozumiem jednej rzeczy - wtrąciła Erza. - Dlaczego nie przychodzisz
od jakiegoś czasu go gildii?
-Ja.... bo.... no... - jąkałam się a moją twarz pokrył rumieniec.
-Coś wydarzyło się pomiędzy nią a Gray'em w pewien piękny jesienny dzień... -
Yuri uśmiechnęła się, moim zdaniem ten jej uśmiech był przerażający.
-Yuri zamilcz!
-No więc ona i Gray się... - nie dokończyła bo Fullbaster zakrył dłonią jej buzię.
-Nikt nie musi o tym wiedzieć - powiedział spokojnie.
-Gray.... - nagle cała moja złość ulotniła się a zamiast tego pojawił się... smutek?
Nawet nie wiem jak to nazwać. Czy to teraz czułam widząc Gray'a?
W tamtym momencie miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
Spojrzał na mnie. Jego oczy były smutne. Dlaczego? Chciał już coś powiedzieć
ale nagle Natsu uderzył go pięścią w policzek i rzucił na ścianę.
-Co ty robisz kretynie? - spytał się oburzony, wstając.
-To przez ciebie Mai nie chce przychodzić do gildii? Coś ty jej zrobił?! - w jego
oczach można było dostrzec gniew. Eh... on zawsze taki był.
-Ja... nic nie zrobiłem. - powiedział cicho - nie twój interes zapałko.
Jak gdyby nigdy nic, wstał i wyszedł.
Nie myślałam w tamtym momencie o tym co się kiedyś wydarzyło... Musiałam
z nim porozmawiać. Wybiegłam z gildii. Nigdzie nie mogłam go znaleźć.
Nagle przypomniałam sobie miejsce gdzie zawsze się spotykaliśmy.
Wiedziałam, że szansa na to, że on tam będzie jest mała, ale tylko to
przychodziło mi do głowy. Pobiegłam w stronę parku.
Był tam! Siedział na mostu przy małym jeziorku. Kiedyś uwielbialiśmy tam
przesiadywać. Nawet nie zauważyłam gdy lekko się uśmiechnęłam.
Podeszłam do niego.
-Gray... - nie wiedziałam co powiedzieć. Czułam się zagubiona.
-Usiądź. - powiedział przyglądając się zamarzniętej wodzie.
Usiadłam koło niego. Spojrzał na mnie. I znowu te uczucie! Czułam się
jak sparaliżowana. Chłopak zrobił coś, czego najmniej się spodziewałam.
Przytulił mnie mocno. Czułam jego podbródek oparty o moją głowę.
-Przepraszam...
-Za... za co mnie przepraszasz? - zdziwiłam się ale odwzajemniłam uścisk.
-Za... wszystko.
-Czyli?
-Za to co powiedziałem, za to, że cię zostawiłem. Ja... nie przemyślałem wtedy sprawy.
Myślałem, że nic do ciebie nie czuję, ale kiedy zobaczyłem cię w gildii...
Zrozumiałem jak bardzo się myliłem.
-Gray...
-Wybaczysz mi?
-Tak. - chłopak przestał mnie przytulać. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów a
ja mogłam podziwiać jego piękne niebieskie oczy w całej swojej okazałości.
-------------------------------
-Co tu się właśnie stało? - spytała się zaskoczona Lucy.
-Gołąbeczki poszły na gody - zaśmiała się Yuri.
-Co? Jakie gołębie? - zdziwił się Natsu.
-Eh... nevermind. Jesteś za głupi by to zrozumieć - odpowiedziała uśmiechając się szeroko
i ukazując śnieżnobiałe kły.
-Jak tyś mnie nazwała? Chcesz się bić?! - ręka chłopaka zapłonęła.
-Jasne! Zawsze i wszędzie chętnie skopię ci dupę - zaśmiała się po czym jej
ciało otoczyła żółto-pomarańczowa poświata, przypominająca ogień.
-Oh, nie bądź taka pewna siebie promyczku.
-Zaraz ci udowodnię zapałko! (Yuri to słoneczny zabójca smoków :3 dop. autor)
-Natychmiast przestańcie! - krzyczała Lucy, ale oni nie słuchali.
Ruszyli na siebie, wyciągnęli pięści by zaatakować. Gdy od uderzenia dzieliło ich
kilka chwil, nagle magia zniknęła a oni upadli nieprzytomni, przytulając się.
Dopiero teraz można było zauważyć fioletową mgłę o zapachu fiołków i kilka
płatków, opadających na smoczych zabójców.
-Eh... normalnie jak dzieci - powiedziałam stojąc przy drzwiach, po czym magiczny
fioletowy krąg przy mojej prawej dłoni zniknął. Wszyscy spojrzeli w moją stronę.
-Oni chyba nigdy nie dorosną - powiedział Gray, który stał obok mnie.
-Ty wcale nie jesteś lepszy! - spojrzałam na niego - eh... Gray, ubrania.
-Co? Gdzie? Kiedy? - chłopak aż podskoczył ze zdziwienia - eh, zostawiłem je
w parku, nie chce mi się po nie wracać.
-Niby kiedy ja się pytam?! - krzyknęłam na niego - po ubrania, ale już! -
wskazałam palcem na wyjście z gildii.
-Hai! - Fullbuster jak najprędzej wybiegł z gildii.
Westchnęłam i podeszłam do dwójki śpiących magów. Pstryknęłam
palcami a płatki róż zniknęły.
-Yuri wstawaj - powiedziałam spokojnym tonem i podałam jej rękę.
-Co się właśnie stało? - blondynka przeciągnęła się jednocześnie ziewajac -
czy ty znowu nas uśpiłaś?
Kiwnęłam głową i pomogłam jej wstać, po czym uderzyłam ją w głowę.
-Ał, a to za co? - złapała się za źródło bólu a w jej oczach pojawiły się łzy.
-Za to ,że chciałaś się bić z Natsu... i to w wigilię!
-Ale to on zaczął!
-Skończ! - powiedziałam złowrogim tonem. Po chwili uśmiechnęłam się szeroko
i przytuliłam ją. Blondynka bardzo się zdziwiła - dziękuję.
Nic nie odpowiedziała, wiedziała o co mi chodzi. Rozumiałyśmy się bez słów.
Podeszłam do różowowłosego, który cały czas leżał na ziemi.
-Natsu wiem, że nie śpisz, wstawaj. - chłopak nie zareagował. Przykucnęłam obok niego.
-Natsu! - dalej nic. Nagle Dragneel otworzył oczy.
-Bu! - odskoczyłam od niego jak poparzona i upadłam na podłogę,
trzymając się za serce.
-Hahaha! Szkoda, że nie widzisz teraz swojej miny! - Dragneel śmiał się jak głupi.
-Ty... - chłopak widząc jak otacza mnie mroczna aura, zamilkł natychmiast.
Wstałam i podeszłam do niego.
-Ty kretynie! Chcesz żebym zawału dostała?! - kopnęłam go tak mocno, że aż
poleciał na ścianę. - i z czego się chichrasz? - spytałam widząc uśmiech na jego twarzy.
-Cieszę się, bo wreszcie jesteś sobą - po jego słowach cała moja złość się ulotniła
a na moje policzki wkradł się rumieniec.
- O! Zapomniałam o czymś wspomnieć! - nagle odezwała się Yuri - mam
dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę!
Dziewczyna podeszła do drzwi i otworzyła je szeroko.
W wejściu do gildii stało kilka osób.
-No! Przywitajcie się! - nakazała Yuri.
-Jestem Arita.
-Mnie też już znasz, jestem Korni.
-Neko was wita!
-Blanka.
-I Mavis!
-Hm... brakuje jeszcze jednej osoby - zamyśliła się blondynka - widzieliście...
-Już jestem! - nagle do gildii wbiegła zdyszana białowłosa dziewczyna.
-To takie nie profesjonalne - westchnął Korni
-S.. Serena-senpai?
-Cześć!
-Co wy tu wszyscy robicie? - spytałam się zdziwiona.
-Jak to co? Świętujemy Boże Narodzenie! - zaśmiała się Mavis.
-Eh... nadal brakuje jeszcze jednej osoby... - westchnęła złotooka.
-Niby kogo?
-Oj! Jak mogłaś o mnie zapomnieć masochistko? - nagle do gildii weszła
różowowłosa dziewczyna.
-Nashi?! I chwila... nie jestem masochistką!
-Hai, hai.
-Co ty tu robisz zapałko?! - spytałam się nie dowierzając.
-Jesteś okrutna! Też należę do gildii wiesz, i mam prawo świętowań Boże Narodzenie
z wami - dziewczyna uśmiechnęła się złowieszczo.
-Oj nie... - nagle można było usłyszeć głos Mirajane - napis "Wesołych Świąt" spadł! -
Happy leć go zawiesić spowrotem!
-Chwila! Ja to zrobię! - krzyknęła Serena.
Wygląd Sereny zaczął się zmieniać. Jej skóra stała się całkowicie biała, włosy poczerniały, oczy stały się czerwone. Wyrosły jej kły i szpony. Oraz czarne anielskie skrzydła.
Dziewczyna podleciała do góry przy pomocy swoich skrzydeł i zawiesiła napis na swoje miejsce.
-I gotowe - wylądowała na podłodze a jej wygląd wrócił do normy.
-To było odjazdowe! - krzyknęłam.
-Na serio? Dzięki. Ale myślę, że twoja magia kwiatów jest piękniejsza.
-Ale kto nie chciał by mieć skrzydeł by latać?!
Nagle poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu. Odwróciłam się.
-Gray? Gdzieś ty tak długo był? - spytałam się zdziwiona.
-Nie mogłem znaleźć ubrań w lesie, więc poszedłem do domu po nowe - zaśmiał się.
-Zakochałam się w idiocie... - dopiero po chwili zrozumiałam co powiedziałam i
zakryłam buzię, ale było już za późno. Wszyscy spojrzeli na mnie i na Gray'a.
-To wy jesteście ze sobą? - spytała się zdziwiona Lucy.
-Na serio jesteś z tym idiotą? - Natsu nie dowierzał.
-Ta, a co? - spytał się Fullbuster chwytając mnie za biodra i przyciągając do siebie -
zazdrościsz? - moja twarz stała się tak czerwona, że można było mnie nazwać
człowiekiem-pomidorem.
-Mówiłam, że będą razem! - krzyczała Mirajane robiąc nam zdjęcia... chwila!
Ona robiła nam zdjęcia?!
-Skończcie się kłócić chociaż w wigilię! - krzyknął Makarov. - święta są po to, by
spędzać je z rodziną i przyjaciółmi a nie, żeby kłócić się i bić! Chociaż w ten wyjątkowy
dzień dajcie sobie spokój z bijatykami osły!
-Racja... - przytaknęłam - w święta nie chodzi też o prezenty. Chodzi o to by
by być razem i wspierać się nawzajem.
Wszyscy w całej gildii przytaknęli.
-A teraz czas na wyżerkę! - krzyknął dziadek.
-Aye, sir! - wszyscy krzyknęli i skierowali się w stronę stołów.
Już miałam zamiar pójść do stolika gdy usłyszałam głos Gray'a.
-Mai, chodź tu na chwilę.
-Ale... Natsu wszystko zje...
-Dalej chodź.
-No dobrze.
Chłopak stał na środku gildii, nie wiedziałam o co chodzi ale podeszłam do niego.
-Spójrz w górę - zrobiłam tak jak kazał - zobacz jemioła.
Zarumieniłam się, czy... czy on chciał... Złapał mnie za policzki i skierował moją twarz
w jego stronę po czym pocałował namiętnie. Zawsze wyobrażałam sobie jak to jest
się całować. Odwzajemniłam pocałunek. Po kilku chwilach "oderwaliśmy" się od siebie.
-"Nasz pierwszy pocałunek" - pomyślałam i uśmiechnęłam się.
-Wesołych świąt. - powiedział Gray.
-Wesołych świąt - odpowiedziałam szczęśliwa.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak! Tak! Wreszcie skończyłam! Wyszedł inaczej niż planowałam no ale cóż. :)
Ten special to też podziękowania wszystkim którzy komentują mojego bloga.
Aha i małe wyjaśnienie. Yuri to postać wykreowana przez Dusiowatą 666 moją drogą
najlepszą przyjaciółkę na świecie, która męczyła mnie codziennie bym napisała ten special.
Dziękuję kochana <3 Życzę wesołych świąt wam wszystkim ludki :)
I pamiętajcie. W święta nie chodzi o prezenty. Chodzi o czas spędzony z rodziną i przyjaciółmi.
Życzę wam jeszcze raz dobrych, wesołych świąt :)
wtorek, 23 grudnia 2014
sobota, 13 grudnia 2014
4. Zekken
Gdy tylko wyleciała, spojrzał na czarnowłosego, który uśmiechał się szyderczo.
-Co za urocza scenka. - kpił sobie z niego - jaka szkoda, że za chwilę zginiesz a później ona.
-Dawaj! Ale się napaliłem!
Złodziej rzucił w jego stronę mroczną kulę, którą Natsu ominął.
-Karyū no Tekken! - ręka różowowłosego zapłonęła ogniem.
Ruszył na przeciwnika wyprowadzając cios. Jego pięść i głowę Zekkena
dzieliło kilka centymetrów, tuż przed ich zderzeniem czarnowłosy zamienił
się w cień unikając ataku i pojawił się za smoczym zabójcą.
Miał zamiar zaatakować gdy Natsu podpierając się rękoma o ziemię
kopnął Zekkena w brzuch a po chwili odwrócił się i tworząc z ognia
coś na wzór skrzydeł uderzył przeciwnika wyrzucają go w powietrze.
Gdy spadał, Dragneel czekał by go dobić. Lecz Zekken zamienił się w cień
i skutecznie go wymijając, powalił na ziemię smugą mrocznej energii.
Smoczy zabójca szybko wstał wycierając stróżkę krwi, która wyleciała
mu z ust. Pobiegł na przeciwnika z zapaloną pięścią, wroga znów
pochłonęła ciemność i rozpłynął się w powietrzu, by za chwilę kopnąć
różowowłosego w brzuch. Natsu gdy był w powietrzu na szczęście odwrócił się
i bezpiecznie wylądował na podłodze, podpierając się rękoma i nogami.
Gdy wstał zobaczył zbliżającego się Zekkena z mroczną kulą w ręce.
-Karyū no Hōkō! - chłopak nadymał policzki, po czym z jego ust
wyleciał wielki strumień ognia, który wleciał prosto w przeciwnika.
Nim czarnowłosy zorientował się, co się dzieje Natsu dobił go pięścią i
wbił w podłogę. Zekken padł nieprzytomny.
Różowowłosy dopiero teraz zauważył, że nie ma wokół niego żadnych
bandytów.
- O kurwa! Lucy! - krzyknął i wybiegł z baru.
-------------------------
Wylecieli z budynku. Po niedługim czasie blondynka usłyszała krzyk
Happi'ego, którego trafił magią jeden z złodziei.
-Przepraszam Lucy... - tylko tyle powiedział nim zderzyli się z ziemią.
Wstała podpierając się rękami o ziemię. Spojrzała na nieprzytomnego Exeeda.
-Zapłacicie za to! - warknęła i wyjęła srebrny i złoty klucz.
-Hirake! Shishikyū no tobira! Loki!, (Otwórz się bramo lwa! Loki!)
Hirake! Mekajiki no tobira! Eques! (otwórz się bramo miecznika! Eques!)
Przed nią pojawił się mężczyzna w garniturze i rudych włosach, które
przypominały grzywę oraz rycerz w srebrnej, lśniącej zbroi z wielkim
mieczem w ręku i białą peleryną.
-Witaj pani. - odezwał się rycerz a raczej odezwała, bo to była kobieta.
-Witaj - przywitała się blondynka - Loki! Eques! Potrzebuję waszej pomocy..
-Zostaw to mnie Lucy!
-Jak rozkażesz Pani.
Blondynka sięgnęła po bicz, lecz po chwili upadła ciężko oddychając.
-Lucy nie walcz! Przyzwałaś już tyle duchów, to dla ciebie za dużo!
Obronimy cię! - powiedział Loki - pięść Regulusa!
Wycelował atakiem i wyrzucił wroga w powietrze jasną smugą światła.
-Duchy to nie tarcze! - odpowiedziała próbując wstać.
-Pani! - próbowała ją przekonać - twoim zadaniem jest teraz utrzymać
nasze bramy! Utrzymywanie ich to i tak zbyt duży wysiłek.
Eques przebiła przeciwnika mieczem w brzuch. Gdy padł ruszyła na kolejnego.
-Furasshu ken! (Błysk miecza!) - wypowiedziała a miecz okrążyła złota poświata, która
po chwili zdmuchnęła kilku przeciwników.
-Niech wam będzie! - odezwała się Heartfilia - ten jeden, jedyny raz!
Gdy duchy walczyły ona podeszła na czworaka do nieprzytomnego kotka.
-Oj! Happy obudź się - potrząsała Exeed'em, który po chwili
otworzył oczy - wszystko dobrze?
-Aye. - odpowiedział wstając - a z tobą wszystko w porządku?
-Tak, nic mi nie jest - pogłaskała kotka po głowie.
Nagle poczuła ból w brzuchu po czym odleciała kilka metrów.
-Lucy!
-Pani!
Krzyknęły duchy, lecz teraz w żaden sposób nie mogli się do niej dostać,
bo byli oblegani przez wrogów.
-Ale wy jesteście głupi! - powiedział mężczyzna, który kopnął Heartfilię -
Ona jest klucznikiem! Zamiast użerać się z nimi trzeba ją zabić, a wtedy
duchy znikną.
Podszedł do niej i jeszcze raz kopnął w brzuch. Dziewczyna jęknęła i
poturlała się po ziemi. Sięgnął po niewielki sztylet i zamachnął się.
-Po moim trupie! - usłyszała głos, który tak dobrze znała -
żelazna pięść ognistego smoka! - Natsu powalił przeciwnika przyciskając go
do gleby.
-Lucy odwołaj duchy! - rozkazał jej chłopak. Pokręciła głową a gwiezdne duchy
zniknęły w złotej poświacie.
-Karyū no Hōkō! - Natsu pozbył się połowy przeciwników.
Podbiegł do nich po czym zapaloną pięścią rzucił wroga w ścianę.
Odwrócił się i kopnął kolejnego.
-Karyū no Kōen! - Dragneel utworzył wielką kulę
ognia po czym rzucił nią w przeciwników. Podbiegł do Lucy.
-Wszystko dobrze? - spytał się z czułością a zarazem z zmartwieniem w głosie.
-Tak - chłopak pomógł jej wstać - Natsu?
zabójcy. Chłopak lekko się zdziwił ale odwzajemnił uścisk.
-Natsu... - powiedziała do chłopaka gdy przestała go przytulać.
-Co? - spytał się zaciekawiony.
-ZNOWU ROZWALIŁEŚ PÓŁ MIASTA! - krzyknęła wskazując za niego.
Cała droga na, której się znajdowali była czarna od spalenia przez ogień.
Kilka budynków było rozwalonych, inne poniszczone.
-Trochę się zagalopowałem - zaśmiał się i podrapał w tył głowy.
- I znów połowa pieniędzy pójdzie na odbudowę miasta - załamała się.
-Oj nie marudź już - odpowiedział jej z wielkim uśmiechem po czym złapał ją za rękę -
chodź, idziemy powiedzieć Karunie, że wykonaliśmy misję.
-Harunie - poprawiła go.
-Oni się luuuubią! - Happy pojawił się nad nimi. Obaj spalili buraka.
-Zamknij się koteczku, albo wyrwę ci te wąsy. - wysyczała.
-Aye... - odpowiedział przestraszony Exeed.
Gdy Lucy spróbowała ruszyć, bardzo zabolał ją brzuch i upadła na ziemię,
trzymając się za źródło bólu.
-Lucy na pewno wszystko dobrze? - widząc stan przyjaciółki, nie zwracając
uwagi na jej sprzeciwy, wziął ją na ręce.
-Natsu co ty robisz? - spytała się dziewczyna.
-Przecież widzę, że bardzo boli cię brzuch, nie marudź.
Chciała protestować ale zatrzymało ją ciepło ciała salamandra.
Opierając głowę o tors chłopaka, usłyszała bicie jego serca, było jej w
tym momencie tak dobrze.
Ruszyli w stronę domu zleceniodawczyni.
---------------
Gdy doszli, Lucy zapukała w drzwi. Po chwili wyszła z nich Haruna i wpuściła
magów do środka. Usiedli na sofie.
-I... jak wam poszło? - spytała się z nadzieją. Natsu uśmiechnął się szeroko.
-Misja zakończona sukcesem - odpowiedział.
-Tak się cieszę, wreszcie ludzie będą mogli wyjść na ulicę bez obawy -
dziewczyna uśmiechnęła się a z jej oczu popłynęły łzy - tak się cieszę.
Wytarła oczy, po czym wstała z fotela.
-Zaraz przyniosę zapłatę... - przy drzwiach odwróciła się i spojrzała na magów -
i jeszcze apteczkę.
Po tych słowach zniknęła w innym pokoju. Natsu chciał poprosić właśnie by
opatrzyła Lucy, naprawdę mocno dostała w brzuch i martwił się o nią.
Po chwili zielonowłosa wróciła do salonu i odłożyła 200 tys. klejnotów na
stolik, po czym otworzyła apteczkę.
Zbliżyła się do smoczego zabójcy i wytarła zaschniętą krew z jego ramienia.
-Zajmij się najpierw nią - poprosił chłopak - mi nic nie jest.
-Może nie wyglądam ale jestem lekarzem. Lucy-san potrzebuje pomocy tak
samo jak ty - odpowiedziała obwiązując ramię chłopaka bandażem.
Na koniec przyłożyła specjalny opatrunek chłodzący do jego policzka.
Teraz zwróciła się w stronę blondynki. Po zajęciu się drobnymi ranami
spojrzała na brzuch. Na szczęście nie było żadnej poważnej rany, jedynie
spory siniak. Wytarła ostrożnie ranę wodą utlenioną, po czym przyłożyła
ochładzający opatrunek. Przyszła kolej na niebieskiego koteczka.
Położyła go sobie na nogi i owinęła główkę bandażem.
- I gotowe! - uśmiechnęła się i zaklaskała - chociaż tyle mogę zrobić
by podziękować za waszą pomoc.
-To my będziemy się już zbierać - różowowłosy wstał z kanapy -
do zobaczenia Haruna.
Lucy wzięła z stolika połowę pieniędzy.
-Czemu nie bierzesz wszystkiego? - spytała się zdziwiona zielonowłosa.
- Bo widzisz... - Heartfilia się zaśmiała i podrapała w tył głowy -
mój przyjaciel zrobił trochę szkód w mieście i te pieniądze są na odbudowę.
-O nie. - Haruna wzięła resztę klejnotów ze stołu i wręczyła blondynce -
to jest nagroda za pokonanie bandytów i macie to wziąć - powiedziała stanowczo.
-Niech ci będzie Haruna-san - odpowiedziała magini po czym wszyscy trzej
wyszli z domu. Gdy szli już ulicą, zielonowłosa wyjrzała zza okna.
-Lucy-san, Natsu-san, Happy! Dziękuję za wszystko! - machała im na
pożegnanie. Magowie się odwrócili i odwzajemnili gest.
-Do widzenia Haruna-san! - krzyknęła blondwłosa nim na dobre znikli
z pola widzenia dziewczyny.
-Nigdy was nie zapomnę, Fairy tail... - powiedziała do siebie i zamknęła okno.
----------------
-Nie wsiądę do tego potwora! - różowowłosy kłócił się z Lucy przed pociągiem.
-Oczywiście, że wejdziesz! - odpowiedziała zła, za jakie skarby za każdym
razem musi przeżywać takie sceny?! Przydała by się teraz Erza.
-Wolę lecieć z Happy'im - wskazał na latającego kotka.
-Aye, sir! - Exeed chwycił chłopaka swoimi łapkami.
-Happy, chcesz rybkę? - spytała się wyjmując z torby świeżego pstrąga.
(nie ważne z kąt go wytrzasnęła, kobiety mają sposoby! dop. autor)
-Aye - w jego oczach można było dostrzec błysk, złapał rybkę i wleciał
do pociągu.
-Happy zdradziłeś mnie! - powiedział rozżalony Dragneel.
-Pseplsam Natsu - przeprosił nie przestając jeść.
-Teraz twoja kolej - blondynka odpowiedziała stanowczym głosem.
-Pójdę pieszo - smoczy zabójca nie chciał dać za wygraną.
-Eh... co ja z tobą mam... - załamała się. Nagle wpadła na genialny pomysł.
Podeszła do chłopaka, po czym przytuliła go mocno. Chłopak się bardzo zaskoczył.
Heartfilia wykorzystała ten moment, ścisnęła go w pasie i wrzuciła do pociągu.
-Jesteś podła... - powiedział Natsu zielony na twarzy gramoląc się do siedzenia.
Blondynka nic nie odpowiedziała, tylko usiadła na przeciwko.
Kolor ich twarzy był przeciwny. Jego zielony, jej czerwony.
Znów zganiła siebie w myślach, że nie wzięła żadnej książki.
Westchnęła i podpierając się o parapet zajęła się oglądaniem krajobrazu.
Nie była świadoma tego, że ktoś okryty płaszczem w przeciwnej
kabinie, śledzi ich.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto i kolejny rozdział za nami ^^. Mam nadzieję, że przypadł do gustu.
Był fight i było sporo NaLu, więc fani tej parki powinni się cieszyć.
Nie miałam planu wspominać o "ktosiu" bo pojawi się dopiero za parę rozdziałów.
No ale chciałam zostawić was z takim zaciekawieniem.
Kto ich śledzi? Dlaczego ich śledzi?
Tego dowiecie się w kolejnych rozdziałach ^^.
Nashi: Ha! A ja wiem! A ja wiem!
Cicho bądź! To tajemnica! *wyrzuca ją przez okno*
Komentujcie, obserwujcie i widzimy się w kolejnym rozdziale :)
-Co za urocza scenka. - kpił sobie z niego - jaka szkoda, że za chwilę zginiesz a później ona.
-Dawaj! Ale się napaliłem!
Złodziej rzucił w jego stronę mroczną kulę, którą Natsu ominął.
-Karyū no Tekken! - ręka różowowłosego zapłonęła ogniem.
Ruszył na przeciwnika wyprowadzając cios. Jego pięść i głowę Zekkena
dzieliło kilka centymetrów, tuż przed ich zderzeniem czarnowłosy zamienił
się w cień unikając ataku i pojawił się za smoczym zabójcą.
Miał zamiar zaatakować gdy Natsu podpierając się rękoma o ziemię
kopnął Zekkena w brzuch a po chwili odwrócił się i tworząc z ognia
coś na wzór skrzydeł uderzył przeciwnika wyrzucają go w powietrze.
Gdy spadał, Dragneel czekał by go dobić. Lecz Zekken zamienił się w cień
i skutecznie go wymijając, powalił na ziemię smugą mrocznej energii.
Smoczy zabójca szybko wstał wycierając stróżkę krwi, która wyleciała
mu z ust. Pobiegł na przeciwnika z zapaloną pięścią, wroga znów
pochłonęła ciemność i rozpłynął się w powietrzu, by za chwilę kopnąć
różowowłosego w brzuch. Natsu gdy był w powietrzu na szczęście odwrócił się
i bezpiecznie wylądował na podłodze, podpierając się rękoma i nogami.
Gdy wstał zobaczył zbliżającego się Zekkena z mroczną kulą w ręce.
-Karyū no Hōkō! - chłopak nadymał policzki, po czym z jego ust
wyleciał wielki strumień ognia, który wleciał prosto w przeciwnika.
Nim czarnowłosy zorientował się, co się dzieje Natsu dobił go pięścią i
wbił w podłogę. Zekken padł nieprzytomny.
Różowowłosy dopiero teraz zauważył, że nie ma wokół niego żadnych
bandytów.
- O kurwa! Lucy! - krzyknął i wybiegł z baru.
-------------------------
Wylecieli z budynku. Po niedługim czasie blondynka usłyszała krzyk
Happi'ego, którego trafił magią jeden z złodziei.
-Przepraszam Lucy... - tylko tyle powiedział nim zderzyli się z ziemią.
Wstała podpierając się rękami o ziemię. Spojrzała na nieprzytomnego Exeeda.
-Zapłacicie za to! - warknęła i wyjęła srebrny i złoty klucz.
-Hirake! Shishikyū no tobira! Loki!, (Otwórz się bramo lwa! Loki!)
Hirake! Mekajiki no tobira! Eques! (otwórz się bramo miecznika! Eques!)
Przed nią pojawił się mężczyzna w garniturze i rudych włosach, które
przypominały grzywę oraz rycerz w srebrnej, lśniącej zbroi z wielkim
mieczem w ręku i białą peleryną.
-Witaj pani. - odezwał się rycerz a raczej odezwała, bo to była kobieta.
-Witaj - przywitała się blondynka - Loki! Eques! Potrzebuję waszej pomocy..
-Zostaw to mnie Lucy!
-Jak rozkażesz Pani.
Blondynka sięgnęła po bicz, lecz po chwili upadła ciężko oddychając.
-Lucy nie walcz! Przyzwałaś już tyle duchów, to dla ciebie za dużo!
Obronimy cię! - powiedział Loki - pięść Regulusa!
Wycelował atakiem i wyrzucił wroga w powietrze jasną smugą światła.
-Duchy to nie tarcze! - odpowiedziała próbując wstać.
-Pani! - próbowała ją przekonać - twoim zadaniem jest teraz utrzymać
nasze bramy! Utrzymywanie ich to i tak zbyt duży wysiłek.
Eques przebiła przeciwnika mieczem w brzuch. Gdy padł ruszyła na kolejnego.
-Furasshu ken! (Błysk miecza!) - wypowiedziała a miecz okrążyła złota poświata, która
po chwili zdmuchnęła kilku przeciwników.
-Niech wam będzie! - odezwała się Heartfilia - ten jeden, jedyny raz!
Gdy duchy walczyły ona podeszła na czworaka do nieprzytomnego kotka.
-Oj! Happy obudź się - potrząsała Exeed'em, który po chwili
otworzył oczy - wszystko dobrze?
-Aye. - odpowiedział wstając - a z tobą wszystko w porządku?
-Tak, nic mi nie jest - pogłaskała kotka po głowie.
Nagle poczuła ból w brzuchu po czym odleciała kilka metrów.
-Lucy!
-Pani!
Krzyknęły duchy, lecz teraz w żaden sposób nie mogli się do niej dostać,
bo byli oblegani przez wrogów.
-Ale wy jesteście głupi! - powiedział mężczyzna, który kopnął Heartfilię -
Ona jest klucznikiem! Zamiast użerać się z nimi trzeba ją zabić, a wtedy
duchy znikną.
Podszedł do niej i jeszcze raz kopnął w brzuch. Dziewczyna jęknęła i
poturlała się po ziemi. Sięgnął po niewielki sztylet i zamachnął się.
-Po moim trupie! - usłyszała głos, który tak dobrze znała -
żelazna pięść ognistego smoka! - Natsu powalił przeciwnika przyciskając go
do gleby.
-Lucy odwołaj duchy! - rozkazał jej chłopak. Pokręciła głową a gwiezdne duchy
zniknęły w złotej poświacie.
-Karyū no Hōkō! - Natsu pozbył się połowy przeciwników.
Podbiegł do nich po czym zapaloną pięścią rzucił wroga w ścianę.
Odwrócił się i kopnął kolejnego.
-Karyū no Kōen! - Dragneel utworzył wielką kulę
ognia po czym rzucił nią w przeciwników. Podbiegł do Lucy.
-Wszystko dobrze? - spytał się z czułością a zarazem z zmartwieniem w głosie.
-Tak - chłopak pomógł jej wstać - Natsu?
-Tak?
-Dziękuję... za ratunek... - powiedziała po czym wtuliła się w ciepły tors smoczegozabójcy. Chłopak lekko się zdziwił ale odwzajemnił uścisk.
-Natsu... - powiedziała do chłopaka gdy przestała go przytulać.
-Co? - spytał się zaciekawiony.
-ZNOWU ROZWALIŁEŚ PÓŁ MIASTA! - krzyknęła wskazując za niego.
Cała droga na, której się znajdowali była czarna od spalenia przez ogień.
Kilka budynków było rozwalonych, inne poniszczone.
-Trochę się zagalopowałem - zaśmiał się i podrapał w tył głowy.
- I znów połowa pieniędzy pójdzie na odbudowę miasta - załamała się.
-Oj nie marudź już - odpowiedział jej z wielkim uśmiechem po czym złapał ją za rękę -
chodź, idziemy powiedzieć Karunie, że wykonaliśmy misję.
-Harunie - poprawiła go.
-Oni się luuuubią! - Happy pojawił się nad nimi. Obaj spalili buraka.
-Zamknij się koteczku, albo wyrwę ci te wąsy. - wysyczała.
-Aye... - odpowiedział przestraszony Exeed.
Gdy Lucy spróbowała ruszyć, bardzo zabolał ją brzuch i upadła na ziemię,
trzymając się za źródło bólu.
-Lucy na pewno wszystko dobrze? - widząc stan przyjaciółki, nie zwracając
uwagi na jej sprzeciwy, wziął ją na ręce.
-Natsu co ty robisz? - spytała się dziewczyna.
-Przecież widzę, że bardzo boli cię brzuch, nie marudź.
Chciała protestować ale zatrzymało ją ciepło ciała salamandra.
Opierając głowę o tors chłopaka, usłyszała bicie jego serca, było jej w
tym momencie tak dobrze.
Ruszyli w stronę domu zleceniodawczyni.
---------------
Gdy doszli, Lucy zapukała w drzwi. Po chwili wyszła z nich Haruna i wpuściła
magów do środka. Usiedli na sofie.
-I... jak wam poszło? - spytała się z nadzieją. Natsu uśmiechnął się szeroko.
-Misja zakończona sukcesem - odpowiedział.
-Tak się cieszę, wreszcie ludzie będą mogli wyjść na ulicę bez obawy -
dziewczyna uśmiechnęła się a z jej oczu popłynęły łzy - tak się cieszę.
Wytarła oczy, po czym wstała z fotela.
-Zaraz przyniosę zapłatę... - przy drzwiach odwróciła się i spojrzała na magów -
i jeszcze apteczkę.
Po tych słowach zniknęła w innym pokoju. Natsu chciał poprosić właśnie by
opatrzyła Lucy, naprawdę mocno dostała w brzuch i martwił się o nią.
Po chwili zielonowłosa wróciła do salonu i odłożyła 200 tys. klejnotów na
stolik, po czym otworzyła apteczkę.
Zbliżyła się do smoczego zabójcy i wytarła zaschniętą krew z jego ramienia.
-Zajmij się najpierw nią - poprosił chłopak - mi nic nie jest.
-Może nie wyglądam ale jestem lekarzem. Lucy-san potrzebuje pomocy tak
samo jak ty - odpowiedziała obwiązując ramię chłopaka bandażem.
Na koniec przyłożyła specjalny opatrunek chłodzący do jego policzka.
Teraz zwróciła się w stronę blondynki. Po zajęciu się drobnymi ranami
spojrzała na brzuch. Na szczęście nie było żadnej poważnej rany, jedynie
spory siniak. Wytarła ostrożnie ranę wodą utlenioną, po czym przyłożyła
ochładzający opatrunek. Przyszła kolej na niebieskiego koteczka.
Położyła go sobie na nogi i owinęła główkę bandażem.
- I gotowe! - uśmiechnęła się i zaklaskała - chociaż tyle mogę zrobić
by podziękować za waszą pomoc.
-To my będziemy się już zbierać - różowowłosy wstał z kanapy -
do zobaczenia Haruna.
Lucy wzięła z stolika połowę pieniędzy.
-Czemu nie bierzesz wszystkiego? - spytała się zdziwiona zielonowłosa.
- Bo widzisz... - Heartfilia się zaśmiała i podrapała w tył głowy -
mój przyjaciel zrobił trochę szkód w mieście i te pieniądze są na odbudowę.
-O nie. - Haruna wzięła resztę klejnotów ze stołu i wręczyła blondynce -
to jest nagroda za pokonanie bandytów i macie to wziąć - powiedziała stanowczo.
-Niech ci będzie Haruna-san - odpowiedziała magini po czym wszyscy trzej
wyszli z domu. Gdy szli już ulicą, zielonowłosa wyjrzała zza okna.
-Lucy-san, Natsu-san, Happy! Dziękuję za wszystko! - machała im na
pożegnanie. Magowie się odwrócili i odwzajemnili gest.
-Do widzenia Haruna-san! - krzyknęła blondwłosa nim na dobre znikli
z pola widzenia dziewczyny.
-Nigdy was nie zapomnę, Fairy tail... - powiedziała do siebie i zamknęła okno.
----------------
-Nie wsiądę do tego potwora! - różowowłosy kłócił się z Lucy przed pociągiem.
-Oczywiście, że wejdziesz! - odpowiedziała zła, za jakie skarby za każdym
razem musi przeżywać takie sceny?! Przydała by się teraz Erza.
-Wolę lecieć z Happy'im - wskazał na latającego kotka.
-Aye, sir! - Exeed chwycił chłopaka swoimi łapkami.
-Happy, chcesz rybkę? - spytała się wyjmując z torby świeżego pstrąga.
(nie ważne z kąt go wytrzasnęła, kobiety mają sposoby! dop. autor)
-Aye - w jego oczach można było dostrzec błysk, złapał rybkę i wleciał
do pociągu.
-Happy zdradziłeś mnie! - powiedział rozżalony Dragneel.
-Pseplsam Natsu - przeprosił nie przestając jeść.
-Teraz twoja kolej - blondynka odpowiedziała stanowczym głosem.
-Pójdę pieszo - smoczy zabójca nie chciał dać za wygraną.
-Eh... co ja z tobą mam... - załamała się. Nagle wpadła na genialny pomysł.
Podeszła do chłopaka, po czym przytuliła go mocno. Chłopak się bardzo zaskoczył.
Heartfilia wykorzystała ten moment, ścisnęła go w pasie i wrzuciła do pociągu.
-Jesteś podła... - powiedział Natsu zielony na twarzy gramoląc się do siedzenia.
Blondynka nic nie odpowiedziała, tylko usiadła na przeciwko.
Kolor ich twarzy był przeciwny. Jego zielony, jej czerwony.
Znów zganiła siebie w myślach, że nie wzięła żadnej książki.
Westchnęła i podpierając się o parapet zajęła się oglądaniem krajobrazu.
Nie była świadoma tego, że ktoś okryty płaszczem w przeciwnej
kabinie, śledzi ich.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto i kolejny rozdział za nami ^^. Mam nadzieję, że przypadł do gustu.
Był fight i było sporo NaLu, więc fani tej parki powinni się cieszyć.
Nie miałam planu wspominać o "ktosiu" bo pojawi się dopiero za parę rozdziałów.
No ale chciałam zostawić was z takim zaciekawieniem.
Kto ich śledzi? Dlaczego ich śledzi?
Tego dowiecie się w kolejnych rozdziałach ^^.
Nashi: Ha! A ja wiem! A ja wiem!
Cicho bądź! To tajemnica! *wyrzuca ją przez okno*
Komentujcie, obserwujcie i widzimy się w kolejnym rozdziale :)
środa, 10 grudnia 2014
Niespodziewany gość (Jerza)
Zapowiadał się kolejny zwykły dzień w gildii Fairy tail. Natsu i Gray jak zwykle
kłócili się ze sobą, Lucy rozmawiała z Levy, Mira czyściła kufle,
Happy próbował podarować Carli rybkę a Wendy się z tego śmiała.
Alzack i Bisca opiekowali się małą Asuką, a temu wszystkiemu
akompaniowały śmiechy i hałas roztrzaskiwanych stołów.
No cóż, można powiedzieć, że to był normalny dzień.
Jedynie dla pewnej dziewczyny o szkarłatnych włosach miał być
naprawdę wyjątkowy. Jak zwykle siedziała przy barze zajadając się
ciastem truskawkowym.
-Mira! - zaczęła oblizując łyżeczkę - poproszę jeszcze jeden kawałek ciasta.
-Już się robi - uśmiechnęła się i wyszła na zaplecze, po chwili wróciła
z zamówieniem - smacznego.
- Dziękuję - odpowiedziała jej i zabrała się do jedzenia swojego ulubionego przysmaku.
Nagle poczuła, że nie ma nic w rękach, spojrzała na nie i zauważyła
brak talerza z ciastem. Rozejrzała się dokładnie wyszukując sprawcy.
Zauważyła. Natsu i Gray trzęśli się z przerażenia. Wiedzieli już co ich
czeka za tą zniewagę. Wstała, otoczyła ją mroczna aura.
Wolnym krokiem zmierzała w stronę winowajców z gniewem w oczach
i z zamiarem zabicia.
(Przez drastyczne sceny wątek ten został wycięty.)
Gdy skończyła karę otrzepała ręce i wróciła do Miry zostawiając
ledwo żywych magów na ziemi.
-Ara, ara - powiedziała białowłosa podając ciastko - chyba trochę przesadziłaś...
-Sprawiedliwość musi być, jeśli zrobi się coś złego trzeba ponieść
tego konsekwencje - pouczyła ją i znów zajęła się jedzeniem wypieku.
Gdy zrobiło się już późno postanowiła powoli zbierać się do domu.
Pożegnała się ze wszystkimi i wyszła.
Szła zwyczajnym tempem przez Magnolię, jej szkarłatne włosy powiewały
na wietrze, pierwsze liście spadały już z drzewa tworząc magiczną
atmosferę, słońce postanowiło iść spać wcześniej niż zazwyczaj.
"W sumie racja, przecież zaczęła się jesień" - pomyślała lekko drżąc
z zimna. Zatrzymała się, nagle wokół jej ciała pojawiła się
złota poświata. Gdy znikła Erza miała na sobie ciepłą bluzę i szalik.
-Heh... od razu lepiej - powiedziała sama do siebie i ruszyła dalej.
Nie miała zamiaru szybko udać się do dormitorium. Chciała nacieszyć
się pierwszym dniem jesieni. Po za nią drogami Magnolii przechadzały
się szczęśliwe pary. Można było rzec, że był to idealny dzień na spacer,
dlatego szkarłatnowłosa postanowiła jeszcze nie wracać.
Skręciła w inną stronę, która prowadziła do parku.
Gdy dotarła zachwyciła się wyglądem otoczenia. Liście na drzewach
przybrały kolory złota, brązu i czerwieni, a te co spadły zakryły
idealnie przystrzyżoną ciemnozieloną trawę. To był naprawdę piękny widok.
Podeszła do ławki, otrzepała ją z liści i usiadła. Przyglądała się dzieciom
bawiącym się liśćmi. W końcu wszystkie pociechy
zostały zabrane przez rodziców do domów. Scarlet została sama w parku.
Nim się spostrzegła było już zupełnie ciemno, więc musiała zbierać się
powoli do Fairy Hills. Gdy wyszła z parku i szła kolejną uliczką
poczuła czyiś wzrok na sobie, szła jednak dalej.
Już wiedziała, ktoś ją śledził. Nie miała zamiaru go zgubić, o nie.
Postanowiła zastawić na niego pułapkę i dowiedzieć się co od niej chce.
Przyśpieszyła kroku idąc chodnikiem, po chwili zaczęła biec.
Nagle skręciła do jednej z uliczek. Było tam ciemno i nic nie było widać.
"Idealne miejsce" - pomyślała i szybko wdrapała się na daszek na pierwszym piętrze.
Osoba, która ją goniła połknęła haczyk.Weszła do uliczki. Szkarłatnowłosa
dostrzegła po budowie ciała, że był to mężczyzna. Nic więcej nie mogła
się dowiedzieć bo mężczyzna miał na sobie niebieski płaszcz.
Rozglądał się dokładnie szukając jej. Gdy miał już zamiar wyjść z uliczki
Erza zeskoczyła naprzeciw jego i przyłożyła mu sztylet do gardła.
-Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? - krzyknęła przejęta próbując
rozpoznać tożsamość mężczyzny. On nic nie odpowiedział tylko
podniósł rękę i zdjął nią kaptur.
Dziewczynie niemal nie wypadły oczy. Jednak nie ruszyła się i
sztylet cały czas przylegał do jego szyi.
-J...Jellal? - zapytała się po chwili.
-Tak, to ja i hm... możesz zabrać proszę ten sztylet? - odpowiedział jej lekko przestraszony.
Ta wysłuchała jego prośby, ale nadal miała go w ręce.
-Co ty tu robisz? - spytała się, tym razem tak oschle i jak by bez uczuć.
-Wszystko ci opowiem, tylko możemy pójść gdzie indziej?
Szkarłatnowłosa pokręciła głową, bez odpowiedzi złapała go za rękaw i
wyprowadziła z uliczki. Szli ulicą Magnolii w absolutnej ciszy, tylko dzięki
poszczególnym lampą, które i tak wypuszczały nikłe światło można było coś
dostrzec. W pewnym momencie skręciła w prawo prowadząc przybysza
w głąb mrocznej uliczki. Jedynie światło księżyca oświetlało tą wąską ulicę
więc łatwo było się potknąć czy wywrócić. Gdy wyszli z niej ukazała im się
dość dziwna dzielnica. Domy były tutaj mniejsze i zdecydowanie w gorszym stanie.
Erza zatrzymała się przed barem "Wiśniowy skarb". Budynek był pomalowany
na blady różowy. Zapewne kolor zbladł ze starości. Do tego w paru miejscach były
narysowane kolorowe napisy, których twórcą była najprawdopodobniej młodzież.
Gdzieniegdzie można było zauważyć kompletny brak farby.
Ogólnie budynek potrzebował naprawy bo był w kiepskim stanie.
Sam napis wyrzeźbiony na kawałku drewna dębowego ledwo trzymał się budynku.
Tytania weszła do niego ciągnąc za sobą osobnika płci przeciwnej.
Wygląd w środku, chociaż był już w lepszym stanie niż na zewnątrz
nie wyglądał dobrze. Kolor ścian był koloru beżowego. Na całej powierzchni
baru, która i tak była znikoma znajdowały się ławki zrobione z drzewa
najprawdopodobniej dębowego. Były już dość stare, niektóre bardzo zarysowane.
Oprócz naszej dwójki było tam z siedem, osiem osób. Erza usiadła
przy najbliższym stoliku i niebieskowłosemu kazała zrobić to samo.
-Czy tu jest...
-Tak - odpowiedziała nie pozwalając mu dokończyć - jest to bezpiecznie i
nikt nie zawiadomi rady, że tu jesteś.
-Z kąt masz taką pewność? - spytał się dociekliwie patrząc w jej brązowe oczy.
-Po prostu wiem - odpowiedziała mu odwracają wzrok. Nie chciała opowiadać
jak to pomogła im gdy ich interes upadał. I jak to tańczyła jak szalona
w stroju króliczka... "dobra dość, nie czas na wspomnienia!" Pomyślała sobie.
Podniosła rękę zwracając uwagę barmana - Shion!
O... Dawno cię tu nie było Erza-san! - przywitał się mężczyzna podchodząc do
stolika. Wyglądał na około czterdzieści lat. Miał zielone włosy i brązowe oczy
wokół, których można było dostrzec zmarszczki. Krótko ścięta broda zdobiła
jego twarz. Pod białym fartuchem nosił granatowe dżinsy i kremową koszulę
z kołnierzem. - Co podać?
-Dla mnie to co zwykle a dla tego pana.. - wskazała na Jellala palcem.
-Poproszę kawę - odpowiedział nawet nie spoglądając na barmana.
-Dobrze już się robi - Shion uśmiechnął się i wrócił za bar.
-No więc... czego chcesz? - spytała się spoglądając na chłopaka.
-Uh.. aż zabolało. Musisz być dla mnie taka oschła? - spytał się Fernandes.
-Tak. - odpowiedziała krótko cały czas nie spuszczając wzroku.
-Eh... - odwrócił wzrok na sufit a ręce przyłożył za głową - mam do ciebie prośbę.
-Proszę oto zamówienie - kelner podał Tytani ciasto truskawkowe (a jakby inaczej?)
i cappuccino a niebieskowłosemu kawę. Chłopak zauważył ten groźny wzrok
barmana ale nie przejął się za bardzo. W końcu ufał Erzie.
-Czego chcesz? - zapytała się wprost zajadając się swoim przysmakiem.
-Musisz mnie przenocować.
-Cco? - walnęła talerzem o stół i spojrzała się na niego z wielkim zdziwieniem.
-Ale tylko jedną noc. - zapewniał ją.
-Nie o to chodzi! - pokręciła głową - po co chcesz przenocować?
-To nie jest takie proste jak się wydaje... po prostu muszę zostać ten jeden dzień
w Magnolii a boję się, że ktoś wezwie radę.
-Rozumiem... - uspokoiła się nieco i popiła kawę - dlaczego musisz zostać ten jeden
dzień w mieście?
-Erza... - złapał za jej ręce i spojrzał w oczy- ufasz mi?
E... - policzki szkarłatnowłosej przybrały taki sam kolor jak jej włosy.
- nawet jeśli ci wierzę chcę znać powód.
-Eh.. - westchnął puszczając jej dłonie - jedyne co mogę ci powiedzieć to, że
zbliża się niebezpieczeństwo... Ale nie wrogowie, z którymi można walczyć
za pomocą magii lub siły fizycznej.
Ktoś zna sposób na pokonanie ich i potrzebuje mojej pomocy.
-I co?! Myślisz, że teraz nie będę chciała ci pomóc? - spytała się wstając -
teraz to chcę wiedzieć o co chodzi!
-Erza.. Musisz mi zaufać. Proszę. - dziewczyna usiadła - Ta osoba nie pozwoliła
mi nikomu mówić o tym bo może się to źle skończyć.
-Z kąt wiesz, że możesz jej ufać?
-Po prostu wiem.
"I znowu to samo! "Po prostu wiem" Co to w ogóle za odpowiedź?" - pomyślała ale
odpuściła widząc jego wzrok. Musiał mu zaufać.
-Dobrze ale tylko jedną noc. - odpowiedziała dokańczając ciasto.
-Dziękuję.
Gdy skończyli rozmowę wyszli z baru kierując się do Fairy Hills.
Podczas drogi nie rozmawiali o niczym, ale i tak w mgnieniu oka
doszli do swojego celu. Budynek znajdował się na wzgórzu za miastem.
Miał cztery piętra, ściany były koloru różowego.
-A teraz cicho sza, bo jak ktoś cię zauważy to będziemy mieli problem.
Chłopak pokręcił głową i weszli do środka przez wielkie brązowe drzwi.
Ich oczom ukazał się korytarz. Ściany miał koloru srebrnego a na podłodze
rozciągał się czerwony dywan z złotą obwódką. Na szczęście nikt
nie zauważył niechcianego gościa i w spokoju dotarli na trzecie piętro.
Drzwi do jej pokoju były dość spore, miały kolor brązowy.
Gdy weszli ukazał im się wielki korytarz. Ściany i podłoga
były koloru srebrnego. Przy ścianach znajdowały się różnego
rodzaju zbroje, przedzielały je białe kolumny.
-Niezły asortyment... - powiedział oszołomiony wielkością jej pokoju.
-Tak wiem... Niektóre zbroje muszą się tu znajdować bo nie mam na nie miejsca.
Szli tak dwie minuty, póki nie ukazały im się małe drzwi koloru beżowego.
Gdy przez nie weszli ukazała im się sypialnia Erzy. Pierwsze co rzucało
się w oczy to ogromne łóżko z różową pościelą i wielkim baldachimem.
Przy prawej ścianie gdzie znajdowało sie ogromne okno z żółtymi zasłonami
stała komoda, biurko i półka z książkami. Cała lewa ściana była
przysłonięta szafami, prócz miejsca gdzie znajdowały się drzwi do łazienki.
-Idę się wykąpać - puściła od niechcenia i znikła w innym pokoju.
Niebieskowłosy skierował się do łóżka dziewczyny. Na kołdrze leżała
otwarta książka. Z ciekawości otworzył ją i przeczytał pierwsze kilka zdań.
Odłożył książkę z pomidorem na twarzy.
-"Nie wiedziałem, że Erza lubi coś takiego" pomyślał chłopak.
Usiadł przy stoliku czekając na dziewczynę.
--------------
Po pół godzinie chłopak usłyszał trzask drzwi. Gdy się odwrócił
jego twarz przybrała kolor czerwony. Scarlet stała w samym ręczniku,
który był koloru białego. Krople wody skapywały z jej mokrych włosów
na ramiona.
-To... śpisz na podłodze? - spytała się dziewczyna.
-Na podłodze? - spytał się chłopak.
-No a jak? - zdziwiła się podchodząc w jego stronę - a niby gdzie?
-Na łóżku?
-Chyba śnisz... - zrobiła krok w jego stronę. Los jednak chciał by poślizgnęła
się na podłodze. W ostatnim momencie poczuła ciepłe ręce niebieskowłosego,
który ją uratował. Ona leżała podtrzymywana na jego rękach.
Spoglądali sobie w oczy. Jego twarz zbliżała się do niej coraz bliżej.
Pocałował ją. Poczuła jego ciepłe wargi dotykające jej. Cała się zarumieniła
ale oddała pocałunek. W geście zdziwienia otworzyła buzię co chłopak
wykorzystał i wsunął język do jej buzi. Dziewczyna oddała jego pocałunki.
Chłopak oderwał się od jej ust i zaczął całować jej szyję a potem zjechał niżej.
Nawet nie wiedzieli kiedy znaleźli się na łóżku.
To miał być ich najlepszy dzień w życiu.
------------------
Obudziły ją promienie słońca, które wbijały się przez okno. Zakryła ręką
źródło światła i rozejrzała się po pokoju. Dopiero po chwili przyponiała
sobie wczorajszy dzień i policzki jak na zawołanie przybrały kolor różu.
Rozejrzała się po pokoju nie dostrzegając chłopaka.
Wstała i dopiero teraz zauważyła, że jest naga. Po wypowiedzeniu
słowa "Podmiana" jej ciało otoczyła złota poświata.
Erza miała na sobie białą bluzkę bez rękawów z niebieską kokardką przy szyi
oraz niebieską spódniczkę. Spostrzegła kartkę na stoliku.
Podeszła do niego i przeczytała go. Tytania uśmiechnęła się szeroko.
kłócili się ze sobą, Lucy rozmawiała z Levy, Mira czyściła kufle,
Happy próbował podarować Carli rybkę a Wendy się z tego śmiała.
Alzack i Bisca opiekowali się małą Asuką, a temu wszystkiemu
akompaniowały śmiechy i hałas roztrzaskiwanych stołów.
No cóż, można powiedzieć, że to był normalny dzień.
Jedynie dla pewnej dziewczyny o szkarłatnych włosach miał być
naprawdę wyjątkowy. Jak zwykle siedziała przy barze zajadając się
ciastem truskawkowym.
-Mira! - zaczęła oblizując łyżeczkę - poproszę jeszcze jeden kawałek ciasta.
-Już się robi - uśmiechnęła się i wyszła na zaplecze, po chwili wróciła
z zamówieniem - smacznego.
- Dziękuję - odpowiedziała jej i zabrała się do jedzenia swojego ulubionego przysmaku.
Nagle poczuła, że nie ma nic w rękach, spojrzała na nie i zauważyła
brak talerza z ciastem. Rozejrzała się dokładnie wyszukując sprawcy.
Zauważyła. Natsu i Gray trzęśli się z przerażenia. Wiedzieli już co ich
czeka za tą zniewagę. Wstała, otoczyła ją mroczna aura.
Wolnym krokiem zmierzała w stronę winowajców z gniewem w oczach
i z zamiarem zabicia.
(Przez drastyczne sceny wątek ten został wycięty.)
Gdy skończyła karę otrzepała ręce i wróciła do Miry zostawiając
ledwo żywych magów na ziemi.
-Ara, ara - powiedziała białowłosa podając ciastko - chyba trochę przesadziłaś...
-Sprawiedliwość musi być, jeśli zrobi się coś złego trzeba ponieść
tego konsekwencje - pouczyła ją i znów zajęła się jedzeniem wypieku.
Gdy zrobiło się już późno postanowiła powoli zbierać się do domu.
Pożegnała się ze wszystkimi i wyszła.
Szła zwyczajnym tempem przez Magnolię, jej szkarłatne włosy powiewały
na wietrze, pierwsze liście spadały już z drzewa tworząc magiczną
atmosferę, słońce postanowiło iść spać wcześniej niż zazwyczaj.
"W sumie racja, przecież zaczęła się jesień" - pomyślała lekko drżąc
z zimna. Zatrzymała się, nagle wokół jej ciała pojawiła się
złota poświata. Gdy znikła Erza miała na sobie ciepłą bluzę i szalik.
-Heh... od razu lepiej - powiedziała sama do siebie i ruszyła dalej.
Nie miała zamiaru szybko udać się do dormitorium. Chciała nacieszyć
się pierwszym dniem jesieni. Po za nią drogami Magnolii przechadzały
się szczęśliwe pary. Można było rzec, że był to idealny dzień na spacer,
dlatego szkarłatnowłosa postanowiła jeszcze nie wracać.
Skręciła w inną stronę, która prowadziła do parku.
Gdy dotarła zachwyciła się wyglądem otoczenia. Liście na drzewach
przybrały kolory złota, brązu i czerwieni, a te co spadły zakryły
idealnie przystrzyżoną ciemnozieloną trawę. To był naprawdę piękny widok.
Podeszła do ławki, otrzepała ją z liści i usiadła. Przyglądała się dzieciom
bawiącym się liśćmi. W końcu wszystkie pociechy
zostały zabrane przez rodziców do domów. Scarlet została sama w parku.
Nim się spostrzegła było już zupełnie ciemno, więc musiała zbierać się
powoli do Fairy Hills. Gdy wyszła z parku i szła kolejną uliczką
poczuła czyiś wzrok na sobie, szła jednak dalej.
Już wiedziała, ktoś ją śledził. Nie miała zamiaru go zgubić, o nie.
Postanowiła zastawić na niego pułapkę i dowiedzieć się co od niej chce.
Przyśpieszyła kroku idąc chodnikiem, po chwili zaczęła biec.
Nagle skręciła do jednej z uliczek. Było tam ciemno i nic nie było widać.
"Idealne miejsce" - pomyślała i szybko wdrapała się na daszek na pierwszym piętrze.
Osoba, która ją goniła połknęła haczyk.Weszła do uliczki. Szkarłatnowłosa
dostrzegła po budowie ciała, że był to mężczyzna. Nic więcej nie mogła
się dowiedzieć bo mężczyzna miał na sobie niebieski płaszcz.
Rozglądał się dokładnie szukając jej. Gdy miał już zamiar wyjść z uliczki
Erza zeskoczyła naprzeciw jego i przyłożyła mu sztylet do gardła.
-Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? - krzyknęła przejęta próbując
rozpoznać tożsamość mężczyzny. On nic nie odpowiedział tylko
podniósł rękę i zdjął nią kaptur.
Dziewczynie niemal nie wypadły oczy. Jednak nie ruszyła się i
sztylet cały czas przylegał do jego szyi.
-J...Jellal? - zapytała się po chwili.
-Tak, to ja i hm... możesz zabrać proszę ten sztylet? - odpowiedział jej lekko przestraszony.
Ta wysłuchała jego prośby, ale nadal miała go w ręce.
-Co ty tu robisz? - spytała się, tym razem tak oschle i jak by bez uczuć.
-Wszystko ci opowiem, tylko możemy pójść gdzie indziej?
Szkarłatnowłosa pokręciła głową, bez odpowiedzi złapała go za rękaw i
wyprowadziła z uliczki. Szli ulicą Magnolii w absolutnej ciszy, tylko dzięki
poszczególnym lampą, które i tak wypuszczały nikłe światło można było coś
dostrzec. W pewnym momencie skręciła w prawo prowadząc przybysza
w głąb mrocznej uliczki. Jedynie światło księżyca oświetlało tą wąską ulicę
więc łatwo było się potknąć czy wywrócić. Gdy wyszli z niej ukazała im się
dość dziwna dzielnica. Domy były tutaj mniejsze i zdecydowanie w gorszym stanie.
Erza zatrzymała się przed barem "Wiśniowy skarb". Budynek był pomalowany
na blady różowy. Zapewne kolor zbladł ze starości. Do tego w paru miejscach były
narysowane kolorowe napisy, których twórcą była najprawdopodobniej młodzież.
Gdzieniegdzie można było zauważyć kompletny brak farby.
Ogólnie budynek potrzebował naprawy bo był w kiepskim stanie.
Sam napis wyrzeźbiony na kawałku drewna dębowego ledwo trzymał się budynku.
Tytania weszła do niego ciągnąc za sobą osobnika płci przeciwnej.
Wygląd w środku, chociaż był już w lepszym stanie niż na zewnątrz
nie wyglądał dobrze. Kolor ścian był koloru beżowego. Na całej powierzchni
baru, która i tak była znikoma znajdowały się ławki zrobione z drzewa
najprawdopodobniej dębowego. Były już dość stare, niektóre bardzo zarysowane.
Oprócz naszej dwójki było tam z siedem, osiem osób. Erza usiadła
przy najbliższym stoliku i niebieskowłosemu kazała zrobić to samo.
-Czy tu jest...
-Tak - odpowiedziała nie pozwalając mu dokończyć - jest to bezpiecznie i
nikt nie zawiadomi rady, że tu jesteś.
-Z kąt masz taką pewność? - spytał się dociekliwie patrząc w jej brązowe oczy.
-Po prostu wiem - odpowiedziała mu odwracają wzrok. Nie chciała opowiadać
jak to pomogła im gdy ich interes upadał. I jak to tańczyła jak szalona
w stroju króliczka... "dobra dość, nie czas na wspomnienia!" Pomyślała sobie.
Podniosła rękę zwracając uwagę barmana - Shion!
O... Dawno cię tu nie było Erza-san! - przywitał się mężczyzna podchodząc do
stolika. Wyglądał na około czterdzieści lat. Miał zielone włosy i brązowe oczy
wokół, których można było dostrzec zmarszczki. Krótko ścięta broda zdobiła
jego twarz. Pod białym fartuchem nosił granatowe dżinsy i kremową koszulę
z kołnierzem. - Co podać?
-Dla mnie to co zwykle a dla tego pana.. - wskazała na Jellala palcem.
-Poproszę kawę - odpowiedział nawet nie spoglądając na barmana.
-Dobrze już się robi - Shion uśmiechnął się i wrócił za bar.
-No więc... czego chcesz? - spytała się spoglądając na chłopaka.
-Uh.. aż zabolało. Musisz być dla mnie taka oschła? - spytał się Fernandes.
-Tak. - odpowiedziała krótko cały czas nie spuszczając wzroku.
-Eh... - odwrócił wzrok na sufit a ręce przyłożył za głową - mam do ciebie prośbę.
-Proszę oto zamówienie - kelner podał Tytani ciasto truskawkowe (a jakby inaczej?)
i cappuccino a niebieskowłosemu kawę. Chłopak zauważył ten groźny wzrok
barmana ale nie przejął się za bardzo. W końcu ufał Erzie.
-Czego chcesz? - zapytała się wprost zajadając się swoim przysmakiem.
-Musisz mnie przenocować.
-Cco? - walnęła talerzem o stół i spojrzała się na niego z wielkim zdziwieniem.
-Ale tylko jedną noc. - zapewniał ją.
-Nie o to chodzi! - pokręciła głową - po co chcesz przenocować?
-To nie jest takie proste jak się wydaje... po prostu muszę zostać ten jeden dzień
w Magnolii a boję się, że ktoś wezwie radę.
-Rozumiem... - uspokoiła się nieco i popiła kawę - dlaczego musisz zostać ten jeden
dzień w mieście?
-Erza... - złapał za jej ręce i spojrzał w oczy- ufasz mi?
E... - policzki szkarłatnowłosej przybrały taki sam kolor jak jej włosy.
- nawet jeśli ci wierzę chcę znać powód.
-Eh.. - westchnął puszczając jej dłonie - jedyne co mogę ci powiedzieć to, że
zbliża się niebezpieczeństwo... Ale nie wrogowie, z którymi można walczyć
za pomocą magii lub siły fizycznej.
Ktoś zna sposób na pokonanie ich i potrzebuje mojej pomocy.
-I co?! Myślisz, że teraz nie będę chciała ci pomóc? - spytała się wstając -
teraz to chcę wiedzieć o co chodzi!
-Erza.. Musisz mi zaufać. Proszę. - dziewczyna usiadła - Ta osoba nie pozwoliła
mi nikomu mówić o tym bo może się to źle skończyć.
-Z kąt wiesz, że możesz jej ufać?
-Po prostu wiem.
"I znowu to samo! "Po prostu wiem" Co to w ogóle za odpowiedź?" - pomyślała ale
odpuściła widząc jego wzrok. Musiał mu zaufać.
-Dobrze ale tylko jedną noc. - odpowiedziała dokańczając ciasto.
-Dziękuję.
Gdy skończyli rozmowę wyszli z baru kierując się do Fairy Hills.
Podczas drogi nie rozmawiali o niczym, ale i tak w mgnieniu oka
doszli do swojego celu. Budynek znajdował się na wzgórzu za miastem.
Miał cztery piętra, ściany były koloru różowego.
-A teraz cicho sza, bo jak ktoś cię zauważy to będziemy mieli problem.
Chłopak pokręcił głową i weszli do środka przez wielkie brązowe drzwi.
Ich oczom ukazał się korytarz. Ściany miał koloru srebrnego a na podłodze
rozciągał się czerwony dywan z złotą obwódką. Na szczęście nikt
nie zauważył niechcianego gościa i w spokoju dotarli na trzecie piętro.
Drzwi do jej pokoju były dość spore, miały kolor brązowy.
Gdy weszli ukazał im się wielki korytarz. Ściany i podłoga
były koloru srebrnego. Przy ścianach znajdowały się różnego
rodzaju zbroje, przedzielały je białe kolumny.
-Niezły asortyment... - powiedział oszołomiony wielkością jej pokoju.
-Tak wiem... Niektóre zbroje muszą się tu znajdować bo nie mam na nie miejsca.
Szli tak dwie minuty, póki nie ukazały im się małe drzwi koloru beżowego.
Gdy przez nie weszli ukazała im się sypialnia Erzy. Pierwsze co rzucało
się w oczy to ogromne łóżko z różową pościelą i wielkim baldachimem.
Przy prawej ścianie gdzie znajdowało sie ogromne okno z żółtymi zasłonami
stała komoda, biurko i półka z książkami. Cała lewa ściana była
przysłonięta szafami, prócz miejsca gdzie znajdowały się drzwi do łazienki.
-Idę się wykąpać - puściła od niechcenia i znikła w innym pokoju.
Niebieskowłosy skierował się do łóżka dziewczyny. Na kołdrze leżała
otwarta książka. Z ciekawości otworzył ją i przeczytał pierwsze kilka zdań.
Odłożył książkę z pomidorem na twarzy.
-"Nie wiedziałem, że Erza lubi coś takiego" pomyślał chłopak.
Usiadł przy stoliku czekając na dziewczynę.
--------------
Po pół godzinie chłopak usłyszał trzask drzwi. Gdy się odwrócił
jego twarz przybrała kolor czerwony. Scarlet stała w samym ręczniku,
który był koloru białego. Krople wody skapywały z jej mokrych włosów
na ramiona.
-To... śpisz na podłodze? - spytała się dziewczyna.
-Na podłodze? - spytał się chłopak.
-No a jak? - zdziwiła się podchodząc w jego stronę - a niby gdzie?
-Na łóżku?
-Chyba śnisz... - zrobiła krok w jego stronę. Los jednak chciał by poślizgnęła
się na podłodze. W ostatnim momencie poczuła ciepłe ręce niebieskowłosego,
który ją uratował. Ona leżała podtrzymywana na jego rękach.
Spoglądali sobie w oczy. Jego twarz zbliżała się do niej coraz bliżej.
Pocałował ją. Poczuła jego ciepłe wargi dotykające jej. Cała się zarumieniła
ale oddała pocałunek. W geście zdziwienia otworzyła buzię co chłopak
wykorzystał i wsunął język do jej buzi. Dziewczyna oddała jego pocałunki.
Chłopak oderwał się od jej ust i zaczął całować jej szyję a potem zjechał niżej.
Nawet nie wiedzieli kiedy znaleźli się na łóżku.
To miał być ich najlepszy dzień w życiu.
------------------
Obudziły ją promienie słońca, które wbijały się przez okno. Zakryła ręką
źródło światła i rozejrzała się po pokoju. Dopiero po chwili przyponiała
sobie wczorajszy dzień i policzki jak na zawołanie przybrały kolor różu.
Rozejrzała się po pokoju nie dostrzegając chłopaka.
Wstała i dopiero teraz zauważyła, że jest naga. Po wypowiedzeniu
słowa "Podmiana" jej ciało otoczyła złota poświata.
Erza miała na sobie białą bluzkę bez rękawów z niebieską kokardką przy szyi
oraz niebieską spódniczkę. Spostrzegła kartkę na stoliku.
Podeszła do niego i przeczytała go. Tytania uśmiechnęła się szeroko.
"Droga Erzo.
Dziękuję za przenocowanie oraz za wspaniały wieczór.
Obiecuję, że się jeszcze spotkamy"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jej! Nareszcie napisałam! Eh... czułam się dziwnie pisząc o ich pocałunkach...
Nie umiem takich rzeczy pisać :( I mam wiadomość dla tych, którzy mieli nadzieję
na 18+. Tak z grubsza chodzi o ciebie Dusia. Nie będę pisać 18+ i tyle :).
Dedykuję ten one-shot Korniemu bo obiecałam mu, że będę szczególną uwagę
przyciągać do opisów. Starałam się jak mogłam i mam nadzieję, że się podobało.
Nashi: Uf... mogę odetchnąć z ulgą.
Dlaczego?
Nashi: Bo nic takiego nie zrobisz w one-shocie ze mną.
Hah.. no to nie będzie one-shot o paringu. O właśnie przypomniałaś mi!
Pewnie się zastanawiacie o co chodzi z tymi wrogami.
Następny one-shot będzie właśnie o tym. Czytając nazwę one-shota , wiedząc, że Nashi
będzie główną bohaterką pewnie się już domyślacie kilku rzeczy :P
Nashi: Ja nic nie kumam.
Hah... Jesteś tak podobna do Natsu.
Ale się rozpisałam no ale cóż :)
Komentujcie, obserwujcie i widzimy się w kolejnym rozdziale.
Nashi&Misia: Bye! Bye!
sobota, 6 grudnia 2014
3. Black Knight
Obudziły go promienie słońca, które wbijały się do pomieszczenia przez lekko
zabrudzone okno. Otworzył oczy. Lucy cały czas spała. A Happy leżał koło
niego na łóżku. (on wstał pierwszy o.O).
Usiadł na łóżku i się jej przyglądał, wyglądała tak słodko gdy spała.
Nie widział jej twarzy bo przykrywały ją, jej piękne złote włosy.
Wstał i podszedł do jej łóżka, ręką odsunął kosmyki. Kochal w niej wszystko
jej piękną buzię, zniewalające czekoladowe oczy, lekko różowe policzki
i te różowe usta. Mógł by tak na nią patrzeć godzinami.
Lucy była dla niego bardzo ważna, a po tym gdy niechcący się pocałowali
zrozumiał, że czuje do niej coś więcej niż przyjaźń. Ale ona jednak nie odczuwała
tego co on. Chociaż ją kochał, musiał zdusić swoje uczucia by jej nie stracić.
Tak oczywiście sobie myślał, lecz serce nie sługa rozumu, robi co chce.
Natsu teraz najbardziej chciał poczuć jej miękkie słodkie usta.
Przybliżył się do niej lekko i musnął jej wargi.
Chociaż była to tylko sekunda poczuł tę słodycz, jej usta były słodsze niż cukierki.
Zauważył, że dziewczyna lekko drgnęła, odsunął od niej twarz.
Blondynka otworzyła oczy i spojrzała na niego.
-Yo Lu...- nie zdążył powiedzieć bo Heartfilia z krzykiem kopnęła go w brzuch a on pod wpływem jej siły wylądował na ścianie.
-Natsu?- spytała się dziewczyna zaskoczona i szybko poszła mu pomóc.
-No wiesz? Nie strasz mnie tak od rana!
-Ja się chciałem tylko przywitać-tłumaczył się chłopak wstając.
-Dobrze ale więcej się tak nie zakradaj, a ja idę do łazienki-powiedziała
już w drodze do drzwi.
Odetchnął z ulgą, na szczęście nie zauważyła, że ją pocałował.
Podszedł do łóżka ubrał swoją kamizelkę i usiadł na
łóżku by poczekać na dziewczynę.
Lucy szybko nalała sobie wody i weszła do wanny.
Była w dobrym humorze i nie mogła doczekać się misji.
---------
Po kilkunastu minutach wyszła z wody i owinęła się ręcznikiem.
Gdy wyszła z łazienki zauważyła Salamandra leżącego na łóżku.
Myślała, że po prostu sobie leżał ale zmieniła zdanie gdy usłyszała
chrapanie. Uśmiechnęła się złowieszczo i podeszła w jego stronę,
powoli się skradała by go nie obudzić. Wydawało się jej, że najmniejsze
skrzypnięcie podłogi obudzi różowowłosego i nici z jej planu.
Stanęła przed nim. Pochyliła się tak, że ich twarze dzieliło zaledwie kilka
centymetrów. Otworzyła usta, (nie, to nie to o czym myślicie) wzięła głęboki
oddech i już miała zamiar krzyknąć mu do ucha gdy zobaczyła, że
chłopak nie śpi i przygląda się jej z zaciekawieniem.
Magini odskoczyła od niego jak poparzona, mało tego poślizgnęła się
na podłodze (bo miała mokre stopy) i wywróciła się spadając na tyłek.
Chłopak usiadł na łóżku nie wiedząc co właśnie się wstało.
Patrzyli się tak na siebie, a dziewczyna dostawała już nerwicy. Odkaszlnęła.
-Może będziesz taki łaskawy i pomożesz mi wstać?
-C-co? Ach tak, wybacz- odpowiedział i pomógł jej wstać. - co się właśnie stało?
-Ślepy jesteś? Przewróciłam się!- odpowiedziała mu, wzięła ubrania z torby
i zamknęła się w łazience.
Po dwóch minutach wyszła już ubrana.
-To co idziemy? Spytała się wychodząc z pokoju.
-Aye sir!-odpowiedział razem z kotkiem, który się przed chwilą obudził.
-------------
Szli ulicą. Nie wiedzieli gdzie mogą zacząć poszukiwania.
Po paru godzinach krążenia nic nie znaleźli. Ulice były puste, jedynie
co jakiś czas ktoś ich minął. To było widać. Ludzie bali się wychodzić z domów.
Musieli coś z tym zrobić. Jak na razie okrążyli tylko miasto z 3 lub 4 razy.
Smoczy zabójca był już tym wszystkim znudzony, już się napalił
na walkę a zamiast tego chodzi po mieście bez większego celu.
Nie mógł wyczuć żadnych bandytów bo nie wiedział jak pachną.
-Eh... długo jeszcze? Pytał się znudzony salamander - nudzi mi się!
-Mnie bolą już skrzydełka! - dodał Exeed
-Wiecie... mi też się nudzi, ale od tak nie trafimy na złodziei.-
Próbowała im wytłumaczyć.
-Ale to takie nuuuudne! Jęczał dalej Dragneel. Blondynka miała już serdecznie
dość. Uderzyła go otwartą dłonią w tył głowy.
-Zamknij się i nie zachowuj jak dziecko! - Pouczyła go.
-Ał... Lucy jesteś okrutna! - Powiedział masując się po głowie.
-Aye... - Powiedział Happy.
Nagle usłyszeli skrzypnięcie drzwi. Odwrócili się i ujrzeli
dziewczynę o zielonych włosach i złotych oczach.
Stała w lekko otwartych drzwiach.
-Pss... czy wy jesteście magami z Fairy tail?
Przytaknęli i pokazali swoje znaki.
-Jednak przyszliście! - Ucieszyła się dziewczyna- A jednak jest nadzieja!
Szybko chodźcie!
Pociągnęła Lucy za rękę do domu a za nią poszedł Natsu i Happy.
Dziewczyna zaprowadziła ich do salonu. Usiedli na sofie a ona naprzeciw
nich w fotelu.
-Więc.. nazywam się Haruna.
-Ja jestem Lucy a to... - Wskazała palcem na różowowłosego -Natsu,
a nad nami lata Happy.
Na policzku dziewczyny spłynęła łza, za chwilę następna i kolejna,
po chwili rozpłakała się na dobre.
-Ale niech pani nie płacze...- Powiedziała Heartfilia.
-Po.. po prostu jestem taka szczęśliwa.
-Możesz nam powiedzieć co się dokładnie dzieje w mieście? -
Spytała się blondynka.
Zielonowłosa wytarła oczy.
-Oczywiście. A więc w naszym mieście było kilku złodziei, ale nie
sprawiali większych kłopotów. Ale pewnego dnia do miasta przybył
mag, który każe nazywać siebie Zekken. Zwołał wszystkich bandytów i
stworzył gildię Black Knight.W szybkim tempie zajęli miasto.
Mój ojciec był burmistrzem, gdy dowiedzieli się, że wysłał
ogłoszenie do gildii... zabili go. - Natsu wstał i zacisnął pięści.
-Zabije gnoi...
-Natsu uspkój się! - kluczniczka (żeńska wersja klucznika ^^)
pociągnęła go za tunikę z powrotem na sofę.
Spojrzała na Harunę.
-Nie martw się, pozbędziemy się bandytów.
-Naprawdę? - Spytała się dziewczyna, w jej oczach znów pojawiły się łzy.
-Tak, ale musisz powiedzieć nam gdzie mają swoją siedzibę.
Odpowiedziała jej niby spokojnie, ale w środku kipiała ze złości.
-Oczywiście! Oni uznają za swoją siedzibę bar "Pod dębem"
-Nie martw się, wypędzimy ich z miasta. - Uśmiechnął się Natsu
-Aye sir! - Dodał Happy lądując na głowie smoczego zabójcy.
Wyszli z jej domu kierując się w stronę siedziby Black Knight.
-------------
-Ależ się napaliłem! - Krzyknął smoczy zabójca.
-Aye, sir! - Powiedział Exeed.
-Poczekaj aż dojdziemy do tego baru. - Upomniała go Heartfilia.
Stanęli przed nim. Budynek z wielkim napisem "Pod dębem".
Wyglądał już na dość stary. Był pomalowany na kolor brązowy a gdzieniegdzie
można było zauważyć mech. Weszli do środka. Wygląd nie różnił się za bardzo
od tego na zewnątrz, no tyle tylko, że było tam kilka stolików i bar na końcu.
Lucy podeszła do niego, a Natsu zniknął gdzieś przy jednym z stolików.
-Nie często mamy tu gości.- Zaczął mężczyzna - Podać coś?
-Nie... szukam informacji. - Powiedziała Lucy siadając na barze
i "przez przypadek" odkrywając udo.
Mężczyźnie źrenice powiększyły się dwukrotnie.
-A cze...czego taka piękna dama chce wiedzieć? - Spytał się niemogąc
oderwać od niej wzroku.
-Chciałabym dowiedzieć się czegoś o gildii Black Knight
-A cz..czego dokładniej?
-Oj podobno są najpotężniejszymi magami w całym mieście! Chciałabym
zobaczyć ich szefa podobno jest niesamowicie przystojny.
-R...rozumiem, ale czemu panienka przyszła z tym tutaj?
-No bo... Zaczęła przybliżając swoje usta do jego ucha -
Podobno pojawiają się tutaj. Kiedy mogę się ich spodziewać?
-E... szef pojawia się tutaj zawsze o godzinie 17.00.
Dziewczyna odsunęła się od niego.
-To właśnie chciałam usłyszeć. - Powiedziała wstając- A mógł by pan
polać dwa piwka dla mnie i dla mojego przyjaciela?
Mówiąc to zatrząsnęła rzęsami i pokazała maślane oczka.
-O..oczywiście. Odpowiedział biorąc dwa kufle i nalewając do nich piwa. - proszę.
-Dziękuję. Wzięła je do ręki, idąc w stronę Natsu uśmiechnęła się
szyderczo dziękując bogu za jej umiejętność manipulowania mężczyznami.
Podeszła do Dragneela, który siedział przy stoliku koło ściany.
Usiadła koło niego.
-I jak ci poszło? - Spytał się.
-Mam darmowe piwo patrz! - Uśmiechnęła się szeroko kładąc kufle na stół.
-Nie o to mi chodzi! -Wzburzył się chłopak
-Wiem, wiem. - Zaśmiała się ukazując swoje nieskazitelne białe zęby -ten
cały Zekken pojawia się tu o siedemnastej.
-Ale się napaliłem. - Powiedział niby spokojnie biorąc łyk piwa.
-Aye sir! Dodał Exeed.
-------------------
Usłyszeli trzask drzwi. Do baru weszli mężczyźni. Każdy miał na swoim
ciele dziwny czarny symbol. Smoczy zabójca wstał i podszedł do nich.
-Czy wy jesteście z Black Knight? - Warknął.
-Ta a c.. - Nie zdążył powiedzieć bo Natsu uderzył go z pięści
ognistego smoka. Rzucił się na nich. Lucy nie czekając dołączyła
do walki. Wstała, wyjęła 2 złote klucze i podniosła je do góry.
-Otwórz się bramo złotego byka!-Taurus!
Otwórz się bramo raka! Canser!
Przed nią pojawili się byk z wielkim toporem i rak z nożyczkami.
-Dawno się nie widzieliśmy, ebi
-Lucy-san your nice body jest jak zwykle najlepsze!
-Cicho bądźcie i zaatakujcie ich! - Rozkazała im wskazując na wrogów.
Duchy ruszyły walczyć a Lucy wyjęła Fleuve d'étoiles.
Złapała jednego bandytę za nogę i rzuciła nim o ścianę.
Kolejnemu zawinęła bat na kostce i rzuciła nim o innego przeciwnika.
zabrudzone okno. Otworzył oczy. Lucy cały czas spała. A Happy leżał koło
niego na łóżku. (on wstał pierwszy o.O).
Usiadł na łóżku i się jej przyglądał, wyglądała tak słodko gdy spała.
Nie widział jej twarzy bo przykrywały ją, jej piękne złote włosy.
Wstał i podszedł do jej łóżka, ręką odsunął kosmyki. Kochal w niej wszystko
jej piękną buzię, zniewalające czekoladowe oczy, lekko różowe policzki
i te różowe usta. Mógł by tak na nią patrzeć godzinami.
Lucy była dla niego bardzo ważna, a po tym gdy niechcący się pocałowali
zrozumiał, że czuje do niej coś więcej niż przyjaźń. Ale ona jednak nie odczuwała
tego co on. Chociaż ją kochał, musiał zdusić swoje uczucia by jej nie stracić.
Tak oczywiście sobie myślał, lecz serce nie sługa rozumu, robi co chce.
Natsu teraz najbardziej chciał poczuć jej miękkie słodkie usta.
Przybliżył się do niej lekko i musnął jej wargi.
Chociaż była to tylko sekunda poczuł tę słodycz, jej usta były słodsze niż cukierki.
Zauważył, że dziewczyna lekko drgnęła, odsunął od niej twarz.
Blondynka otworzyła oczy i spojrzała na niego.
-Yo Lu...- nie zdążył powiedzieć bo Heartfilia z krzykiem kopnęła go w brzuch a on pod wpływem jej siły wylądował na ścianie.
-Natsu?- spytała się dziewczyna zaskoczona i szybko poszła mu pomóc.
-No wiesz? Nie strasz mnie tak od rana!
-Ja się chciałem tylko przywitać-tłumaczył się chłopak wstając.
-Dobrze ale więcej się tak nie zakradaj, a ja idę do łazienki-powiedziała
już w drodze do drzwi.
Odetchnął z ulgą, na szczęście nie zauważyła, że ją pocałował.
Podszedł do łóżka ubrał swoją kamizelkę i usiadł na
łóżku by poczekać na dziewczynę.
Lucy szybko nalała sobie wody i weszła do wanny.
Była w dobrym humorze i nie mogła doczekać się misji.
---------
Po kilkunastu minutach wyszła z wody i owinęła się ręcznikiem.
Gdy wyszła z łazienki zauważyła Salamandra leżącego na łóżku.
Myślała, że po prostu sobie leżał ale zmieniła zdanie gdy usłyszała
chrapanie. Uśmiechnęła się złowieszczo i podeszła w jego stronę,
powoli się skradała by go nie obudzić. Wydawało się jej, że najmniejsze
skrzypnięcie podłogi obudzi różowowłosego i nici z jej planu.
Stanęła przed nim. Pochyliła się tak, że ich twarze dzieliło zaledwie kilka
centymetrów. Otworzyła usta, (nie, to nie to o czym myślicie) wzięła głęboki
oddech i już miała zamiar krzyknąć mu do ucha gdy zobaczyła, że
chłopak nie śpi i przygląda się jej z zaciekawieniem.
Magini odskoczyła od niego jak poparzona, mało tego poślizgnęła się
na podłodze (bo miała mokre stopy) i wywróciła się spadając na tyłek.
Chłopak usiadł na łóżku nie wiedząc co właśnie się wstało.
Patrzyli się tak na siebie, a dziewczyna dostawała już nerwicy. Odkaszlnęła.
-Może będziesz taki łaskawy i pomożesz mi wstać?
-C-co? Ach tak, wybacz- odpowiedział i pomógł jej wstać. - co się właśnie stało?
-Ślepy jesteś? Przewróciłam się!- odpowiedziała mu, wzięła ubrania z torby
i zamknęła się w łazience.
Po dwóch minutach wyszła już ubrana.
-To co idziemy? Spytała się wychodząc z pokoju.
-Aye sir!-odpowiedział razem z kotkiem, który się przed chwilą obudził.
-------------
Szli ulicą. Nie wiedzieli gdzie mogą zacząć poszukiwania.
Po paru godzinach krążenia nic nie znaleźli. Ulice były puste, jedynie
co jakiś czas ktoś ich minął. To było widać. Ludzie bali się wychodzić z domów.
Musieli coś z tym zrobić. Jak na razie okrążyli tylko miasto z 3 lub 4 razy.
Smoczy zabójca był już tym wszystkim znudzony, już się napalił
na walkę a zamiast tego chodzi po mieście bez większego celu.
Nie mógł wyczuć żadnych bandytów bo nie wiedział jak pachną.
-Eh... długo jeszcze? Pytał się znudzony salamander - nudzi mi się!
-Mnie bolą już skrzydełka! - dodał Exeed
-Wiecie... mi też się nudzi, ale od tak nie trafimy na złodziei.-
Próbowała im wytłumaczyć.
-Ale to takie nuuuudne! Jęczał dalej Dragneel. Blondynka miała już serdecznie
dość. Uderzyła go otwartą dłonią w tył głowy.
-Zamknij się i nie zachowuj jak dziecko! - Pouczyła go.
-Ał... Lucy jesteś okrutna! - Powiedział masując się po głowie.
-Aye... - Powiedział Happy.
Nagle usłyszeli skrzypnięcie drzwi. Odwrócili się i ujrzeli
dziewczynę o zielonych włosach i złotych oczach.
Stała w lekko otwartych drzwiach.
-Pss... czy wy jesteście magami z Fairy tail?
Przytaknęli i pokazali swoje znaki.
-Jednak przyszliście! - Ucieszyła się dziewczyna- A jednak jest nadzieja!
Szybko chodźcie!
Pociągnęła Lucy za rękę do domu a za nią poszedł Natsu i Happy.
Dziewczyna zaprowadziła ich do salonu. Usiedli na sofie a ona naprzeciw
nich w fotelu.
-Więc.. nazywam się Haruna.
-Ja jestem Lucy a to... - Wskazała palcem na różowowłosego -Natsu,
a nad nami lata Happy.
Na policzku dziewczyny spłynęła łza, za chwilę następna i kolejna,
po chwili rozpłakała się na dobre.
-Ale niech pani nie płacze...- Powiedziała Heartfilia.
-Po.. po prostu jestem taka szczęśliwa.
-Możesz nam powiedzieć co się dokładnie dzieje w mieście? -
Spytała się blondynka.
Zielonowłosa wytarła oczy.
-Oczywiście. A więc w naszym mieście było kilku złodziei, ale nie
sprawiali większych kłopotów. Ale pewnego dnia do miasta przybył
mag, który każe nazywać siebie Zekken. Zwołał wszystkich bandytów i
stworzył gildię Black Knight.W szybkim tempie zajęli miasto.
Mój ojciec był burmistrzem, gdy dowiedzieli się, że wysłał
ogłoszenie do gildii... zabili go. - Natsu wstał i zacisnął pięści.
-Zabije gnoi...
-Natsu uspkój się! - kluczniczka (żeńska wersja klucznika ^^)
pociągnęła go za tunikę z powrotem na sofę.
Spojrzała na Harunę.
-Nie martw się, pozbędziemy się bandytów.
-Naprawdę? - Spytała się dziewczyna, w jej oczach znów pojawiły się łzy.
-Tak, ale musisz powiedzieć nam gdzie mają swoją siedzibę.
Odpowiedziała jej niby spokojnie, ale w środku kipiała ze złości.
-Oczywiście! Oni uznają za swoją siedzibę bar "Pod dębem"
-Nie martw się, wypędzimy ich z miasta. - Uśmiechnął się Natsu
-Aye sir! - Dodał Happy lądując na głowie smoczego zabójcy.
Wyszli z jej domu kierując się w stronę siedziby Black Knight.
-------------
-Ależ się napaliłem! - Krzyknął smoczy zabójca.
-Aye, sir! - Powiedział Exeed.
-Poczekaj aż dojdziemy do tego baru. - Upomniała go Heartfilia.
Stanęli przed nim. Budynek z wielkim napisem "Pod dębem".
Wyglądał już na dość stary. Był pomalowany na kolor brązowy a gdzieniegdzie
można było zauważyć mech. Weszli do środka. Wygląd nie różnił się za bardzo
od tego na zewnątrz, no tyle tylko, że było tam kilka stolików i bar na końcu.
Lucy podeszła do niego, a Natsu zniknął gdzieś przy jednym z stolików.
-Nie często mamy tu gości.- Zaczął mężczyzna - Podać coś?
-Nie... szukam informacji. - Powiedziała Lucy siadając na barze
i "przez przypadek" odkrywając udo.
Mężczyźnie źrenice powiększyły się dwukrotnie.
-A cze...czego taka piękna dama chce wiedzieć? - Spytał się niemogąc
oderwać od niej wzroku.
-Chciałabym dowiedzieć się czegoś o gildii Black Knight
-A cz..czego dokładniej?
-Oj podobno są najpotężniejszymi magami w całym mieście! Chciałabym
zobaczyć ich szefa podobno jest niesamowicie przystojny.
-R...rozumiem, ale czemu panienka przyszła z tym tutaj?
-No bo... Zaczęła przybliżając swoje usta do jego ucha -
Podobno pojawiają się tutaj. Kiedy mogę się ich spodziewać?
-E... szef pojawia się tutaj zawsze o godzinie 17.00.
Dziewczyna odsunęła się od niego.
-To właśnie chciałam usłyszeć. - Powiedziała wstając- A mógł by pan
polać dwa piwka dla mnie i dla mojego przyjaciela?
Mówiąc to zatrząsnęła rzęsami i pokazała maślane oczka.
-O..oczywiście. Odpowiedział biorąc dwa kufle i nalewając do nich piwa. - proszę.
-Dziękuję. Wzięła je do ręki, idąc w stronę Natsu uśmiechnęła się
szyderczo dziękując bogu za jej umiejętność manipulowania mężczyznami.
Podeszła do Dragneela, który siedział przy stoliku koło ściany.
Usiadła koło niego.
-I jak ci poszło? - Spytał się.
-Mam darmowe piwo patrz! - Uśmiechnęła się szeroko kładąc kufle na stół.
-Nie o to mi chodzi! -Wzburzył się chłopak
-Wiem, wiem. - Zaśmiała się ukazując swoje nieskazitelne białe zęby -ten
cały Zekken pojawia się tu o siedemnastej.
-Ale się napaliłem. - Powiedział niby spokojnie biorąc łyk piwa.
-Aye sir! Dodał Exeed.
-------------------
Usłyszeli trzask drzwi. Do baru weszli mężczyźni. Każdy miał na swoim
ciele dziwny czarny symbol. Smoczy zabójca wstał i podszedł do nich.
-Czy wy jesteście z Black Knight? - Warknął.
-Ta a c.. - Nie zdążył powiedzieć bo Natsu uderzył go z pięści
ognistego smoka. Rzucił się na nich. Lucy nie czekając dołączyła
do walki. Wstała, wyjęła 2 złote klucze i podniosła je do góry.
-Otwórz się bramo złotego byka!-Taurus!
Otwórz się bramo raka! Canser!
Przed nią pojawili się byk z wielkim toporem i rak z nożyczkami.
-Dawno się nie widzieliśmy, ebi
-Lucy-san your nice body jest jak zwykle najlepsze!
-Cicho bądźcie i zaatakujcie ich! - Rozkazała im wskazując na wrogów.
Duchy ruszyły walczyć a Lucy wyjęła Fleuve d'étoiles.
Złapała jednego bandytę za nogę i rzuciła nim o ścianę.
Kolejnemu zawinęła bat na kostce i rzuciła nim o innego przeciwnika.
-Żelazna pięść ognistego smoka! Kolejny przeciwnik został pokonany.
Nagle salamander przeleciał kilka metrów. Gdy wstał zobaczył
mężczyznę o kruczoczarnych włosach i zielonych oczach.
Miał na sobie czarny płaszcz. Jego ręka była wyciągnięta w stronę
Dragneela a wokół niej można było jeszcze zobaczyć czarne smugi.
Uśmiechnął się złowieszczo.
-Jestem Zekken. - Przedstawił się. - to miasto należy do mnie, a ty
magu za chwilę zginiesz.
Już miał zamiar postawić krok w stronę Natsu gdy nagle wpadł do
głębokiej dziury, która pojawiła się z znikąd.
-Po moim trupie! - Wszyscy spojrzeli na Lucy, która trzymała
w ręku złoty klucz. Po chwili koło niej pojawiła się Virgo
wyskakując z ziemi.
-Czy zostanę ukarana? - Spytał się gwiezdny duch.
-Eh... znikaj już. - Odpowiedziała jej i zamknęła bramę.
Nagle zobaczyła czarny cień, który zmienił się w człowieka i stał
tuż obok niej. Chwycił ją za szyję, podniósł do góry i zaczął dusić.
-Po twoim trupie co? - Zaśmiał się czarnowłosy jeszcze mocniej ściskając
jej szyję- dobrze, ciebie zabiję pierwszą.
Natsu miał zamiar pomóc dziewczynie ale wróg był szybszy i wolną
ręką uderzył go z magi i wrzucił prosto w ścianę.
-Lucy! - Krzyknął zrozpaczony salamander.
-Nie... martw się.... Natsu. - Powiedziała do niego wysilając się
na nikły uśmiech. Traciła powietrze. To była jej ostatnia szansa.
Resztkami sił wysunęła w stronę czarnowłosego rękę.
O Terrabliosie otwórz swą
złowieszczą bramę i
użyć mi swej mocy.
Blask gwiazd!
Trafiła prosto w jego prawe oko. Puścił ją i złapał za źródło bólu.
Spojrzał na Heartfilię, która leżała przed nim i ciężko oddychała.
-Zapłacisz mi suko! -Wysyczał przez zęby. Kopnął ją w brzucha
a dziewczyna odleciała kilka metrów. Wiedziała, że czeka ją
spotkanie z ścianą. A jednak nie poczuła bólu, a zamiast tego ciepłe
ręce. Otworzyła oczy i zauważyła smoczego zabójcę, który
w ostatnim momencie uratował ją przed uderzeniem.
-Natsu... - Chciała coś dopowiedzieć lecz gdy zobaczyła wyraz twarzy
swojego kompana szybko zamilkła.
-Happy! - Dragneel krzyknął - Zabierz stąd Lucy.
Niebieski kotek złapał łapkami kluczniczkę i wzleciał z nią
w powietrze.
-Co? Natsu ja chcę walczyć! - Krzyknęła dziewczyna
-Ledwo oddychasz i chcesz walczyć? Zgłupiałaś do reszty?-
Odwarknął jej smoczy zabójca.
-A ty to co? Dyskutowała z nim nie zważając na wrogów.
-Ja jestem pełen energii! - odezwał się różowo włosy. -Happy leć już!
-Aye sir! Odpowiedział kotek i wyleciał z nią z baru.
--------------------
Jej oto kolejny rozdzialik cieszycie się? Mam nadzieję, że tak.
Mam nadzieję, że w ogóle ktoś to czyta xP
A więc komentujcie obserwujcie i do zobaczenia w następnym rozdziale ^^
Nashi&Misia: Bye! Bye!
piątek, 5 grudnia 2014
1000 wyświetleń
*o* mam już ponad 1000 wyświetleń bloga.
Ludzie kocham was.
Nawet nie myślałam, że
tak szybko tyle wybije. Heh i w kolejce
czeka następny one-shot :P
Nashi: Ty uważaj bo nie zaczęłaś nawet tego
na 500 wyświetleń.
Oj cicho bądź! Jest weekend to napiszę.
Jeszcze raz arigato gozaimasu!
Subskrybuj:
Posty (Atom)