sobota, 21 marca 2015

One-shot "Amnezja"

-Ne, ne! Popatrz, popatrz! - blondynka pokazała różowy znak gildii na wierzchu prawej
dłoni, różowo-włosemu chłopakowi stojącemu przy tablicy z zadaniami.
-Ah tak? Super Luigi - powiedział nieszczególnie zainteresowany, błądząc
wzrokiem po różnych zleceniach.
-Lucy! - poprawiła go, a złoty kosmyk opadł, zakrywając jedno z jej brązowych oczu.
-Mistrzu! - nagle w całej gildii rozbrzmiał wysoki, piskliwi głos. W wejściu
do gildii stał niski chłopiec w wieku zapewne około 7 lat. Miał gęste, czarne
włosy i tego samego koloru tęczówki, w których można było dostrzec przerażenie.
Ubrany był w zielony t-shirt z rysunkiem przedstawiającym gitarę i trochę za krótkie
brązowe spodnie - mój tata nadal nie wrócił!
-Ucisz się Romeo! - rozkazał staruszek, który siedział na blacie po turecku, popijając
sake. Miał siwe włosy, które znajdowały się jedynie jeszcze na bokach głowy i
surowe spojrzenie, którym przewiercał postać młodego Combolta - twój
ojciec jest magiem do cholery!
-Ale... ta misja miała mu zając 3 dni! - powiedział, zaciskając swoje małe palce
w pięść - a nie ma go już od tygodnia! - wrzasnął ukazując łzy, które zaczęły
spływać po jego policzkach.
-Jak mówiłem twój ojciec jest magiem - kontynuował spokojnie, odkładając
kufel na blat - jeśli pójdziemy go szukać, splamimy jego honor maga.
Chłopak słysząc te słowa, wyprostował się, zaciskając usta w wąską linię i
pociągnął nosem. Odwrócił się i wybiegł z gildii z płaczem.
Trzask...
Wszyscy spojrzeli na źródło hałasu. To różowo-włosy uderzył pięścią w
tablicę, robiąc wgniecenie. Odwrócił się i wyszedł z gildii ze spuszczoną głową.
-Natsu! Dokąd idziesz? - zapytał jeden z magów... chwila.
Na...tsu - imię tak ciepłe, jak pora roku, którą symbolizuje.
W jednej chwili nastąpiła ciemność.
Uchyliłam powieki i pierwsze co spostrzegłam to sufit. Westchnęłam i usiadłam
na łóżku, podpierając się łokciami o różową kołdrę. Przekręciłam głowę w
stronę okna, które znajdowało się centralnie nad łóżkiem. Za szybą rozprzestrzeniał
się krajobraz miasta. Różnej wielkości domy poustawiane w rzędzie, rzeka
ubmurowana ze wszystkich stron chodnikiem i mieszkańcy idący tylko
w sobie znanym kierunku.
-Na...tsu - powiedziałam cicho. To jedno słowo wierciło w moim umyśle
nie pozwalając o sobie zapomnieć. Choćbym chciała, nie mogłam go wybić
z głowy. Słowo jak każde inne, a jednak tak bardzo różniące się od pozostałych.
Z jednej strony wywołujące uśmiech na ustach i dziwne poczucie bezpieczeństwa.
Z drugiej strony kłucie w sercu i potęgujące dziwne uczucie samotności i... pustki.
-Znowu o tym myślę - westchnęłam, zdejmując z siebie kołdrę.
Zaiste, za każdym razem po przebudzeniu te słowo krążyło w mojej głowie.
Spojrzałam na swoje mieszkanie. Mój dom to był jedynie jeden wielki pokój plus
łazienka. Kremowe ściany, podłoga wykonana z jasnych desek. Koło łóżka
mieściło się biurko, a na nim kartki z rozpoczętym opowiadaniem, którego
nie ruszyłam już od bardzo dawna. Obok regał wypełniony po brzegi książkami
i dwie szafki z ubraniami. Na samym środku sterczał stół z parą krzeseł, ustawioną
naprzeciw siebie. Na samym końcu znajdowała się część kuchenna, oraz
para drzwi. Jedne prowadzące do łazienki, drugie do wyjścia z mieszkania.
Do tego jeszcze kominek i piecyk, okrągłe lustro, które wisiało przy
wyjściu oraz kilka kwiatów, poukładanych po całym mieszkaniu.
Wstałam i podreptałam w stronę lustra. Moja skóra była blada, a twarz
jak u nieboszczyka. Nie wysypiam się... uczucie pustki nęka mnie coraz
częściej i nie pozwala spać po nocach podkreślając, że czegoś ewidentnie mi brakuje.
Tylko żebym jeszcze wiedziała czego... przyjaciele zachowują się jak zawsze...
Nie mówię im o tym co się ze mną dzieje. Nie chcę ich jeszcze bardziej martwić.
-Koniec tych przemyśleń na razie! - rozkazałam sama sobie, spoglądając na
zegar, który wskazywał godzinę 8.40. Podeszłam do szafki i wyjęłam z niej
ubrania, po czym skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i
ubrałam strój, który wyglądał dziś następująco: biała bokserka z dżinsowym
bolerkiem, brązowa króciutka spódniczka z paskiem do, którego przypięłam
bicz i futerał na klucze. Związałam jeszcze włosy w wysokiego kucyka,
zjadłam śniadanie i wyszłam z domu. Pogoda dziś była cudowna! Słońce
świeciło pełną parą, na niebie żadnej chmurki a lekki wiatr co chwilę
powiewał moje włosy w inne strony. Dotarłam do gildii i uchyliłam lekko
wielkie, brązowe drzwi, które do niej prowadziły. W środku jak zawsze
było wesoło i pełno życia. Wszyscy uśmiechnięci od ucha do ucha.
Podeszłam do baru, przy którym siedział Gray ukazując swoje umięśnione
ciało, a część ubioru odpowiedzialna za jego zakrycie zapewne walała się
gdzieś po gildii. Obok szkarłatnowłosa piękność o brązowych oczach,
zajadała się ciastem truskawkowym. Erza Scarlet znana jako Tytania -
najsilniejsza kobieta w Fairy Tail. Za barem stała Mirajane - wiele razy
pokazywana w "Tygodniku Czarodzieja". Włosy bielsze od płatków śniegu, a
oczy tak głębokie jak ocean.
-Dzień dobry... - przywitałam się smętnie, czyli jak zazwyczaj i usiadłam koło Fullbustera.
-Witaj Lucy - biało-włosa uśmiechnęła się i podała mi sok pomarańczowy.
Kiwnęłam głową w akcie podziękowania i wzięłam łyk. Słodko-kwaśny smak
rozchodził się po mojej buzi, pobudzając kubki smakowe. Uwielbiałam ten napój,
lecz i on nie potrafił poprawił mi humoru i chociaż na chwilę wywołać uśmiechu na twarzy.
Tak na prawdę, to już zapomniałam kiedy ostatnio się uśmiechałam. Zdarzało mi się
kilka razy, ale on zawsze był sztuczny. Większość w gildii już się do tego przyzwyczaiła.
Lecz nadal magowie patrzyli na mnie z żalem w oczach. Martwili się o mnie?
Trudno mi w to uwierzyć, bo jeszcze nikt nie zapytał mnie dlaczego się tak zachowuję.
-Ne Lucy... - Strauss schyliła się, by po chwili postawić mi przed nosem kartkę z
zleceniem - przyszła misja, w której nagrodą, prócz oczywiście pieniędzy jest
srebrny klucz..
-Dziękuję Mira-san - odpowiedziałam i wstałam, biorą do ręki płótno, po czym
skierowałam się w stronę wyjścia. Na misje chodziłam sama... od jakiegoś
czasu towarzystwo innych osób mnie męczyło... a może zawsze tak było?
...
Zadanie ukończyłam jeszcze w ten sam dzień. Nastał wieczór. Słońce schowało
się za horyzontem. Teraz na niebie górował księżyc w towarzystwie gwiazd.
Nie wiem dlaczego ale... pełnie kojarzyły mi się z krwistoczerwonym naszyjnikiem
w kształcie serca, który dyndał na mojej szyi. Nie wiem dlaczego ale... był dla mnie
bardzo ważny. No właśnie. Nie wiem! Czuję się jakby ktoś wyrwał część mnie.
Nie pamiętam wielu rzeczy. Wszystkie wspomnienia są
zaćmione i pomieszane. To bardzo dziwne uczucie... 
Dotarłam do domu, umyłam się i zjadłam kolację. Gdy szłam w stronę łóżka
spojrzałam jeszcze kątem oka na biurko, gdzie leżały kartki. Westchnęłam i
zanurzyłam się pod kołdrę, zastanawiając się dlaczego od tak dawna nie mam
weny. Zasnęłam mając nadzieję, że może tym razem zapamiętam swój sen...
...
-Lucy! Uciekaj! Poradzę sobie sam! - wrzeszczał różowo-włosy chłopak, który
został przygnieciony przez kamienie.
-Nie chcę... - odezwała się blondynka, która była trzymana za głowę przez
jednego z jeźdźców Gehenny - mam uciekać sama? Nie zgadzam się.
Bez względu na sytuację - dziewczyna uśmiechnęła się szeroko - 
Przyjemniej jest się trzymać razem...
...
Wielki czarny smok wzleciał ponad wyspę i zaczął przygotowywać
się do ryku.
-Ten ryk zmiecie całą wyspę? - spytała się przerażona Cana.
-Nie możliwe - Evagreen nie mogła w to uwierzyć.
-O nie... - odezwała się Juvia.
-Może to już po wszystkim... - jęknęła Lucy, chowając twarz w dłoniach -
może to kończy się dla nad tu i teraz...? 
-Każdy kto może używać magii obronnej, niech da z siebie wszystko! - 
rozkazała Erza, która próbowała trzymać zimną krew.
Natsu wyjął rękę w stronę Lucy. Dziewczyna spojrzała na niego, a łza
spłynęła po jej policzku,
-To się tu nie skończy! - powiedział, spoglądając w jej oczy i złapał jej rękę.
-Racja... nie poddamy się! - krzyknęła, dodając sobie otuchy.
...
-Lucy... - jęknął Exeed, idąc za blondynką.
-Happy... - powiedział stanowczo różowowłosy, kręcąc przecząco głową, by nie 
zaczynał tematu. (...)
-Przepraszam za to całe zamieszanie... - Heartfilia wreszcie się odezwała.
-Wszystko dobrze, Lucy? - Happy martwił się o dziewczynę.
-Tak - blondynka odwróciła się w ich stronę - po prostu nie byłam 
przygotowana żeby to usłyszeć. Dwa miesiące temu... Nie. Siedem lat 
i dwa miesiące temu... Wtedy po raz ostatni widziałam go w Acalyphie.
Nigdy go nie kochałam, gdy byłam dzieckiem, a sprawa z Phantom
Lord tylko to pogorszyła - mocniej ścisnęła ramiączko od torebki - 
ale po tym co spotkało się w Acalyphie... odniosłam wrażenie, że moje
 relacje z ojcem mogły się zmienić. To było totalnie w jego stylu... 
stracić zdrowie, zapracowując się na śmierć. Nie rozumiem tego.
Jest mi smutno... i czuję się taka samotna... - magini spojrzała
w stronę nieba - a mimo to nie mogę płakać... Może po prostu
nigdy go nie kochałam...
-To nie tak... - Natsu zrobił krok do przodu - Nie wiem jak ci to wyjaśnić.
Ale nie chodzi o to, czy po kimś płaczesz, czy nie.
-Masz rację - Heartfilia odwróciła się - dziękuję. To dziwne, ale...
Chyba wszystko będzie ze mną w porządku.
...
-Łzy? - spytała sama siebie blondynka, dotykając już mokrego policzka. 
Spojrzała na Dragneela, który stał odwrócony do niej plecami. 
Podbiegła i przytuliła go. Chłopak wzdrygnął się na początku i odwrócił
głowę w jej kierunku.
-Coś nie tak, Lucy? - zapytał, spoglądając na księżyc.
-Nie... - pokręciła głową - tak... jakoś mi się zebrało.... dziękuję. -
dziękuję za wszystko - dodała w myślach.
...
-Lucy... dlaczego wyszłaś z przyjęcia? - różowo-włosy wreszcie znalazł blondynkę.
Stała na moście, opierając się o barierkę i spoglądała na niebo pokryte gwiazdami.
Musiał przyznać, że w tej scenerii wyglądała na prawdę olśniewająco.
Podszedł do niej i stanął obok, spoglądając w dal na płynącą rzekę, która w 
pewnym momencie znikała w ciemnościach.
-Sama nie wiem... - westchnęła. Odwróciła się i spojrzała na Salamandra -
zrobiło mi się duszno i musiałam nabrać świeżego powietrza.
-Wyglądało to tak jakbyś miała dość przyjęcia.
-Oczywiście, że nie! - spojrzała w jego oczy, a cała pewność siebie nagle
ją opuściła - no... może trochę. Sama nie wiem. 
-Eh.. dobra nie ważne. Uciekłaś i nie zdążyłem dać ci prezentu urodzinowego -
nadymał policzki, spoglądając na nią z miną przybitego psa. 
-Natsu... - blondynka nie wiedziała co powiedzieć. Czuła się dziwnie
zawstydzona i nagle ogarnęło ją dziwne uczucie nieśmiałości.
Dragneel wyjął dwa pudełka. Podał jeden magini i kazał otworzyć. 
W środku znajdował się krwistoczerwony naszyjnik w kształcie serca, który
odbijał światło księżyca, przy czym wydawał się jeszcze piękniejszy.
Różowo-włosy wziął go do ręki i z lekkim zawstydzeniem zapiął jej go na szyi.
Blondynka czuła się jak w jakimś śnie. Patrzyła na serce z niemałym zaskoczeniem.
-Ten naszyjnik reprezentuje moje serce, które powierzam w twoje ręce... - szepnął
uwodzicielsko, przy czym otworzył kolejny prezent i wyjął z niego złoty kluczyk
z zakończeniem w kształcie serca - a to jest klucz do niego. 
Chłopak wręczył go jej do ręki, a ona dokładnie mu się przypatrzyła. Na środku
wyryte było: nalu.
-Co oznacza nalu? - spytała się nadal osłupiała zaistniałą sytuacją i atmosferą, która
była na prawdę magiczna.
-Nalu to połączenie naszych imion. Na od Natsu i Lu od Lucy. - chłopak wyszczerzył
zęby w szerokim uśmiechu... uśmiechu, który ona tak ubóstwiała.
-N..natsu ja nie wiem co powiedzieć... nie wiedziałam, że jesteś tak... - przerwała 
na chwilę, szukając odpowiedniego słowa - romantyczny...
...
 Otworzyłam szybko oczy, które były teraz rozszerzone do granic możliwości.
Ja... Pamiętałam! Pamiętałam sen! A raczej urywki ze snu, ale to zawsze coś!
Natsu... chłopak o różowych włosach i ciemnozielonych oczach, był w każdym
momencie. Kim był dla mnie ten chłopak? D...dlaczego nie ma go w gildii?
Złapałam za sztuczne serce, które było zawieszone na mojej szyi. Bawiłam się nim
chwilę, gdy nagle niechcący je otworzyłam.
-To je można otworzyć? - krzyknęłam zdziwiona. W środku znajdowały
się dwa zdjęcia. Po prawej moje, gdzie miałam dwie kitki... dlaczego przestałam
się tak czesać? Wyglądam w nich co najmniej uroczo! A po lewej... różowo-włosy.
Nagle jak za pociągnięciem magicznej różdżki przypomniałam sobie o kluczyku.
Wstałam z łóżka i skierowałam się do regału z książkami. Nie wiedziałam jak to
możliwe... ale nagle przypomniałam sobie gdzie znajduje się ten klucz! Wyjęłam
jedną z książek i po prostu zrzuciłam ją na ziemię. Włożyłam rękę w szparę
pomiędzy lekturami i po chwili znalazłam to co szukałam. Wyjęłam czarne
pudełko. Natychmiast je otworzyłam. Był tam! Złoty kluczyk
w kształcie serca. Przejechałam palcem po słowie na nim wyrytym.
Nagle w mojej głowie pokazał się obraz... obraz snu, który został przerwany.
 ...
 -W zasadzie to nie jestem - różowo-włosy zaśmiał się nerwowo - to Mira wymyśliła
te prezenty.
-Rozumiem... - uśmiechnęła się lekko. Mogła się spodziewać, że Natsu sam, by 
tego nie wymyślił. W końcu to Natsu.
-Ale...
-Ale?
-Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent. I to taki, który sam wymyśliłem. Zamknij oczy.
-No dobrze... - powiedziała niepewnie i przymknęła powieki. Nagle poczuła 
jak wargi Salamandra muskają jej usta. To ją zaszokowało najbardziej tego 
wieczoru. Kto, by się spodziewał, że to Salamander wykona pierwszy krok.
Lucy nie będąc dłużną, odwzajemniła pocałunek. Nigdy, by nie przypuszczała, że
wargi Dragneela mogą być tak miękkie i, że tak szybko można się od nich uzależnić.
Nie świadomie uchyliła usta, co chłopak szybko wykorzystał i wsunął swój 
język do jej buzi, jeżdżąc nim po jej zębach. Lucy poczuła nagły przyrost dreszczy, które
opanowały całe jej ciało. Po chwili ich języki tańczyły miłośny taniec.
Po kilku minutach oderwali się od siebie, nabierając powietrza. 
Chłopak się zaśmiał, tak samo jak Heartfilia.
-Kocham cię Lucy... - szepnął i przytulił ją.
-Ja ciebie też kocham Natsu... - uśmiechnęła się, szczęśliwa, że chłopak odwzajemnia
jej uczucia i nie musi się już kryć z tym, co tak na prawdę do niego czuje.
...
-Kim... kim Natsu dla mnie był? - spytałam, mając nadzieję, że może dowiem się
jeszcze czegoś w ten sam sposób. Jednak po kilku chwilach zrezygnowana dopuściłam
do siebie myśl, że raczej nic z tego. Wstałam pośpiesznie patrząc na zegar, który
wskazywał godzinę 8.36. Pobiegłam do łazienki. Ubrałam się w codzienne ciuchy,
związałam włosy w 2 kitki, tak jak w swoim śnie i zapominając o prysznicu i tym
podobnych porannych czynnościach, jak huragan wybiegłam z domu i
popędziłam do gildii. Otworzyłam je, szybkim i silnym pchnięciem co poskutkowało
hałasem. Wszyscy spojrzeli w moją stronę z zdziwieniem.
Nie mogłam im się dziwić. Nigdy nic podobnego nie zrobiłam.
-Mira-san! - krzyknęłam i podbiegłam do baru, przy którym białowłosa
czyściła szklanki.
-Co się stało? - spytała zdziwiona zachowaniem blondynki, lecz nadal na jej
buzi widniał szeroki uśmiech.
-Gdzie jest Natsu? - zapytałam wprost, nie chcąc niepotrzebnie przedłużać
pytania. Byłam zbyt zawzięta, by dowiedzieć się prawdy. 
-Ale o co ci chodzi Lucy? - z twarzy Mirajane zniknął uśmiech, a w zamian
pojawiło się zdziwienie a w oczach ukazały się iskierki nadziei - przypomniałaś sobie?
Ścisnęłam ręce w pięści i pokręciłam przecząco głową. Pamiętałam, że kilka
razy Mira pytała się mnie właśnie tego... lecz gdy chciałam się dowiedzieć o co jej chodzi...
ona nagle zmieniała temat. Ale teraz jej nie pozwolę!
-Nie wiem co miałam sobie przypomnieć... ale chcę wiedzieć... - podniosłam
nie świadomie głos, a wzrok wszystkich w gildii skierował się na mnie -
gdzie jest Natsu? Kim on w ogóle jest? - chwyciłam za serduszko i ściszyłam głos -
kim dla niego byłam? Dlaczego go nie ma... dla czego mnie opuścił... przecież był
dla mnie bardzo ważną osobą.
Strauss tak samo jak reszta magów, zszokowana patrzyła na mnie.
-Lucy... - westchnęła. Kucnęła i chwyciła coś, co okazało się kluczem - choć
coś ci pokażę. - kazała za sobą podążać i po chwili przyprowadziła mnie do
archiwum gildii... dziwne. Czemu było zamknięte?
Nie odzywałam się w nadziei, że za chwilę wytłumaczy wszystkie pytania, które
tak bardzo ciążyły mi na sercu.
Białowłosa podeszła do jednego z ogromnych regałów, które się tu znajdowały
i wyjęła czerwoną książkę z złotym napisem: workbook. Otworzyła go i
kilka kartek niechcący opadło na podłogę. Ukucnęłam i wzięłam jedną do
ręki. Zszokowało mnie to... był to rysunek przedstawiający mnie  i Natsu,
przytulających się. Na moje policzki wkradł się niewielki rumieniec.
Kolejny rysunek... tym razem ja stałam z przodu pokazując srebrny pierścionek
na serdecznym palcu z wielkim uśmiechem na ustach, a za mną stał różowo-włosy
drapiąc się po głowie z równie wielkim bananem na twarzy. Czy... czy to był
pierścionek zaręczynowy? Czyli my... jednak na serio byliśmy razem?
Ja.. go kochałam, lub... nadal kocham? Następny rysunek przedstawiał mnie.
Byłam ubrana w białą długą suknię, a Natsu w garnitur. Byłam trzymana
w jego ramionach.
-D..dlaczego tego nie pamiętam? - spytałam się, a samotna łza spłynęła po
moim policzku.
-Widzisz Lucy... - Mira westchnęła, szukając odpowiednich słów - to chyba dla tego, że
usilnie próbowałaś zapomnieć i... w końcu ci się udało.
-Ale.. ja nie rozumiem... - podniosłam twarz - dlaczego
chciałabym zapomnieć o Natsu? Ja go przecież kochałam prawda?
-Lucy... - nagle usłyszałam głos Erzy, odwróciłam się w stronę drzwi. Stała
tam Tytania z założonymi rękami i z łagodnym spojrzeniem... pierwszy raz chyba
widziałam taką Erzę... no i jeszcze Gray, który spoglądał na mnie z żalem.
-Natsu... Natsu Dragneel - westchął Fullbuster podchodząc do mnie i kładąc
rękę na moim ramieniu - to twój mąż... znaczy... znaczy był.
-A..ale jak to? - chwyciłam się za głowę i zmarszczyłam brwi - nie pamiętam tego...
-Widzisz... Lucy ty chorujesz na amnezję... -westchnęła Mira, zakładając
kosmyk za ucho - po... tragedii... ty zamknęłaś się w sobie. Przestałaś się
interesować wszystkim... całymi dniami siedziałaś w domu, nie uśmiechałaś się,
nie jadłaś, jakbyś straciła cząstkę siebie.
-Widzisz... - zaczął Gray, odwracając głowę w bok, przygryzając wargę -
Natsu... on... - słowo, które wypowiedział, zszokowało mnie bardzo. Źrenice
powiększyły się dwukrotnie, serce zaczęło szybciej bić, a głowa nie miłosiernie
boleć. Nie słuchając krzyków przyjaciół, wstałam i wybiegłam z gildii.
Biegłam, nie zatrzymując się ani na chwilę, a przed moją głową zaczęły pojawiać
się obrazy. Pierwsze spotkanie z Natsu, dołączenie do gildii, wydarzenia na
Teourojimie, wielki turniej magiczny, wyznanie Natsu, pierwszy pocałunek, zaręczyny, ślub...
Na chodnik spadały pierwsze krople deszczu, ukrywając moje łzy, które
leciały teraz strumieniami. Wróg... zasadzka, Natsu... walczył. Sam z wieloma
potężnymi przeciwnikami, zaprowadzili go w kozi róg... Osaczyli. On...
nie miał już sił... Podbiegłam do niego... był.. był cały we krwi! Pamiętam
co jeszcze mi wtedy powiedział... "Przepraszam Lucy, chyba jednak nie
dotrzymam obietnicy". Ostatni pocałunek... Wtedy ostatni raz poczułam
jego ciepłe wargi i gorący oddech. Przybiegłam tam, gdzie nogi mnie prowadziły.
Wszystko pierwszy raz od tak dawna było przejrzyste i pewne. Stanęłam cała przemoczona,
ciężko dysząc przed grobem... było na nim wyryte:

Natsu Dragneel
X765 - X797
"Na zawsze w naszych sercach"

-Dlaczego Natsu? - szepnęłam, ściskając pięści aż pobielały mi kostki. - dlaczego...
dlaczego złamałeś obietnicę? - krzyknęłam, a echo jeszcze kilka razy powtarzało
te pytanie - przecież obiecałeś! Obiecałeś, że będziesz zawsze przy mnie! Że zawsze
będziesz mnie chronił! - upadłam na ziemię, chowając twarz w dłoniach i rozpłakałam 
się na dobre - Natsu... ty mi obiecałeś... - jęknęłam. Nie próbowałam nawet 
powstrzymać łez. Uczucie wściekłości, samotności i wiedza, że nigdy go nie ujrzę.
Są o wiele gorsze od uczucia pustki, które dotąd czułam... już wiem dlaczego
tak usilnie próbowałam zapomnieć... teraz żałuję... że sobie przypomniałam...
~*~
One-shot napisany na konkurs Nashi :3

niedziela, 15 marca 2015

13. Kontrola

-Dlaczego płaczesz? - spytała się, spoglądając na jego już czerwone oczy od płaczu.
-Nie udało mi się ciebie ochronić - zawył, kładąc głowę w jej piersi.
-Ale przyszedłeś prawda? - dziewczyna podniosła się do pozycji
siedzącej i przytuliła chłopaka - to się liczy...
Chłopak wtulił się w jej poranione ciało. Przeklinał się, że nie umiał jej
ochronić i dziewczyna jest teraz w takim stanie.
-Wszystko będzie dobrze Natsu... - powiedziała przesłodzonym głosem i wyjęła
nóż, który skierowała na plecy, nic nie świadomego chłopaka -
już niedługo nie będziesz czuł tego smutku...
Blondynka spojrzała z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy w stronę Natsu.
Podniosła nóż lekko w górę, by ugodzić chłopaka w plecy. Zamachnęła się i...
-Natsu! - po całym pomieszczeniu rozległ się głos Happiego. Heartfilia
szybko schowała nóż do tyłu. Różowowłosy podniósł głowę do góry, spoglądając
w stronę schodów. Niebieski kocur sfrunął z drugiego piętra - Lucy nie ma na gó.. -
nie zdążył dokończyć, ponieważ uderzył w powietrze i opadł na ziemię, masując
się po głowie.
-Co jest grane? - spytał się zdziwiony i podszedł do wyjścia. Dotknął łapką
czegoś niewidzialnego, co stawiało opór i nie dawało przejść.
-Co się stało Happy? - różowowłosy podszedł do kota. Miał zamiar go dotknąć
lecz przeszkodziła mu niewidzialna bariera, która oddzielała ich od siebie.
-Ej?! Czemu nie mogę przejść? - krzyknął wściekły Dragneel i chciał uderzyć
barierę magią, lecz uderzył tylko pięścią - Co jest do cholery?!
-Co się stało Natsu? - blondynka spojrzała na chłopaka.
-Nie mogę używać magii! Co jest do cholery grane?!!! - chłopak wydarł
się na całe pomieszczenie. Odsunął się kilka kroków i nadymał policzki.
-Karyū no Hōkō! - krzyknął, ale jedynie wypluł ślinę, która poleciała na
barierę i spłynęła po niej.
-Fu! To obrzydliwe Natsu! - krzyknął Happy.
-Cicho bądź! - odpowiedział i spojrzał na kota - jak mamy się stąd wydostać?
-Musimy jakoś dać radę... - westchnęła Heartfilia i spróbowała wstać.
Chłopak odwrócił się i podbiegł do dziewczyny.
-Nie wstawaj. Znajdę wyjście obiecuję - różowowłosy wziął ją w ramiona i
położył przy ścianie - musisz odpocząć...
-Natsu...
-Happy! Spróbuj znaleźć wyjście i sprowadź tutaj Wendy! - rozkazał exeedowi, który
rozłożył skrzydła i zniknął im z oczu krzycząc: Aye.
Salamander westchnął i spojrzał na rany dziewczyny. Zacisnął mocno
zęby, by po chwili westchnąć. Zdjął swoją kamizelkę i zaczął rozrywać na strzępy.
-Co ty robisz? - spytała się, spoglądając ze zdziwieniem.
-Muszę zatamować krwawienie - blondynka ucichła, zdając sobie sprawę, że
na prawdę jest poważnie ranna. Różowowłosy wziął jeden koniec materiału
do ręki, a drugi w zęby i rozerwał go. Wziął jeden pasek i jak najdelikatniej
dotknął jej prawego uda, gdzie znajdowała się spora rana. Lucy była
bardzo delikatną istotą; bał się, że może ją jeszcze bardziej zranić.
Chwycił końce szmatki i związał je w supełek. Następnie opatrzył
w ten sposób większe rany. Gdy skończył spojrzał na blondynkę, która
leżała z zamkniętymi oczami. Przyłożył głowę do jej piersi. Uśmiechnął się
słysząc choć powolne, to regularne bicie serca. Odchylił się od niej i
spojrzał na jej spokojną twarz, na której widniały rany i siniaki.
Zacisnął mocno pięść i uderzył nią z całej siły w ścianę, niedaleko
głowy blondynki.
-Co się stało? - spytała. Nagły trzask wybudził ją ze snu. Spojrzała
na twarz Salamandra, z której łatwo można było wyczytać złość.
-Natsu... już spokojnie. Jestem tu. Przyszedłeś po mnie... - podniosła
rękę do góry i pogłaskała jego policzek, przy czym uśmiechnęła się -
to mi wystarczy.
-Ale... jesteś w takim stanie... To wszystko moja... - nie zdążył dokończyć, bo
blondynka chwyciła jego głowę i przyciągnęła do swoich piersi, tuląc go mocno.
-Zamknij się... - szepnęła, wtulając głowę w jego różowe włosy.
-Ale...
-To moja wina. To dla tego, że jestem słaba... - Dragneel poczuł coś mokrego na swojej
głowie. Podniósł się lekko, zauważając, że jego partnerka płacze. Otarł jej łzy
koniuszkiem palca.
-Teraz to ty się zamknij. Jesteś silna - powiedział i oparł czoło o jej głowę -
przecież uciekłaś sama.
-Tak na prawdę to nie uciekłam... gdy się obudziłam drzwi od celi były otwarte...
i żadnej żywej duszy wokół. Chyba... Jose planował to od początku - Lucy odsunęła
się od Salamandra i oparła głowę o ścianę - tylko po co?
-Nie wiem... ale nie zamierzam tu bezczynnie czekać - różowowłosy wstał i otrzepał
spodnie - spróbuję znaleźć jakieś wyjście. A jeśli spróbuje zaatakować
spiorę go na kwaśne jabłko. Nie dam cię znów skrzywdzić...
Dobrze wiesz dlaczego cię wypuściłem... - w jej głowie zabrzmiał niski głos.
-Kto tu jest? - spytała cicho, spoglądając na wszystkie strony. Nagle przed
jej oczami zapanowała ciemność. Przestała czuć i słyszeć...
Nie martw się. Nie musisz się niczym przejmować... - głos rozchodził się
w pustce. Taki... sztuczny, bezuczuciowy...
Nagle przed jej oczami ukazał się widok zabierający dech w piersiach.
Unosiła się w powietrzu. Wokół niej błyszczały gwiazdy tworzące konstelacje.
Pod sobą widziała kulę ziemską. Ogromną kulę, która teraz była na wyciągnięcie
ręki. To było przepiękne. Była tak oszołomiona, że nie umiała wydusić z
siebie jakiegokolwiek słowa.
-Gdzie jestem? - odezwała się czekając na odpowiedź, która nie nastąpiła.
Znajdowała się w wielkiej pustce, nie mając pojęcia co się teraz dzieje z jej ciałem.

Blondynka otworzyła oczy, a na jej twarzy wkradł się przerażający uśmiech.
Wstała opierając się o ścianę i wyjęła nóż z pokrowca. Wycelowała w chłopaka, który
stał do niej tyłem i rzuciła w jego stronę. Różowowłosy wyczuł niebezpieczeństwo i
przesunął się, odwracając w jej stronę.
-Ups... - zaśmiała się i wyjęła kolejny sztylet - nie trafiłam.
-Lucy... - chłopak kompletnie nie wiedział co się dzieje. Dlaczego ona celowała
w niego nożem? - c-co ty ro-robisz?
-Ne Natsu... - mówiła przesłodzonym głosem, kierując się w jego stronę i bawiąc
się nożem - pobawmy się...
Dziewczyna podbiegła do niego i zamachnęła się w jego stronę, jednak Salamander
zrobił zgrabny unik. Obróciła się wokół własnej osi i w bardzo szybkim tempie
machnęła nożem. Różowowłosy tym razem ledwo zrobił unik i kilka różowych
kosmyków opadło na podłogę.
-Lucy co ty robisz? - krzyczał, ale ona odpowiadała tylko psychopatycznym
śmiechem i atakowała go coraz szybciej. To wszystko wyglądało jak sen...
jak koszmar.  Nigdy nie znał takiej Lucy! To nie mogła być jego Lucy!
W pewnym momencie nie zdążył zrobić uniku i musiał ją odepchnąć ramieniem.
Dziewczyna upadła na ziemię. Jęknęła a na jej twarzy pojawił się grymas bólu.
Nie rozumiał dlaczego to robi. Jej stan jest poważny a ona zachowuje się
jakby nic się nie stało. Blondynka zacisnęła mocno zęby i wstała.
-Lucy przestań! - krzyczał, próbował jakoś do niej dojść.
-Jeszcze nie zrozumiałeś? - powiedziała i spojrzała na niego z drwiną na twarzy -
ja nie jestem Lucy, którą znasz!
...
-Natsu-kun.. i co teraz zrobisz? - spytał się mężczyzna. Miał na sobie fioletowy
płaszcz i charakterystyczne spiczaste buty. Siedział w mrocznym pomieszczeniu
i przypatrywał się kryształowej kuli z której obserwował wszystko. -
zabijesz ją? A może dasz się zabić? Nie mogę się doczekać co będzie dalej.
-Jose - w pokoju rozbrzmiał kolejny głos. 
-Czego chcesz? - odezwał się, wiedząc, że mężczyzna stoi za nim.
-Pozwoliłem ci się zabawić, ale podałem jeden warunek. Mag gwiezdnej
energii nie może umrzeć. Jest mi potrzebny.
-Oczywiście, oczywiście - Jose definitywnie nie przejmował się jego słowami.
-Mogę w każdej chwili przerwać czar. Pamiętaj o tym... - to były jego ostatnie słowa,
nim zniknął w mrocznej mgle.
 ...
-Kim jesteś? - wykrzyczał, trzymając za jej nadgarstki. Blondynka prychnęła i 
podcięła mu nogi. Zamachnęła się, ale w ostatnim momencie zatrzymała 
sztylet przed jego szyją.
-Jesteś słaby... - powiedziała, skrywając twarz za włosami - jeśli nie potrafisz
uratować siebie, nie myśl, że uda ci się uratować ją. - na jego tors spadło kilka
kropel. Spojrzał na Heartfilię, która płakała.
-Ty płaczesz? - spytał się, spoglądając na jej zdziwioną twarz.
-C-co? - odsunęła się od niego i wytarła łzy. Dragneel uśmiechnął się i
skoczył na dziewczynę. Przycisnął ją do ziemi, trzymając za ramiona.
-Lucy! Wiem, że mnie słyszysz! Odezwij się! 
-Ona cię nie słyszy! - warknęła i plunęła na niego. Korzystając z okazji, chwyciła
z powrotem sztylet i przecięła jego ramię. Różowowłosy syknął. Odsunął się,
trzymając za ramie, z którego skapywała krew. 
Zabij go... Nie miej litości... 
-Zamknij się! - krzyknęła blondynka, trzymając się z głowę.
Zrób to... on jest winien wszystkiemu...
-Nie rozkazuj mi... - szepnęła tym razem, obracając nożem - będę robić 
co będę chciała.

-Co tu się właśnie stało? - spytała się Levy, zakładając bandaż Grayowi.
-Nie mam pojęcia. Ała... - jeknął, gdy McGarden zbyt mocno przycisnęła opatrunek.
-Przepraszam... 
-Nie wiem dlaczego Salamander tak nagle uciekł - powiedział Gajeel 
spoglądając w stronę gór - ale mam zamiar się tego dowiedzieć.
 -Niby jak chcesz tego dokonać? - spytała się Erza.
-E...
-Ej!!! - rozmowę przerwał krzyk Happiego, który leciał tak szybko, że nie
zdążył się zatrzymać i wylądował twarzą w ziemi.
-Co się dzieje Happy? Gdzie Natsu? - Levy podeszła do kotka.
-Natsu znalazł Lucy, ona jest w strasznym stanie i... oni są zamknięci 
w takim zamku... - próbował wytłumaczyć, co średnio mu wychodziło.
 -Polecę po nich z Lilym - wskazał na czarnego Exedda, który stał koło niego.
-Niby co chcesz sam wskórać? - zadrwił Gray, trzymając się za obolały bok.
-Na pewno więcej niż ty kaleko. I z Lilym będziemy tam o wiele 
szybciej niż pieszo - czarnowłosy odwrócił się w stronę Marvell - Wendy lecisz ze mną.
-D-dlaczego ja? - spytała się zdziwiona.
-Po pierwsze ty też masz Exeeda, po drugie niebieski kocur powiedział, że
Lucy jest poważnie ranna.
-Ale...
-Lećcie - powiedział mistrz, podchodząc do nich - Gajeel ma rację. 
To zapewne kolejny chory plan Jose i trzeba tam dostać się jak najszybciej. 
-Dobrze...- szepnęła Wendy.
-Ja polecę z Happym - Erza, wstała podpierając się mieczem.
-Hai - Exeedy rozwinęły skrzydła i wraz z smoczymi zabójcami i Tytanią
polecieli na ratunek Natsu i Lucy

~*~
Ohayo! Po pierwsze chcę przeprosić za to, że rozdział się spóźnił i do tego
daję wam taki krótki. Przepraszam ale ostatnio nie mam weny, a chciałam wam
dać już ten rozdział >.< Błagam nie bijcie! W następnym wszystko już powinno
być wyjaśnione. Aha i jeszcze ważna informacja: od teraz rozdziały będą 
wstawiane w niedziele a nie w soboty. Do zobaczenia!

sobota, 7 marca 2015

ZMIANY

Na początek chcę przeprosić, ale dzisiaj rozdział się nie pojawi.
Skończyły mi się ferie a w szkole czekały na mnie 3
sprawdziany, kartkówki i jeszcze projekt z techniki.
Cały tydzień nie napisałam dosłownie nic!
Więc jeszcze raz bardzo przepraszam ale rozdział
pojawi się za tydzień.

Co do zmian. Otóż od dzisiaj rozdziały na 
tym blogu będą pojawiać się co 2 tygodnie.
I to nie dlatego, że nie wyrabiam się.
Jak większość (chyba) wie prowadzę jeszcze
jednego bloga z bohaterami z m/a Fairy tail (klik)
Rozdziały tam pojawiają się bardzo rzadko i do
tego okropnie napisane, ponieważ nie mam czasu 
tam pisać, a bardzo chcę prowadzić też tamten blog.
Będzie to wyglądać następująco:
1 tydzień - rozdział na PFTN (przygody fairy tail nalu)
2 tydzień - rozdział na SA (szept aniołów)
itd...
Dlatego serdecznie zapraszam na mojego
drugiego bloga i jeszcze raz przepraszam.
  
 
Szablon wykonała Domi L