W poprzednim rozdziale:
-Już ta godzina? - jęczała, spoglądając na zegar w swoim domu.
Dochodziła godzina 11 w nocy. Usiadła na łóżku, spoglądając jak
zahipnotyzowana na ścianę.
-Aż tak długo siedziałam tam razem z Natsu? - na samą myśl o
różowowłosym, jej policzki się zaczerwieniły. Złapała za serduszko, które
dyndało na jej szyi, zawieszone na łańcuszku - dlaczego czuję się
tak dziwnie przy nim? - spytała się sama siebie, po czym wstała. -
co się ze mną dzieje?
Nagle spostrzegła cień, który przemknął jej przed oczyma. Nim
zdążyła coś zrobić, została przygnieciona przez coś na ziemię.
Próbowała coś zrobić, ale nie mogła się poruszyć.
Nie wiedziała co się dzieje, wszystko działo się zbyt szybko.
-Na... tsu... - to były jej ostatnie słowa, nim przed oczyma zapanowała ciemność,
a ona oddała się otchłani, tracąc przytomność.
Ni promieni słońca, ni blasku księżyca. Przed jej oczyma panowała ciemność,
która ją przerażała. Nie czuła ziemi pod nogami, i nie widziała swego ciała.
Wszechobecna pustka, która powoli doprowadzała ją do szaleństwa.
Chwila... usłyszała szmer... jakby stukanie o siebie jakiegoś metalu.
Nie mogła nic zrobić.Wydać z siebie dźwięku lub poruszyć się.
Jej powieki były tak ciężkie. Bała się, tego co może ujrzeć.
Zdobyła się na odwagę i uchyliła lekko powieki. Wokół niej nadal
panowała ciemność, lecz w oddali widziała słabe światło.
Wszystkie zmysły wróciły, jednak dziewczyna szybko tego pożałowała.
Poczuła ogromny ból rozchodzący się po całym ciele.
Palący ból, który nie miał zamiaru ustąpić. Czuła się jakby ktoś
obdzierał ją ze skóry. Gdy oczy przyzwyczaiły się nieco do otoczenia,
wreszcie zdała sobie sprawę gdzie jest. Wokół niej znajdowały się
ściany zrobione z kamienia, tak samo podłoga, która dawała jej
chociaż odrobinę ulgi od piekącego bólu. Naprzeciw niej znajdowały
się kraty, zza których widziała słabe światło, zapewne pochodzące z pochodni.
-Gdzie ja jestem...? - szepnęła cicho, próbując sobie cokolwiek przypomnieć.
Ale... nie pamiętała nic, prócz spotkania z Natsu... Jej policzki na samą myśl
o chłopaku, zaczerwieniły się lekko. Dziewczyna pokręciła głową -
nie czas teraz na myślenie o nim. - blondynka podniosła głowę do góry -
muszę się skąd jakoś wydostać.
Spróbowała poruszyć rękoma, ale coś ją powstrzymywało. Znów
usłyszała stukanie o siebie metalu. Odwróciła głowę i dopiero
teraz do niej dotarło, że ma na nadgarstkach grube kajdanki, które
zawieszone są nad jej głową. Spojrzała na pasek i zdała
sobie sprawę, że nie ma przy sobie kluczy.
-No pięknie... - westchnęła, spoglądając na sufit - niby jak ja
się teraz wydostanę? - spojrzała na naszyjnik, który dostała
wczoraj od różowowłosego - Natsu... gdzie jesteś?
-On tutaj nie przyjdzie - usłyszała męski, głęboki głos, ale nie
wiedziała skąd dobiega. Chociaż... wydawał się dziwnie znajomy.
-Kim jesteś? Czego ode mnie chcesz? - krzyknęła, próbując
się uwolnić, ale nie miała szans, by to zrobić.
-Kim jestem? - głos się zaśmiał - dobrze mnie znasz... Czego chcę? Zemsty... -
przy kratach pojawił się mężczyzna, ubrany w długi fioletowy płaszcz.
Oczy blondynki rozszerzyły się dwukrotnie, by za chwile na jej
twarzy pojawiła się złość...
-Ty... - warknęła, spoglądając na niego morderczym wzrokiem.
-A więc mnie pamiętasz? - mężczyzna zaśmiał się i podszedł do krat.
-Jak mogłabym cię nie pamiętać?
-Już ta godzina? - jęczała, spoglądając na zegar w swoim domu.
Dochodziła godzina 11 w nocy. Usiadła na łóżku, spoglądając jak
zahipnotyzowana na ścianę.
-Aż tak długo siedziałam tam razem z Natsu? - na samą myśl o
różowowłosym, jej policzki się zaczerwieniły. Złapała za serduszko, które
dyndało na jej szyi, zawieszone na łańcuszku - dlaczego czuję się
tak dziwnie przy nim? - spytała się sama siebie, po czym wstała. -
co się ze mną dzieje?
Nagle spostrzegła cień, który przemknął jej przed oczyma. Nim
zdążyła coś zrobić, została przygnieciona przez coś na ziemię.
Próbowała coś zrobić, ale nie mogła się poruszyć.
Nie wiedziała co się dzieje, wszystko działo się zbyt szybko.
-Na... tsu... - to były jej ostatnie słowa, nim przed oczyma zapanowała ciemność,
a ona oddała się otchłani, tracąc przytomność.
~*~
Błądziła w otchłani, zdana tylko na siebie. Nie czuła nic i nic nie widziała.Ni promieni słońca, ni blasku księżyca. Przed jej oczyma panowała ciemność,
która ją przerażała. Nie czuła ziemi pod nogami, i nie widziała swego ciała.
Wszechobecna pustka, która powoli doprowadzała ją do szaleństwa.
Chwila... usłyszała szmer... jakby stukanie o siebie jakiegoś metalu.
Nie mogła nic zrobić.Wydać z siebie dźwięku lub poruszyć się.
Jej powieki były tak ciężkie. Bała się, tego co może ujrzeć.
Zdobyła się na odwagę i uchyliła lekko powieki. Wokół niej nadal
panowała ciemność, lecz w oddali widziała słabe światło.
Wszystkie zmysły wróciły, jednak dziewczyna szybko tego pożałowała.
Poczuła ogromny ból rozchodzący się po całym ciele.
Palący ból, który nie miał zamiaru ustąpić. Czuła się jakby ktoś
obdzierał ją ze skóry. Gdy oczy przyzwyczaiły się nieco do otoczenia,
wreszcie zdała sobie sprawę gdzie jest. Wokół niej znajdowały się
ściany zrobione z kamienia, tak samo podłoga, która dawała jej
chociaż odrobinę ulgi od piekącego bólu. Naprzeciw niej znajdowały
się kraty, zza których widziała słabe światło, zapewne pochodzące z pochodni.
-Gdzie ja jestem...? - szepnęła cicho, próbując sobie cokolwiek przypomnieć.
Ale... nie pamiętała nic, prócz spotkania z Natsu... Jej policzki na samą myśl
o chłopaku, zaczerwieniły się lekko. Dziewczyna pokręciła głową -
nie czas teraz na myślenie o nim. - blondynka podniosła głowę do góry -
muszę się skąd jakoś wydostać.
Spróbowała poruszyć rękoma, ale coś ją powstrzymywało. Znów
usłyszała stukanie o siebie metalu. Odwróciła głowę i dopiero
teraz do niej dotarło, że ma na nadgarstkach grube kajdanki, które
zawieszone są nad jej głową. Spojrzała na pasek i zdała
sobie sprawę, że nie ma przy sobie kluczy.
-No pięknie... - westchnęła, spoglądając na sufit - niby jak ja
się teraz wydostanę? - spojrzała na naszyjnik, który dostała
wczoraj od różowowłosego - Natsu... gdzie jesteś?
-On tutaj nie przyjdzie - usłyszała męski, głęboki głos, ale nie
wiedziała skąd dobiega. Chociaż... wydawał się dziwnie znajomy.
-Kim jesteś? Czego ode mnie chcesz? - krzyknęła, próbując
się uwolnić, ale nie miała szans, by to zrobić.
-Kim jestem? - głos się zaśmiał - dobrze mnie znasz... Czego chcę? Zemsty... -
przy kratach pojawił się mężczyzna, ubrany w długi fioletowy płaszcz.
Oczy blondynki rozszerzyły się dwukrotnie, by za chwile na jej
twarzy pojawiła się złość...
-Ty... - warknęła, spoglądając na niego morderczym wzrokiem.
-A więc mnie pamiętasz? - mężczyzna zaśmiał się i podszedł do krat.
-Jak mogłabym cię nie pamiętać?
~*~
Natsu obudził się wczesnym rankiem. Leżał na hamaku w swoim domu.
Spojrzał na Happiego, który spał sobie smacznie na jego brzuchu.
-Oj Happy... wstawaj. - chłopak szturchał lekko kotka.
-Mmm... - kot otworzył ślepia i podniósł głowę do góry - rybka?
-Nie, to ja. - zaśmiał się różowowłosy - chodź idziemy do gildii.
-Natsu? Wolałbym rybkę - wymruczał kotek, zamykając ponownie oczy.
-Ja ci zaraz dam rybkę! - ryknął i zrzucił go z siebie.
-Gdzie? Gdzie jest rybka? - krzyczał exeed, spoglądając na wszystkie strony.
-W stawie - powiedział, schodząc z hamaku - idź se złowić.
-Jesteś okrutny! - krzyczał niebieski kocur - nigdy nie wolno żartować sobie z rybki!
-Hai, hai - westchnął i podszedł do kanapy, by wziąć sobie z niej ubrania.
Jak zwykle, spał w swoich białych spodenkach, więc ubrał tylko na siebie
kamizelkę i przewinął wokół szyi swój biały szalik. W jego domu jak
zwykle panował artystyczny nieład... mówiąc prościej kompletny bajzel.
Ubrania i resztki jedzenia porozrzucane po pokoju, już dawno dobrze
zamaskowały podłogę. Różne pamiątki z misji walały się po całym
pokoju. W zlewie leżał stos talerzy nie mytych już chyba z miesiąc.
-Choć, Happy idziemy do gildii - zawołał kotka, otwierając drzwi, dzięki
czemu do domu wleciały pierwsze promienie słońca.
-Aye, sir! - zasalutował i razem z Dragneelem wyszedł z domu.
Natsu i Happy po kilku minutach dość szybkiego marszu, dotarli do
gildii. Można było usłyszeć zza drzwi śpiewy, śmiechy, kłótnie i
odgłosy rozbijanych stołów. Właśnie dla tego kochał tą gildię.
Jak zwykle z uśmiechem, z całych sił kopnął drzwi, że niemal wypadły
z nawiasów. Wziął głęboki oddech i ryknął na całą gildię "Wróciłem!"
Uśmiechnął się perfidnie widząc zniesmaczony wyraz twarzy Gray'a i
podszedł do baru.
-Witaj Natsu - białowłosa jak zwykle przywitała go firmowym uśmiechem.
-Cześć Mira - pomachał dziewczynie.
-Pewnie jesteście głodni... - gdy pokiwali głową, zachichotała i ruszyła
na zaplecze, by za chwilę wrócić z posiłkiem dla magów.
-Dzięki - powiedział chłopak, wpychając chleb do buzi.
Po chwili usiadł koło niego Gray i położył głowę na blacie.
-Co ci jest Gray? - spytała się zmartwiona Mira, czyszcząc blat.
-Szkoda gadać... - westchnął, pukając głową o drewno.
-Nie dawno wróciłeś z misji, na której byłeś z Juvią... - nagle jej oczy
zaświeciły, a na usta wkradł się przerażający uśmiech - czy coś
się między wami wydarzyło?
Natsu przełknął gorączkowo ślinę, widząc ten błysk w oczach Miry.
Jest źle! Budzi się jej dusza swatki! Po chwili uspokoił się, gdy skumał, że
to nie on jest jej celem. (Natsu ale ty masz słaby refleks ;_;)
Uśmiechnął się złowieszczo, widząc nic nieświadomego czarnowłosego,
który leżał głową na blacie.
-Tak byliśmy na misji... - burknął, i wziął głęboki oddech - Juvia staje się
coraz bardziej nie do zniesienia... - chłopak przypomniał sobie wydarzenia
sprzed paru godzin.
-Juvia! - krzyknął czarnowłosy do dziewczyny, która oberwała od wielkiej
białej wywerny i opadła na ziemię, turlając się kilka razy. W pewnym
momencie, podpierając się rękoma o podłoże, wróciła do pozycji stojącej.
-Wōtā Nebura! - krzyknęła, a wokół jej rąk pojawił się niebieski
magiczny krąg. Po chwili pojawiły się dwie fale wody, które złączyły
się w spirale i uderzyły wywernę w brzuch. Stwór zasyczał i skierował
swój wielki ogon, porośnięty kolcami w stronę niebieskowłosej.
-Ice Make! Shīrudo! - chłopak w oka mgnieniu stanął przed
niebieskooką i stworzył tarczę z lodu, która odbiła atak.
Nagle poczuł, że coś go łapie za nogi
-Ah... Gray-sama znowu uratował Juvię! Jak Juvia powinna
się odwdzięczyć? - spytała się, kręcąc tyłkiem w prawo i lewo.
-Ogarnij się i zajmij się walką! - krzyknął i popchnął dziewczynę,
przez co atak wywerny dosięgnął tylko go i posłał na ścianę.
-Ty... - Lockser wstała ze złością wymalowaną na twarzy i wskazała
na potwora - ty też jesteś rywalem w miłości?!
-Raczej nie... - powiedział zażenowany Gray, trzymając się za brzuch.
-Zapłacisz Juvii za to! - krzyknęła, i wyciągnęła ku
przeciwnikowi rękę - Wōtā Suraisā!
Niebieskowłosa stworzyła kilka pojedynczych strumieni wody, które
przypominały kosy i skierowała je na bestie, porządnie ją osłabiając.
Wywerna ryknęła i potężnym zamachem skrzydeł, rzuciła ją na ścianę.
-Czekaj, czekaj, czekaj... - przerwał mu Natsu, który o dziwo przysłuchiwał
się opowiadaniu mrożonki - Juvia jest nie do zniesienia, bo złapała cię za
nogi? Przecież robiła wiele gorszych rzeczy jak... - podniósł prawą rękę
i ruszał palcami kilka razy - eh... no wiele rzeczy.
-Wiesz... - czarnowłosy obrócił głowę w jego stronę - może dasz
mi najpierw dokończyć historię?
Mira zaśmiała się cicho, a Natsu prychnął i odwrócił głowę w bok.
Fullbuster westchnął i kontynuował opowieść.
-Silny jest skurczybyk - warknął czarnowłosy i wstał trzymając się
za brzuch - Ice Make! Ransu! - Fullbuster wyciągnął ramiona do
przodu tworząc długie, zakrzywione lance z lodu, które
przedziurawiły skrzydła bestii - Juvia wykończ go!
-Dla ciebie wszystko Gray-sama! - krzyknęła, stając
naprzeciw wroga - Wōtā Suraisā! - strumienie wody dosięgły
potwora i dobiły go. Juvia ciężko oddychała i wszystko ją bolało,
mimo to uśmiechnęła się szeroko. Nagle jakby kompletnie
opadła z sił. Całe ciało odmówiło jej posłuszeństwa i zaczęła
spadać. Zamknęła oczy, czekając na upadek. Gdy nie poczuła
zderzenia, odważyła się podnieść powieki.
-Gray-sama... - szepnęła, spoglądając na czarnowłosego, który
uratował ją przed upadkiem i w tym momencie trzymał ją w ramionach.
-Nic ci nie jest? - spytał się i postawił ją - możesz chodzić?
-Raczej tak... - postawiła jeden krok do przodu, ale za chwilę poczuła
rwący ból w prawej kostce i opadła na ziemię, trzymając się
za źródło bólu. Chłopak westchnął. Kucnął przy niebieskowłosej i
zamroził opuchniętą kostkę.
-Opuchlizna powinna niedługo zejść - westchnął i wziął Lokscer na ręce.
-Ah... Gray-sama niesie Juvię pod ołtarz! - krzyknęła, wtulając się
w klatkę piersiową czarnowłosego.
-Ah... czyli jednak będzie ślub? - rozmarzyła się Mira, mając
gwiazdki w oczach - mogę wam pomóc przygotować przyjęcie!
To tak - zaczęła wyliczać na palcach - ty będziesz miał czarny
garnitur z krawatem, lub muszką. Co jest lepsze Natsu? Krawat czy muszka?
-Wszystko jedno - powiedział, dłubiąc sobie wykałaczką w zębach.
-Jednak muszka będzie na nim idealnie pasować. To tak dalej...
Juvia powinna mieć prostą, długą suknię, białą lub niebieską i
długi biały welon aż do podłogi... albo nawet dłuższy!
Miesiąc miodowy powinniście spędzić nad morzem! Gdy wrócicie
będziecie mieć już synka, którego nazwiecie Shin!
Będzie miał czarne włosy po tobie i niebieskie oczy po Juvii...
-Skończ gadać - Gray zakrył buzię białowłosej, skutecznie ją uciszając -
dasz mi w końcu dokończyć historię?
-Dziękujemy wam za ocalenie miasta - kłaniał się burmistrz.
Był już spokojnie po siedemdziesiątce. Sięgał lodowemu magowi
zaledwie do tułowia. Goła głowa, odbijała
promienie słońca, jedynie kilka siwych włosów trzymało się
jeszcze na tyle głowy. Na nosie nosił duże, okrągłe okulary, które
zakrywały jego brązowe tęczówki. Na całej buzi miał widoczne
zmarszczki, które powoli pożerały jego twarz. Nosił brązowy
garnitur i czarne eleganckie buty.
-Jak możemy odwdzięczyć się wam dwóm? Może zostaniecie
u nas jedną noc, póki twoja dziewczyna nie wyzdrowieje? -
wpatrywał się w Gray'a, który trzymał na rękach niebieskowłosą.
-Ale ona nie jest...
-Tak! Dziękujemy! Najlepiej w jednym pokoju i jednym łóżku! -
krzyknęła rozradowana, przerywając czarnowłosemu.
-Nie wątpie, że tak będzie wam najwygodniej - zaśmiał się -
ja już muszę iść. Proszę przyjść później pod ten adres - podał
kartkę skołowanemu czarnowłosemu.
-Ale...
-A jutro załatwimy wam transport do Magnolii - staruszek
uśmiechnął się i odszedł.
-Ale my nie jesteśmy razem! - wydarł się na cały głos, aż
ptaki, które siedziały na drzewach, spłoszyły się i odleciały.
-Ano... - poczuł, jak ktoś ciągnie go za bluzkę. Skierował
wzrok w bok. Stała przy nim mała dziewczynka. Na oko
miała 10 lat. Jej blond włosy były związane w wysoką kitkę.
Oczy były koloru ciemnofioletowego. Na jej małej
buzi widniał wielki uśmiech. Ubrana była w śliczną
zieloną sukienkę na ramiączkach i nosiła brązowe sandały.
-Mam na imię Aimi. To present dla bohatelskiej pary, któla ulatowała
nase miastecko - dziewczynka podała chłopakowi kartkę i uciekła szybko.
Chłopak zbladł widząc co było tam namalowane. Schował szybko kartkę do kieszeni.
-Co tam było? - spytała się cała w skowronkach białowłosa.
Chłopak nie miał zamiaru się kłócił. Wyjął z kieszeni pognieciony
kawałek papieru i pokazał Mirze.
-Jakie to słodkie! - krzyknęła najstarsza Strauss, biorąc rysunek w ręce.
-Chyba raczej przerażające... - westchnął, waląc głową w blat.
-Na dodatek burmistrz mówił, że zamierza zbudować pomnik
na naszą cześć... - mówił, nie przestając uderzać czołem w drewno.
Natsu nie mógł już wytrzymać. Wybuchnął głośnym śmiechem,
uderzając pięścią w blat. Po chwili przestał i teatralnie wytarł łzę.
-Dobra czas się rozejrzeć za misją - różowowłosy wstał, podpierając
się rękoma o blat - tylko... - obrócił się, dokładnie spoglądając
na gildię - gdzie jest Lucy?
-Faktycznie to dziwne, że jeszcze jej nie ma... - powiedziała Mira -
zawsze przychodzi rankiem do gildii.
-Na pewno zaspała, bo znowu czyta te dziwne książki. Pójdę po nią -
krzyknął i wybiegł z gildii.
Po kilku minutach stanął przed oknem Lucy. Wskoczył na parapet
i rozejrzał się po wnętrzu. Zszokowało go to co zobaczył.
Cały jej dom wyglądał, jakby przeszło przez nie tornado.
Książki był porozrzucane po podłodze. Stół i krzesła były połamane.
-Co tu się stało? - spytał się wchodząc do pomieszczenia. - Lucy?!
Lucy gdzie jesteś?! - krzyczał chłopak, ale odpowiadała mu tylko cisza.
-Chwila... - chłopak pociągnął kilka razy nosem, wyczuwając dziwny
zapach unoszący się w pokoju - już gdzieś czułem ten zapach...
Jego źrenice rozszerzyły się dwukrotnie, by po chwili na twarzy
pojawiła się złość i chęć mordu. Wyskoczył przez okno i
pobiegł do gildii, aż się za nim kurzyło.
Otworzył z całej siły drzwi, przez co zwrócił uwagę wszystkich.
-Coś się stało? - spytała się Mirajane czyszcząc kufel.
-Lucy została porwana.... - powiedział cicho.
-Nic nie słyszymy zapałko! - odezwał się Gray.
-Porwali Lucy! - krzyknął na całą gildię.
-Wiesz kto to zrobił? - podeszła do niego Erza z skrzyżowanymi rękami.
Chłopak pokręcił znacząco głową.
-Choć, Happy idziemy do gildii - zawołał kotka, otwierając drzwi, dzięki
czemu do domu wleciały pierwsze promienie słońca.
-Aye, sir! - zasalutował i razem z Dragneelem wyszedł z domu.
Natsu i Happy po kilku minutach dość szybkiego marszu, dotarli do
gildii. Można było usłyszeć zza drzwi śpiewy, śmiechy, kłótnie i
odgłosy rozbijanych stołów. Właśnie dla tego kochał tą gildię.
Jak zwykle z uśmiechem, z całych sił kopnął drzwi, że niemal wypadły
z nawiasów. Wziął głęboki oddech i ryknął na całą gildię "Wróciłem!"
Uśmiechnął się perfidnie widząc zniesmaczony wyraz twarzy Gray'a i
podszedł do baru.
-Witaj Natsu - białowłosa jak zwykle przywitała go firmowym uśmiechem.
-Cześć Mira - pomachał dziewczynie.
-Pewnie jesteście głodni... - gdy pokiwali głową, zachichotała i ruszyła
na zaplecze, by za chwilę wrócić z posiłkiem dla magów.
-Dzięki - powiedział chłopak, wpychając chleb do buzi.
Po chwili usiadł koło niego Gray i położył głowę na blacie.
-Co ci jest Gray? - spytała się zmartwiona Mira, czyszcząc blat.
-Szkoda gadać... - westchnął, pukając głową o drewno.
-Nie dawno wróciłeś z misji, na której byłeś z Juvią... - nagle jej oczy
zaświeciły, a na usta wkradł się przerażający uśmiech - czy coś
się między wami wydarzyło?
Natsu przełknął gorączkowo ślinę, widząc ten błysk w oczach Miry.
Jest źle! Budzi się jej dusza swatki! Po chwili uspokoił się, gdy skumał, że
to nie on jest jej celem. (Natsu ale ty masz słaby refleks ;_;)
Uśmiechnął się złowieszczo, widząc nic nieświadomego czarnowłosego,
który leżał głową na blacie.
-Tak byliśmy na misji... - burknął, i wziął głęboki oddech - Juvia staje się
coraz bardziej nie do zniesienia... - chłopak przypomniał sobie wydarzenia
sprzed paru godzin.
-Juvia! - krzyknął czarnowłosy do dziewczyny, która oberwała od wielkiej
białej wywerny i opadła na ziemię, turlając się kilka razy. W pewnym
momencie, podpierając się rękoma o podłoże, wróciła do pozycji stojącej.
-Wōtā Nebura! - krzyknęła, a wokół jej rąk pojawił się niebieski
magiczny krąg. Po chwili pojawiły się dwie fale wody, które złączyły
się w spirale i uderzyły wywernę w brzuch. Stwór zasyczał i skierował
swój wielki ogon, porośnięty kolcami w stronę niebieskowłosej.
-Ice Make! Shīrudo! - chłopak w oka mgnieniu stanął przed
niebieskooką i stworzył tarczę z lodu, która odbiła atak.
Nagle poczuł, że coś go łapie za nogi
-Ah... Gray-sama znowu uratował Juvię! Jak Juvia powinna
się odwdzięczyć? - spytała się, kręcąc tyłkiem w prawo i lewo.
-Ogarnij się i zajmij się walką! - krzyknął i popchnął dziewczynę,
przez co atak wywerny dosięgnął tylko go i posłał na ścianę.
-Ty... - Lockser wstała ze złością wymalowaną na twarzy i wskazała
na potwora - ty też jesteś rywalem w miłości?!
-Raczej nie... - powiedział zażenowany Gray, trzymając się za brzuch.
-Zapłacisz Juvii za to! - krzyknęła, i wyciągnęła ku
przeciwnikowi rękę - Wōtā Suraisā!
Niebieskowłosa stworzyła kilka pojedynczych strumieni wody, które
przypominały kosy i skierowała je na bestie, porządnie ją osłabiając.
Wywerna ryknęła i potężnym zamachem skrzydeł, rzuciła ją na ścianę.
-Czekaj, czekaj, czekaj... - przerwał mu Natsu, który o dziwo przysłuchiwał
się opowiadaniu mrożonki - Juvia jest nie do zniesienia, bo złapała cię za
nogi? Przecież robiła wiele gorszych rzeczy jak... - podniósł prawą rękę
i ruszał palcami kilka razy - eh... no wiele rzeczy.
-Wiesz... - czarnowłosy obrócił głowę w jego stronę - może dasz
mi najpierw dokończyć historię?
Mira zaśmiała się cicho, a Natsu prychnął i odwrócił głowę w bok.
Fullbuster westchnął i kontynuował opowieść.
-Silny jest skurczybyk - warknął czarnowłosy i wstał trzymając się
za brzuch - Ice Make! Ransu! - Fullbuster wyciągnął ramiona do
przodu tworząc długie, zakrzywione lance z lodu, które
przedziurawiły skrzydła bestii - Juvia wykończ go!
-Dla ciebie wszystko Gray-sama! - krzyknęła, stając
naprzeciw wroga - Wōtā Suraisā! - strumienie wody dosięgły
potwora i dobiły go. Juvia ciężko oddychała i wszystko ją bolało,
mimo to uśmiechnęła się szeroko. Nagle jakby kompletnie
opadła z sił. Całe ciało odmówiło jej posłuszeństwa i zaczęła
spadać. Zamknęła oczy, czekając na upadek. Gdy nie poczuła
zderzenia, odważyła się podnieść powieki.
-Gray-sama... - szepnęła, spoglądając na czarnowłosego, który
uratował ją przed upadkiem i w tym momencie trzymał ją w ramionach.
-Nic ci nie jest? - spytał się i postawił ją - możesz chodzić?
-Raczej tak... - postawiła jeden krok do przodu, ale za chwilę poczuła
rwący ból w prawej kostce i opadła na ziemię, trzymając się
za źródło bólu. Chłopak westchnął. Kucnął przy niebieskowłosej i
zamroził opuchniętą kostkę.
-Opuchlizna powinna niedługo zejść - westchnął i wziął Lokscer na ręce.
-Ah... Gray-sama niesie Juvię pod ołtarz! - krzyknęła, wtulając się
w klatkę piersiową czarnowłosego.
-Ah... czyli jednak będzie ślub? - rozmarzyła się Mira, mając
gwiazdki w oczach - mogę wam pomóc przygotować przyjęcie!
To tak - zaczęła wyliczać na palcach - ty będziesz miał czarny
garnitur z krawatem, lub muszką. Co jest lepsze Natsu? Krawat czy muszka?
-Wszystko jedno - powiedział, dłubiąc sobie wykałaczką w zębach.
-Jednak muszka będzie na nim idealnie pasować. To tak dalej...
Juvia powinna mieć prostą, długą suknię, białą lub niebieską i
długi biały welon aż do podłogi... albo nawet dłuższy!
Miesiąc miodowy powinniście spędzić nad morzem! Gdy wrócicie
będziecie mieć już synka, którego nazwiecie Shin!
Będzie miał czarne włosy po tobie i niebieskie oczy po Juvii...
-Skończ gadać - Gray zakrył buzię białowłosej, skutecznie ją uciszając -
dasz mi w końcu dokończyć historię?
-Dziękujemy wam za ocalenie miasta - kłaniał się burmistrz.
Był już spokojnie po siedemdziesiątce. Sięgał lodowemu magowi
zaledwie do tułowia. Goła głowa, odbijała
promienie słońca, jedynie kilka siwych włosów trzymało się
jeszcze na tyle głowy. Na nosie nosił duże, okrągłe okulary, które
zakrywały jego brązowe tęczówki. Na całej buzi miał widoczne
zmarszczki, które powoli pożerały jego twarz. Nosił brązowy
garnitur i czarne eleganckie buty.
-Jak możemy odwdzięczyć się wam dwóm? Może zostaniecie
u nas jedną noc, póki twoja dziewczyna nie wyzdrowieje? -
wpatrywał się w Gray'a, który trzymał na rękach niebieskowłosą.
-Ale ona nie jest...
-Tak! Dziękujemy! Najlepiej w jednym pokoju i jednym łóżku! -
krzyknęła rozradowana, przerywając czarnowłosemu.
-Nie wątpie, że tak będzie wam najwygodniej - zaśmiał się -
ja już muszę iść. Proszę przyjść później pod ten adres - podał
kartkę skołowanemu czarnowłosemu.
-Ale...
-A jutro załatwimy wam transport do Magnolii - staruszek
uśmiechnął się i odszedł.
-Ale my nie jesteśmy razem! - wydarł się na cały głos, aż
ptaki, które siedziały na drzewach, spłoszyły się i odleciały.
-Ano... - poczuł, jak ktoś ciągnie go za bluzkę. Skierował
wzrok w bok. Stała przy nim mała dziewczynka. Na oko
miała 10 lat. Jej blond włosy były związane w wysoką kitkę.
Oczy były koloru ciemnofioletowego. Na jej małej
buzi widniał wielki uśmiech. Ubrana była w śliczną
zieloną sukienkę na ramiączkach i nosiła brązowe sandały.
-Mam na imię Aimi. To present dla bohatelskiej pary, któla ulatowała
nase miastecko - dziewczynka podała chłopakowi kartkę i uciekła szybko.
Chłopak zbladł widząc co było tam namalowane. Schował szybko kartkę do kieszeni.
-Co tam było? - spytała się cała w skowronkach białowłosa.
Chłopak nie miał zamiaru się kłócił. Wyjął z kieszeni pognieciony
kawałek papieru i pokazał Mirze.
-Jakie to słodkie! - krzyknęła najstarsza Strauss, biorąc rysunek w ręce.
-Chyba raczej przerażające... - westchnął, waląc głową w blat.
-Na dodatek burmistrz mówił, że zamierza zbudować pomnik
na naszą cześć... - mówił, nie przestając uderzać czołem w drewno.
Natsu nie mógł już wytrzymać. Wybuchnął głośnym śmiechem,
uderzając pięścią w blat. Po chwili przestał i teatralnie wytarł łzę.
-Dobra czas się rozejrzeć za misją - różowowłosy wstał, podpierając
się rękoma o blat - tylko... - obrócił się, dokładnie spoglądając
na gildię - gdzie jest Lucy?
-Faktycznie to dziwne, że jeszcze jej nie ma... - powiedziała Mira -
zawsze przychodzi rankiem do gildii.
-Na pewno zaspała, bo znowu czyta te dziwne książki. Pójdę po nią -
krzyknął i wybiegł z gildii.
Po kilku minutach stanął przed oknem Lucy. Wskoczył na parapet
i rozejrzał się po wnętrzu. Zszokowało go to co zobaczył.
Cały jej dom wyglądał, jakby przeszło przez nie tornado.
Książki był porozrzucane po podłodze. Stół i krzesła były połamane.
-Co tu się stało? - spytał się wchodząc do pomieszczenia. - Lucy?!
Lucy gdzie jesteś?! - krzyczał chłopak, ale odpowiadała mu tylko cisza.
-Chwila... - chłopak pociągnął kilka razy nosem, wyczuwając dziwny
zapach unoszący się w pokoju - już gdzieś czułem ten zapach...
Jego źrenice rozszerzyły się dwukrotnie, by po chwili na twarzy
pojawiła się złość i chęć mordu. Wyskoczył przez okno i
pobiegł do gildii, aż się za nim kurzyło.
Otworzył z całej siły drzwi, przez co zwrócił uwagę wszystkich.
-Coś się stało? - spytała się Mirajane czyszcząc kufel.
-Lucy została porwana.... - powiedział cicho.
-Nic nie słyszymy zapałko! - odezwał się Gray.
-Porwali Lucy! - krzyknął na całą gildię.
-Wiesz kto to zrobił? - podeszła do niego Erza z skrzyżowanymi rękami.
Chłopak pokręcił znacząco głową.
~*~
-Phantom Lord - syknęła, spoglądając na mężczyznę z pogardą.
-Dokładnie - mężczyzna uśmiechnął się złowieszczo i otworzył drzwi.
-Czego ode mnie chcesz? - warknęła, szarpiąc rękoma, przez co po
pomieszczeniu rozchodził się odgłos obijanego o siebie metalu.
-Nawet nie nazwiesz mnie po imieniu? - podszedł do niej i chwycił
jej podbródek, każąc na siebie patrzeć. Dziewczyna opluła go.
-Nie będę wymawiać tego parszywego imienia - warknęła.
Mężczyzna spokojnie wyjął chusteczkę i wytarł swoją twarz.
Po chwili uderzył ją z całej siły w policzek. Dziewczyna syknęła,
a do jej oczu napłynęły łzy. Szybko je jednak zatrzymała.
O nie! Nie rozpłacze się! Będzie silna!
-Tak się nie będziemy bawić, panienko - powiedział mężczyzna -
w każdej chwili mogę odebrać ci życie.
-Tak? - spojrzała na niego z kpiną - więc dlaczego tego nie zrobisz?
-Oj dziewczyno... - chwycił ją za włosy i pociągnął do góry, słysząc
jęk blondynki uśmiechnął się - gdybym od razu cię zabił nie było, by zabawy.
-Tak? A może boisz się? - zaśmiała się. Mężczyzna kopnął ją w twarz.
Po chwili z jej nosa poleciała krew. Następnie kopnął ją w brzuch,
wgniatając w podłoże. Dziewczyna jęknęła, zaciskając zęby i zamykając
oczy. Ból rozchodził się po całym ciele. Czuła jakby paliła się od wewnątrz.
-Czego niby mam się bać? - zaśmiał się i jeszcze raz złapał rękoma
za jej podbródek - zanim twoja kochana gildia tu dotrze będzie już po wszystkim.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się.
Można było usłyszeć jego psychopatyczny śmiech. Kolejne uderzenie
w policzek i rozchodzący się na nowo ból. Mężczyzna się już
nie powstrzymywał. Kopał ją po całym ciele. Po nogach, po rękach,
a nawet po twarzy. Cała jej skóra była poraniona i tworzyły się
pierwsze siniaki. Dziewczyna kaszlnęła, a z jej buzi wyleciała
stróżka krwi brudząc podłogę. Oddychała ciężko, walcząc o
każdy oddech, co było cholernie trudne. Nie było już miejsca, by
nie odczuwała tego okropnego uczucia, czym był nawet na chwilę
się nie zmniejszający ból. Widziała już jakby przez mgłę.
Mężczyzna ukucnął przy dziewczynie i dokładnie się jej przyjrzał.
Cała twarz była w zadrapaniach, a z buzi i z nosa leciała krew.
Jednak żadna łza nie miała zamiaru wylecieć.
-A więc chcesz udawać silną? Ciekawe ile jeszcze wytrzymasz! -
mężczyzna wstał i wyjął długi czarny bat. Padło uderzenie, jęk dziewczyny.
Drugie... trzecie... czwarte... głośne odgłosy uderzenia bata o gołą
skórę zagłuszało jęki rozpaczy blondynki. Po kilku minutach i
nieprzerwanych ciosach mężczyzna przestał i spojrzał na Lucy.
Na całym jej ciele były blizny, z których powoli sączyła się krew.
-Cały czas udajesz silną? Wspaniałe! - mężczyzna wyjął
butelkę wody. Odkręcił ją i wylał całą zawartość na Heartfilię,
nie pozwalając jej stracić przytomności. Dziewczyna zaczęła kasłać.
Sprawiało jej to ogromny ból. Chora zabawa zaczęła się od nowa.
Cała jej bluzka, która była w strzępach zabarwiła się na czerwono.
Lucy nadal nie traciła nadziei. Spod przymrużonych powiek spoglądała
na prezent od Natsu. Piękne sztuczne serce o kolorze krwi, dodawało
jej odwagi. Wierzyła, że różowowłosy po nią przyjdzie. Zawsze ją ratował.
Kolejne uderzenie, tym razem w lewe udo. Palący ból, który zaraz zniknął.
Kolejna rana, kolejny krzyk, kolejne krople krwi wylewały się i
skapywały na podłogę, a czerwona kałuża powiększała się coraz bardziej.
Heartfilia z ledwością zacisnęła dłonie w pięści. Powoli przestawała
odczuwać ból, wywołany kolejnymi uderzeniami. Wszystko powoli się
oddalało, a w zamian tego pojawiał się mrok. - Czyli tak się czuje osoba, która
umiera? Natsu... jednak nie przybędziesz? Nie.. nie mogę tak myśleć.
Na pewno przybędziesz. Przyjdziesz do mnie i z uśmiechem
na twarzy zabierzesz mnie z powrotem. - blondynka spojrzała
na swój naszyjnik i wysiliła się na nikły uśmiech. Nigdy, by nie
pomyślała, że tak trudno będzie jej podnieść kąciki ust ku górze.
-O? A co to? - spytał się, kucając przy dziewczynie i dotykając naszyjnika.
-Z..zostaw to... - wydusiła z siebie słowa, co wcale nie było łatwe.
-Czyżby twój ukochany smoczy zabójca ci to dał? - mężczyzna zaśmiał się
i jednym pociągnięciem, zerwał z jej szyi naszyjnik. Spoglądał na sztuczne
serduszko, trzymając je w ręce. Po chwili zamknął dłoń w pięść.
Gdy ją otworzył, na ziemię opadło milion czerwonych krysztalików.
Dziewczyna spoglądała na to z przerażeniem na twarzy. Tylko
ten naszyjnik nadal jej przypominał o Natsu. On.. utrzymywał jej nadzieję.
-Nie! - z gardła Lucy wyrwał się ochrypnięty krzyk, który zaraz przerodził
się w kaszel. To było dla niej za dużo... nie mogła już wytrzymać...
miała już tego dość! Teraz marzyła tylko, by on szybko to zakończył.
Po jej policzku popłynęła łza, która zamiast chociaż w najmniejszym
stopniu uśmierzyć ból, tylko go zwiększyła. Ale ona... już się tym
nie przejmowała. Rozpłakała się na dobre. Łkała a z jej gardła
wydobywał się szloch. Rozpacz zapanowała nad jej sercem,
doszczętnie niszcząc ostatnią nić nadziei. Nadziei, którą był Natsu.
Natsu, który się nie zjawił. Natsu, który ją porzucił.
To wszystko wina Natsu... to przez Natsu teraz umiera...
NATSU JEST WSZYSTKIEMU WINIEN!
Mężczyzna uśmiechnął się widząc, że wszystko idzie zgodnie z planem.
Był już coraz bliżej swojego upragnionego celu.
Mrok wyłaniający się z dziwnej kulki, którą trzymał w ręku
coraz bardziej pochłaniał blondynkę.
Ohayo! Podobał się wam rozdział? Pierwszy raz jestem tak
z siebie zadowolona :3 No... no przynajmniej z tej końcówki.
Tak... chyba jestem sadystką xd
N: Nie chyba, a raczej na pewno! Co ty robisz mojej mamie?
E... torturuje ją? Czytać nie umiesz? ;_;
N: Ale dlaczego to robisz?!
Bo... bo mogę wiesz! Bo tak to wymyśliłam!
Czekam na wasze opinie w komentarzach i mam nadzieję, że mnie
nieznawidzicie za ten rozdział :)
-Dokładnie - mężczyzna uśmiechnął się złowieszczo i otworzył drzwi.
-Czego ode mnie chcesz? - warknęła, szarpiąc rękoma, przez co po
pomieszczeniu rozchodził się odgłos obijanego o siebie metalu.
-Nawet nie nazwiesz mnie po imieniu? - podszedł do niej i chwycił
jej podbródek, każąc na siebie patrzeć. Dziewczyna opluła go.
-Nie będę wymawiać tego parszywego imienia - warknęła.
Mężczyzna spokojnie wyjął chusteczkę i wytarł swoją twarz.
Po chwili uderzył ją z całej siły w policzek. Dziewczyna syknęła,
a do jej oczu napłynęły łzy. Szybko je jednak zatrzymała.
O nie! Nie rozpłacze się! Będzie silna!
-Tak się nie będziemy bawić, panienko - powiedział mężczyzna -
w każdej chwili mogę odebrać ci życie.
-Tak? - spojrzała na niego z kpiną - więc dlaczego tego nie zrobisz?
-Oj dziewczyno... - chwycił ją za włosy i pociągnął do góry, słysząc
jęk blondynki uśmiechnął się - gdybym od razu cię zabił nie było, by zabawy.
-Tak? A może boisz się? - zaśmiała się. Mężczyzna kopnął ją w twarz.
Po chwili z jej nosa poleciała krew. Następnie kopnął ją w brzuch,
wgniatając w podłoże. Dziewczyna jęknęła, zaciskając zęby i zamykając
oczy. Ból rozchodził się po całym ciele. Czuła jakby paliła się od wewnątrz.
-Czego niby mam się bać? - zaśmiał się i jeszcze raz złapał rękoma
za jej podbródek - zanim twoja kochana gildia tu dotrze będzie już po wszystkim.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się.
Można było usłyszeć jego psychopatyczny śmiech. Kolejne uderzenie
w policzek i rozchodzący się na nowo ból. Mężczyzna się już
nie powstrzymywał. Kopał ją po całym ciele. Po nogach, po rękach,
a nawet po twarzy. Cała jej skóra była poraniona i tworzyły się
pierwsze siniaki. Dziewczyna kaszlnęła, a z jej buzi wyleciała
stróżka krwi brudząc podłogę. Oddychała ciężko, walcząc o
każdy oddech, co było cholernie trudne. Nie było już miejsca, by
nie odczuwała tego okropnego uczucia, czym był nawet na chwilę
się nie zmniejszający ból. Widziała już jakby przez mgłę.
Mężczyzna ukucnął przy dziewczynie i dokładnie się jej przyjrzał.
Cała twarz była w zadrapaniach, a z buzi i z nosa leciała krew.
Jednak żadna łza nie miała zamiaru wylecieć.
-A więc chcesz udawać silną? Ciekawe ile jeszcze wytrzymasz! -
mężczyzna wstał i wyjął długi czarny bat. Padło uderzenie, jęk dziewczyny.
Drugie... trzecie... czwarte... głośne odgłosy uderzenia bata o gołą
skórę zagłuszało jęki rozpaczy blondynki. Po kilku minutach i
nieprzerwanych ciosach mężczyzna przestał i spojrzał na Lucy.
Na całym jej ciele były blizny, z których powoli sączyła się krew.
-Cały czas udajesz silną? Wspaniałe! - mężczyzna wyjął
butelkę wody. Odkręcił ją i wylał całą zawartość na Heartfilię,
nie pozwalając jej stracić przytomności. Dziewczyna zaczęła kasłać.
Sprawiało jej to ogromny ból. Chora zabawa zaczęła się od nowa.
Cała jej bluzka, która była w strzępach zabarwiła się na czerwono.
Lucy nadal nie traciła nadziei. Spod przymrużonych powiek spoglądała
na prezent od Natsu. Piękne sztuczne serce o kolorze krwi, dodawało
jej odwagi. Wierzyła, że różowowłosy po nią przyjdzie. Zawsze ją ratował.
Kolejne uderzenie, tym razem w lewe udo. Palący ból, który zaraz zniknął.
Kolejna rana, kolejny krzyk, kolejne krople krwi wylewały się i
skapywały na podłogę, a czerwona kałuża powiększała się coraz bardziej.
Heartfilia z ledwością zacisnęła dłonie w pięści. Powoli przestawała
odczuwać ból, wywołany kolejnymi uderzeniami. Wszystko powoli się
oddalało, a w zamian tego pojawiał się mrok. - Czyli tak się czuje osoba, która
umiera? Natsu... jednak nie przybędziesz? Nie.. nie mogę tak myśleć.
Na pewno przybędziesz. Przyjdziesz do mnie i z uśmiechem
na twarzy zabierzesz mnie z powrotem. - blondynka spojrzała
na swój naszyjnik i wysiliła się na nikły uśmiech. Nigdy, by nie
pomyślała, że tak trudno będzie jej podnieść kąciki ust ku górze.
-O? A co to? - spytał się, kucając przy dziewczynie i dotykając naszyjnika.
-Z..zostaw to... - wydusiła z siebie słowa, co wcale nie było łatwe.
-Czyżby twój ukochany smoczy zabójca ci to dał? - mężczyzna zaśmiał się
i jednym pociągnięciem, zerwał z jej szyi naszyjnik. Spoglądał na sztuczne
serduszko, trzymając je w ręce. Po chwili zamknął dłoń w pięść.
Gdy ją otworzył, na ziemię opadło milion czerwonych krysztalików.
Dziewczyna spoglądała na to z przerażeniem na twarzy. Tylko
ten naszyjnik nadal jej przypominał o Natsu. On.. utrzymywał jej nadzieję.
-Nie! - z gardła Lucy wyrwał się ochrypnięty krzyk, który zaraz przerodził
się w kaszel. To było dla niej za dużo... nie mogła już wytrzymać...
miała już tego dość! Teraz marzyła tylko, by on szybko to zakończył.
Po jej policzku popłynęła łza, która zamiast chociaż w najmniejszym
stopniu uśmierzyć ból, tylko go zwiększyła. Ale ona... już się tym
nie przejmowała. Rozpłakała się na dobre. Łkała a z jej gardła
wydobywał się szloch. Rozpacz zapanowała nad jej sercem,
doszczętnie niszcząc ostatnią nić nadziei. Nadziei, którą był Natsu.
Natsu, który się nie zjawił. Natsu, który ją porzucił.
To wszystko wina Natsu... to przez Natsu teraz umiera...
NATSU JEST WSZYSTKIEMU WINIEN!
Mężczyzna uśmiechnął się widząc, że wszystko idzie zgodnie z planem.
Był już coraz bliżej swojego upragnionego celu.
Mrok wyłaniający się z dziwnej kulki, którą trzymał w ręku
coraz bardziej pochłaniał blondynkę.
~*~
z siebie zadowolona :3 No... no przynajmniej z tej końcówki.
Tak... chyba jestem sadystką xd
N: Nie chyba, a raczej na pewno! Co ty robisz mojej mamie?
E... torturuje ją? Czytać nie umiesz? ;_;
N: Ale dlaczego to robisz?!
Bo... bo mogę wiesz! Bo tak to wymyśliłam!
Czekam na wasze opinie w komentarzach i mam nadzieję, że mnie
nieznawidzicie za ten rozdział :)
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńDobra to tak. Po pierwsze: Z rybki sie nie żartuje wiesz? Jak tak można? Biedny Happy nie dostał upragnionej rybki. Po drugie: co ci zawinił ten naszyjnik co? Nie mógł jej na przykład stopy połamać? To było by lepsze rozwiązanie niż pokruszenie naszyjnika. No ale cóż to twój blog i ja się nie wtrącam. Rozdział wyszedł super ty moja kochana sadystko. Ej czy ty przypadkiem prze ze mnie sie taka nie stałaś? Może. Dobra wracam. Hmm... najbardziej mi sie spodobały Tortury Lucynki :3 Po prostu miałam banana na twarzy jak to czytałam
UsuńL: A mi się najbardziej podobało Gruvia
R:Len? Od kiedy ty tu?
L:Od w tedy kiedy zaczęłaś czytać :P
R:Jak śmiałeś wejść do mojego pokoju bez pozwolenia?
L:No przecież sie przyjaźnimy
R:To nie ma nic do rzeczy!
L:Hai Hai... uspokój się.
R: *bierze głęboki wdech* Dobra nie będę się produkować. No ale cóż rozdział przecudny i zyczę ci Weny dużo wyny!!!
Dziękuję :3
UsuńTo tak. Naszyjnik był tu kluczowym elementem ponieważ jak napisałam Lucy dzięki niemu nie traciła nadziei bo wierzyła, że Natsu przybędzie. Gdy te sztuczne serce zostało zniszczone Lucyna załamała się. No raczej stopy nie przypominają jej o Natsu... a może.
Nevermind. Czy przez cb stałam sie sadystyczna? Może... a może ty przeze mnie? Chociaż... jak tortury Lucyny wywołują u cb banana na twarzy to... jest chyba źle... ale taką cię kocham
Ri-chan :*
Dziękuje za wene!!!
O kurwa...
OdpowiedzUsuńHihi, a wiesz, że najbardziej mi się czytało kiedy padło ,,To przez Natsu umiera" - Śmierć Forever XD
Rozdział kapitalny! Nie martw się, tym razem cię nie nastraszę XDD
Aimi: ;_; Radziłabym się jej bać.
Len: >Mdleje czytając tortury Lucy<
Co za ciota... :d Ale na serio bardzo dobrze ci wyszło! I ta nazwa: ,,Sztuczne Serce" hehe, fenomenalna.
Kurcze, Gruvia, uhuuhuhuhu.
Mira, jakaś ty mądra! Pójść na miesiąc miodowy i przynieść jedno dziecko od razu po nim... Ale znając Juvię, to przyjdzie z gromadką dzieci.
A ja wiem! Kim jest ten facet >mądra mina< zgadłam to na GG XD Więc, miałam już spojlera XD
Dobra, ja już kończę,
Pozdrawiam i życzę weny Misiu!
*o* cieszę się, że się podobało!
UsuńHm.. chciałam zamieścić imię porywacza no ale tak jakoś wyszło, że się nie pojawiło xd chociaż już spokojnie można się domyślić kto porwał Lucynę. Hehe wyobraźnia Miry nie zna granic :3
Dziękuje za komentarz i wenę :*
Ha! To jest coś co lubię! Może w prawdziwym świecie nie lubię krwi, ale tutaj to co innego *-*
OdpowiedzUsuńMoje klimaty. Właściwie ostatnio poczułam że przez moją Nee-san strasznie mięknę... XD Robi się ze mnie "głupiutka laleczka" xD
Ah... Jak ty Lucy możesz obwiniać Natsu?! To twoja wina! Gdybyś zamknęła się w łazience i na straży postawiła Leo lub Virgo to nic by się nie stało!
Lucy: Gdybym postawiła Leo to by podglądał mnie przez dziurkę od klucza...
Tak czy siak... Idealnie opisałaś to wszystko! Mogłam sobie to wyobrazić. ;)
Pozdrawiam i weny!
To tak... kurde myślałam, że to jest zrozumiałe, że przez tą kulę, którą trzymał "mężczyzna" ona tak myśli. Przecież ona nigdy sama z siebie tak nie pomyślała... xD
UsuńTak wiem, że to twoje klimaty Coco-chan.
Dzięki za komentarz
Super rozdział :D
OdpowiedzUsuńMoment jak Natsu dowiedział się, że Lucy została porwana, boski :)
Szkoda mi Lucy. Jest torturowana i to bardzo, ale dopiero pękła jak naszyjnik od Natsu został zniszczony i jeszcze do tego go obwinia, że to co z nią dzieję , to jego wina...
Całość bardzo, bardzo mi się podobała :D
Przesyłam dużo weny, czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ^-^
Cieszę się, że rozdział się podoba ^^
UsuńYup. Obwinia za to Natsu. Dlaczego tak myśli? Tłumaczyłam powyżej.
Szkoda ci Lucy? Jestem ciekawa co powiesz w następnych rozdziałach.
Naszyjnik... można powiedzieć, że był aluzją nadziei.
Dzięki za komentarz i wenę Domi-chan :3
Właśnie zdałam sobie sprawę, że nie dałam komentarza pod poprzednim rozdziałem, za co przepraszam. Niestety wtedy moja wena była równa zeru.
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podobał, a najbardziej pobudka Nastu. xD Happy i jego rybki.. nigdy nie znudzi mi się czytanie o tym. :D
Weny! :*
Sama jestem dumna z tego, że udało mi się tak idealnie uchwycić idee Happiego. Rybki są super ^^
UsuńDzięki za komentarz i wenę.
Fajny rozdział :D
OdpowiedzUsuńDługi no i przyjemnie się czytało :)
No i coś się zaczyna dziać więc jak najbardziej spoko :D
Czekam na następny :P
No zaczyna się dziać, zaczyna xd.
UsuńZobaczymy czy uda mi się napisać kolejny rozdział, by był ciekawy xd
Dzięki za komentarz Duel ;3
Biedna Lu, ok powiem tak wprawdzie jest w internecie od groma Nalu przez co czasami miewam szczerze dość tej pary. No ale ty genialnie o nich piszesz. Bez jakiegoś koszenia Lucy czy Natsu co jest niestety coraz czystsze, bez jakichś wyolbrzymionych spraw. po prostu wszystko toczy się swoim rytmem i to zasługuje na pochwałę. Żeby było jasne nie jestem wrogiem Nalu, bądź co bądź ta dwójka ciągle jest gdzieś razem. Po prostu blogi o ich cukierkowej miłości mi się przejadły ale twój jest inny. No i wiedz że będę czytać dalej. Ciekawi mnie co stanie się z Lucy bo ta kula nie wróży niczego dobrego. Tak czy owak saga o gildii PL była jedną z moich ulubionych więc chętnie zobaczę ją znów w akcji. Też piszę bloga o FT i link do niego niedługo podrzucę do spamownika bo sądzę że tu go nie chcesz ^^
OdpowiedzUsuńAlonseKurokami
Czytałam ten komentarz z 11 razy... i cały czas nie mogę uwierzyć, że takie słowa pochwały są kierowane do mnie...
UsuńCieszę się, że mój blog jak dobrze czytam wyróżnia się na tle innych.
Wypominam sobie ciągle, że na moim blogu nic się nie dzieje... jak widać jest tego nawet plus. Ich miłość? Oczywiście, że będzie. Ale przesłodzona nie będzie, przynajmniej mam taką nadzieję... xD
Ja też bardzo lubię sagę o Phantom Lord :3
Oczywiście już idę obczaić twój blog :D
Dzięki za ten komentarz, który napełnił mnie weną :D
Jesteś sadystką! Jestem z Ciebie dumna :3 Uwielbiam wszelkiej maści tortury, mhahaha. xD
OdpowiedzUsuńHappy i te jego cholerne rybki, zacząłby jeść coś innego. :D
Ten rozdział podobał mi się znacznie bardziej od poprzedniego, tutaj opisy wyszły Ci lepiej. :)
Mam nadzieję, że Natsu ostatecznie ją uratuje, chociaż sądząc po czarnej kulce i nagłych myślach Lucy, że to Natsu wszystkiemu zawinił, sądzę, że jesteśmy właśnie świadkiem niszczenia ich relacji. :C
Czekam cierpliwie na kolejny rozdział. I pamiętaj, OPISY! :D
Te opisy mnie kiedyś wykończą xd mam z nimi problem.
UsuńTak jestem sadystką ^^
Hm.... masz rację. Mam zamiar pobawić się ich relacjami.
Muahahah ja zUa xD
Dzięki za komentarz Mavis-san ^w^
Ja. Chcę. ............ DALEJJJJJJJJ!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńMimo, że Lucyna jest jedną z moich ulubionych postaci, to naprawdę lubię kiedy dzieje jej się krzywda xdd idealnie opisałaś scenę jej tortur.
Jak napisałam wyżej: mam nadzieję, że szybko pojawi się nowy rozdział. :)
Wiesz... ja też lubię gdy Lucyna cierpi, i raczej nie jesteśmy jedyne xD
UsuńNajwyraźniej jestem sadystką, bo lubię pisać o takich rzeczach
jak tortury xd.
Cieszę się, że rozdział się podobał. Kolejny w sobotę.
Dziękuję za komentarz :3
Lucyna powinna cierpieć a Natsusiek powinien ją kochać!! Xd
UsuńI dobrze, że jesteś zadowolona z rozdziału bo jest wspaniały ^^ (też jestem po części sadystką xD). Ale niech Lucy nie traci nadziei! Jeszcze będzie dobrze.
OdpowiedzUsuń