niedziela, 20 września 2015

14. Droga Mleczna

 Rozdział ten, dedykuję Mavis-san dzięki, której wróciła mi wena na pisanie tego bloga ^^


W poprzednim rozdziale:
Zabij go... Nie miej litości... 
-Zamknij się! - krzyknęła blondynka, trzymając się z głowę.
Zrób to... on jest winien wszystkiemu...
-Nie rozkazuj mi... - szepnęła tym razem, obracając nożem - będę robić
co będę chciała.

 - Nikt... nie będzie mi rozkazywał... - Lucy skierowała ostrze w stronę swojego serca, a jej oczy na moment wróciły do normalności - moja... wola. Moje.. serce. Należą do mnie... - trudno jej było wymówić najkrótsze słowo. Mimo, że udało się jej zapanować nad umysłem, ciało nadal nie chciało się jej słuchać. Z całych sił skupiła się i ścisnęła mocniej rękojeść noża.
- Lucy! - usłyszała Natsu, o którym kompletnie zapomniała w tej chwili. Spojrzała na niego spod przymrużonych powiek.
- Wybacz Natsu... - blondynka uśmiechnęła się - chyba niedane będzie nam wrócić razem do domu... - mimo, że pragnęła z całego serca choć raz ostatni spotkać swych przyjaciół, swoją rodzinę. Czuła jednak, że to nie będzie możliwe. Musiała ich ochronić, a teraz najlepszym pomysłem było pozbycie się tego, co może ich skrzywdzić. Nawet jeśli przez to zginie.
- Ale o czym ty w ogóle mówisz? - chłopak nie rozumiejąc kompletnie co się teraz dzieje, wstał powoli. Kiedy chciał się zbliżyć do dziewczyny, z ziemi wyrosła dłoń stworzona z mrocznej energii i zagrodziła mu przejście.
- Błagam... nie zbliżaj się... - szepnęła niewyraźnie, a po jej policzku spłynęły łzy - nie panuję nad swoim ciałem...
- I właśnie dlatego chcesz się zabić? - krzyknął, a Lucy zdziwiona otworzyła szeroko oczy - serio uważasz, że tak będzie lepiej? Dla mnie? Dla gildii? - z poważnym wyrazem twarzy, powoli podchodził w jej stronę.
- Nie zbliżaj się! - zdesperowana, wyciągnęła dłoń w jego stronę, a czarne smugi energii, otoczyły jego ciało - mówiłam, że nad tym nie panuję! - jej oczy zaczęły tlić się czerwonym odcieniem.
- Serio uważasz, że to mnie powstrzyma?
Po pomieszczeniu rozniósł się dziwny dźwięk. Bardzo znajomy blondynce, jednak kompletnie nie potrafiła sobie przypomnieć co on oznacza. Brzmiało to, jakby coś lub ktoś zasysało powietrze.
On nie mógł, by...
Lucy usłyszała głos w swej głowie i dopiero teraz do niej dotarło, na jak głupi pomysł wpadł różowowłosy. Mroczna energia w tym momencie była wsysana przez niego, dokładnie jak ogień.
Chłopak uśmiechnął się i zrobił krok do tyłu, niemal tracąc równowagę.
- Taka słaba magia mnie nie powstrzyma...
Chłopak zdusił dłonie w pięść i postanowił nie przejmować się ogromnym bólem, który rozsadzał jego klatkę piersiową oraz stróżką krwi, która właśnie wyleciała mu z ust. Szybkim ruchem ręki wytarł okolicę warg i zrobił krok w stronę Lucy. Mimo, że powoli czucie w nogach oraz innych kończynach zanikało, on się nie poddawał. Był osobą, która będzie walczyć do samego końca, nie bacząc na skutki swoich wyborów. Dźwięki wydawane mocnymi uderzeniami buta o kamienistą posadzkę, roznosiły się po pomieszczeniu, a Natsu z każdą chwilą był coraz bliżej blondynki.
Zabij go... Zabij go... Zabij go...
Głos w jej głowie, kompletnie wyprowadzał ją z równowagi. Z każdą chwilą stawał się coraz głośniejszy i dominujący w tej walce pomiędzy jej wolą a mocą klątwy. Nachodziły ją nawet myśli, by wykonać jego rozkaz, byle tylko wreszcie się zamknął. Wyciągnęła niepewnie rękę ku zmierzającemu w jej stronę Dragneelowi i już miała rozkazać cieniowi ponownie go zaatakować, kiedy powstrzymała ją przed tym jej druga ręka.
Dlaczego tak bardzo stawiasz opór? 
Heartfilia zdusiła zęby, aż poczuła ból w szczęce. Z całej siły szarpnęła swoją dłoń i zaczęła trzymać ją przy swojej talii.
Jeśli tylko zrobisz to o co proszę, ból ustanie. I jego i twój...
- Zamknij się wreszcie do cholery... - czarne smugi wokół niej zniknęły. Podniosła pewnie głowę, spoglądając w jakiś punkt na ścianie krwistoczerwonymi oczami i uśmiechnęła się kpiąco - jeśli zaraz nie zamkniesz tej swojej jadaczki, pożałujesz tego, że zadarłeś z jednym z magów Fairy Tail...
Co ty niby sugerujesz? - jego głos w jednej chwili z pewnego siebie, stał się zdenerwowany. Lucy doskonale to wyczuła. Naprawdę sądził, że tak łatwo mu z nią pójdzie? Gdyby w tej chwili była sama... zapewne już dawno się poddała...
W tamtej chwili w jej głowie ukazało się wspomnienie, niszczonego naszyjnika przez Jose.
Ale teraz gdy obok niej jest Natsu, nie boi się już niczego. Dla niego... dla całej gildii...
- Nie poddam się! - dokończyła na głos i upadła na kolana. Spuściła głowę w dół a w miejscu gdzie znajduje się serce, pojawiło się jasne, złote światło.
- Proszę cię Natsu... - powiedziała pewnym głosem - ten jeden raz pozwól, że to ja cię obronię. 
Z każdą chwilą światło powiększało się, wywołując przyjemny podmuch wiatru, który targał jej włosami.
Co ty niby zamierzasz zrobić?! - głos w jej głowie krzyknął z niedowierzaniem. Lucy kompletnie zignorowała jego pytanie i już po chwili jasne światło otoczyło całe jej ciało.
- Nigdy... nie zadzieraj... z magiem Fairy Tail! - krzyknęła, a w jednej chwili pojawił się ogromny złoty okrąg wokół niej, z którego wyłoniły się sylwetki wszystkich gwiezdnych duchów Lucy.
Natsu stojący kilka metrów od niej, z niedowierzaniem oraz podziwem spoglądał na blondynkę. Sam nie mógł uwierzyć, że jego partnerka miała aż tyle mocy, by przyzwać każdego swego przyjaciela z gwiezdnego świata. Jak widać, sam zbyt nisko ją dotychczas oceniał, przez co było mu nawet trochę wstyd. Chłopak zdusił dłoń w pięść, a po chwili z uśmiechem na ustach, uniósł ją ku górze, tworząc z palców literę L.
- Pokaż mu co tak naprawdę umiesz, Lucy! - krzyknął najgłośniej jak umiał, dzięki czemu zwrócił wreszcie uwagę magini. Jej wargi uniosły się lekko. Kiwnęła głową; z jej gardła wydobył się krzyk determinacji, a wszystkie gwiezdne duchy uśmiechnęły się, skupiając się na swoim zadaniu. Tylko jeden z nich, z przerażeniem wymalowanym na twarzy, próbował nie zwymiotować, czując aż zbyt dobrze rozpoznając magię ich aktualnego wroga. Po chwili jednak postanowił wziąć się w garść. Teraz najważniejsze jest to, by pomóc Lucy - pomyślał i po chwili także wokół pojawił się złoty magiczny okrąg.
- Nie dam się tak łatwo pokonać, zdziro! - tym razem każdy usłyszał wściekły baryton maga, którego magia w coraz mniejszym stopniu okalała serce blondynki. Lucy w odpowiedzi, uniosła głowę w górę a jej tęczówki przybrały kolor złota.
Wzywam Cię królowo wszystkich gwiazd i planet, byś wysłuchała mej prośby...
głos gwiezdnego maga, jak i jej duchów, jednocześnie rozbrzmiał w całym pomieszczeniu.
 Jam ta, która pragnie użyczyć twej mocy...
Artemido wysłuchaj mej prośby...
Natsu niezrozumiale, spoglądał jak wszystko wokół niego pokrywa oślepiające światło.
Wywab ciemność ze swego ukrycia... 
Niech stanie twarzą twarz ze swoim przeznaczeniem.
Lucy zdusiła zęby z całej siły, aż zabolały ją dziąsła, czując niewyobrażalny ból w okolicach serca, jednak z całych sił próbowała go przezwyciężyć. Otworzyła dotychczas zamknięte powieki, a jedno z jej oczu ponownie przybrało kolor czerwieni. 
 Ześlij na ziemię promień nadziei.
Oczyść serca strapionych złem.
Wskaż drogę zabłąkanych.
Podnieć na duchu zrozpaczonych. 
Otwórz swą świetlną bramę...
 Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, kiedy poczuła napływ mocy, który roznosił się po jej całym ciele. Podniosła głowę w górę, a po jej policzkach spłynęła łza...
Niech z niebios zstąpi twa nieskończona moc...
...i zniszczy cały mrok.
Wzięła głęboki oddech i wyprostowała prosto ręce, a jasna powłoka otoczyła tylko jej osobę.
DROGA MLECZNA!
Krzyknęła, a zebrana wokół niej magia, rozproszyła się po całym budynku, rozświetlając go tak bardzo, że był widoczny nawet z kilku kilometrów. Smoczego zabójcę, oczy piekły od tak jasnego światła, lecz w żaden sposób nie mógł się od niego uchronić. Nawet zasłonięcie oczu przez rękaw kamizelki nie pomogło. Różowowłosy miał dziwne uczucie, jakby te światło wtargnęło do jego duszy i przeszukiwało ją w poszukiwaniu mroku, czającego się w niej. Po chwili jednak poczuł ogromny ból w klatce piersiowej, który trwał przez kilka sekund. Po tym upadł na ziemię i zaczął głośno oddychać, łapczywie próbując nabrać jak najwięcej powietrza. Lecz to było nic w porównaniu do tego, co teraz czuła Lucy. Cały mrok, który znajdował się w tym budynku, trafiał do jej serca, gdzie był niszczony dzięki mocy Artemidy. Dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę, że przez użycie tej mocy, jej dusza zostanie powierzona Artemidzie, jako zapłatę za użycie jej.
Gdy zebrała w sobie niemal całą mroczną energię, wszystko jak za sprawą magicznej różdżki w jednej chwili zniknęło. Cała jasność. mrok. oraz gwiezdne duchy. Blondynka jak gdyby nigdy nic, siedziała na podłodze z szeroko otwartymi oczami, próbując zrozumieć co właśnie się wydarzyło. Upadła na ziemię, kompletnie opadając z sił. Nie mogła poruszyć nawet najmniejszym palcem u ręki. Co się właśnie stało? - zapytała w myślach i spojrzała w stronę Natsu, który także oparty o ścianę, był zdezorientowany tym wszystkim.

- Cholera! - krzyknął mężczyzna, który w napadzie złości, rzucił lakrymą o ścianę, niszcząc ją na wiele tysięcy kawałków. Przygryzł dolną wargę i mocniej naciągnął kaptur, który przed chwilą odkrył jego kruczoczarne loki. Wszystko poszło źle, jednak nic nie było jeszcze stracone. Nadal miał asa w rękawie i chyba nadszedł czas, by wreszcie go użyć. Krzyknął, wypowiadając pewne imię swoim niskim, oziębłym głosem, a do sali weszła postać, która zakrywała swój wygląd pod czarnym płaszczem.
- Wzywałeś, panie? - zapytała się postać o drobnej budowie oraz wysokim, jednak poważnym głosie. Podniosła lekko głowę, ilustrując swoimi błękitnymi tęczówkami postać mężczyzny.
- Ta dziewczyna okazała się sprytniejsza niż myślałem - przyznał się do winy, nie próbując tego ukrywać. Był wściekły na swoją lekkomyślność. Będąc pewnym, że wszystko się powiedzie i zdoła przejąć kontrolę nad magiem gwiezdnej energii, nie przygotował się na ewentualne trudności. Mimo wszystko, czuł tą maleńką nutkę satysfakcji, że udało mu się w ostatniej sekundzie przerwać czar. Tajemniczy jegomość, odwrócił się w stronę towarzyszki a na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek, który nie zwiastował niczego dobrego.
- Na szczęście w jej sercu nadal tli się mrok. Trzeba sprawić, by panna Heartfilia straciła wszystko na czym jej zależy... - podniósł dłoń i zgniótł ją w pięść, spoglądając w jej oczy - a wtedy jej dusza będzie należeć do mnie..
Dziewczyna bez słowa kiwnęła głową, doskonale rozumiejąc intencje swojego pana. Odwróciła się na pięcie i bezszelestnie wyszła z pokoju, zostawiając mężczyznę samego.
- Zaczęło się - szepnęła cicho do siebie, pewnym krokiem idąc długim korytarzem - drzwi do gwiezdnego świata już niedługo się otworzą - kobieta na samą myśl uśmiechnęła się, a po chwili znikła w mroku.

Kiedy Gajeel, Erza oraz Wendy wreszcie dotarli do tajemniczego zamku, Lucy nieprzytomna leżała w ramionach Natsu, który trzymał się trochę lepiej od dziewczyny. Jednak oboje byli w bardzo kiepskim stanie, Dragneel nadal był świadomy i czuwał nad nią, nie mając siły, by chociażby wstać. Gdy usłyszał kroki, odwrócił głowę w ich stronę i spojrzał na nich smutnym wzrokiem. Teraz w jego myślach krążyła tylko nieprzytomna blondynka.
- Natsu-san co się stało? - pierwsza zabrała głos Wendy, która przeraziła się ich widokiem. Wyglądali jak siedem nieszczęść. Natychmiast podbiegła do różowowłosego i przykładając swoje nieskazitelnie czyste dłonie do jego pleców, zaczęła leczyć. Długo to nie trwało, gdyż smoczy zabójca chwycił ją za rękę i spojrzał na nią z zdenerwowaniem.
- Nie widzisz w jakim ona jest stanie? - warknął z przerażającym wyrazem twarzy, a niebieskowłosej aż zabrakło słów. Przestraszona kiwnęła głową i podeszła do blondynki, zaczynając ją leczyć - ... dziękuję - szepnął cicho i zaczął powoli głaskać blondynkę po jej długich, teraz zniszczonych i poplamionych krwią włosach.
- Natsu co się stało? - Erza po pierwszym szoku jaki doznała, widząc swoich przyjaciół oraz jak bardzo jest zniszczone to miejsce, postanowiła dowiedzieć się, kto ich tak potraktował.
- Wiem jedno... - dopiero po dłuższej chwili chłopak postanowił się odezwać, nie zaszczycając rozmówczyni swym spojrzeniem - W tym wszystkim Jose był tylko pionkiem. Nasi prawdziwi wrogowie czają się w mroku i już niedługo uderzą z zdwojoną siłą - podniósł dłoń i zgniótł ją w pięści - jednak my będziemy czekać... obiecuję, że ochronię cię Lucy, nie ważne za jaką cenę - ostatnie zdanie skierował do Heartfili, która była pogrążona we śnie.

- To dopiero początek...



Witajcie moi drodzy. Wybaczcie proszę za tak długą nieobecność z mojej strony, jednak musiałam odpocząć od pisania, bo po prostu straciłam do tego wszystkiego chęci. Szczerze mówiąc nie jestem zadowolona z rozdziału, jednak nie mam siły poprawiać go 3 raz. Chciałam jak najszybciej skończyć tę sagę i wziąć się wreszcie za sagę 3, gdzie akcja się rozkręci a wszystkie dotąd skrywane tajemnice się rozwiążą. Planuję zakończyć te opowiadanie na 3 sadze, jednak może się tak stać, że ostatnią sagą będzie 4, która będzie najkrótsza z tych wszystkich c:
Mimo wszystko mam nadzieję, że dotrwaliście do końca i nie zawiedliście się na tym rozdziale tak bardzo jak ja. 3 miesiące przerwy w pisaniu robi swoje xd.
No nic. Dziękuję za przeczytanie i zachęcam do napisania swojej opinii w komentarzu :3

11 komentarzy:

  1. Muahahaha xD Jestem pierwsza *śpiewa* No co? Nie można się cieszyć? *nie* Okej... To było czadowe! Aż nabrałam ochoty by wrócić do anime :3 Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ten komentarz ^^
      Mam nadzieję, że wena zechce współpracować i rozdział pojawi się jak najszybciej

      Usuń
  2. Rozdział super *-*A końcówka mega *o*
    Fajne, to zaklęcie Lucy :D
    Przesyłam dużo weny, czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ^-^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że te zaklęcie Ci się spodobało. Tak naprawdę było wymyślane na spontanie XD
      Dziękuję za wenę Domi-chan, na pewno się przyda :D

      Usuń
  3. Dzieńdoberek! ^^
    Dopiero dzisiaj natknęłam się na to opowiadanko i muszę stwierdzić, że podoba mi się xd Kanoniczny klimat to coś, czego często brakuje w funfickach z FT, ale twój blog nie ma z tym problemu.
    Obyś nie przestała znowu pisać <3

    PS.: Wzięłam się za ten komentarz po to, żeby cię zmotywować do dalszego tworzenia, choć nie wiem, czy coś z tego wyszło xd

    Shori

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Ten komentarz naprawdę mnie zmotywował! :D
      Cieszę się, że ten blog Ci się spodobał :3

      Usuń
  4. Misia Jeszcze! Chcę czytać więcej tego co piszesz ^^
    p/s Nalunoir powrócił ;] zajrzyj koniecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już zajrzałam :D Jestem szczęśliwa, że wróciłaś do pisania <3
      No i cieszę się z tego, że rozdział Ci się podobał!

      Usuń
  5. Jezu... Ja całkowicie nie pamiętałam, co było w tym blogu (oprócz początku oczywiście, kurcze. Najmniej mi się podobał i akurat muszę pamiętać... ach..)
    Nie mniej, cieszę się, że powróciłaś i przepraszam, że wcześniej nie skomentowałam, ale na serio nie widziałam, że rozdział się pojawił. Dobrze, że chwilę czasu znalazłam w końcu i teraz nadrabiam po kolei blogi... Studia to ciężki kawałek chleba, a wracając do rozdziału :)
    Świetne. Naprawdę szczerze to mówię. Genialnie mi się czytało, nie pominęłam żadnego fragmentu (a to często mi się zdarza przez niechęć do opisów). Bardzo dobrze wszystko opisałaś. Szczegółowo, choć bez przesady. I sama akcja naprawdę wciągająca. Czy coś jeszcze? Trochę dużo błędów było. Szczególnie zapis dialogów, ale ja pod tym względem nie jestem mocno czepialska, ale zwracam uwagę...
    No cóż...
    Weny,czasu i sprawnego kompa!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej no Misia gdzie nowy rozdzial?!
    Rozdzial byl swietny i bardzo mi sie podobal.
    Pozdrwiam Lusia ale blagam dodajcos

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdzial mi sie podobal.
    N~
    p.s chyba domyslasz sie, kto pisal. xD

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Domi L